Jedziesz w piękne mazurskie strony na spontaniczny i wyczekany urlop po kilku miesiącach bardzo intensywnej pracy i już po pierwszej dobie okazuje się, że nie możesz oglądać tych pięknych krajobrazów.

Ludzie wokół korzystają z pięknej aury i przyjemnie cieplej wody w zaskakująco czystym jeziorze, a Ty siedzisz w klimatyzowanym pokoju, zamknięta w czterech ścianach.

Chciałbyś poleżeć w słońcu, pooddychać czystym, niczym niezmąconym powietrzem, pobawić się z dziećmi na plaży, uzupełnić zasoby dobrej energii, ale nie możesz. A jeśli to zrobisz, to kosztem swojego zdrowia i ogólnego samopoczucia.

Pakujesz plecaki wyprawiasz bliskich nad wodę. Zjadasz śniadanie, składające się ze świeżo zebranych warzyw, których zapachu nie czujesz. Dopijasz „bezsmakową” wodę z cytryną. Zamykasz okna i siadasz na wielkim rodzinnym łóżku.

Co czujesz? Jakie myśli pojawiają się w Twojej głowie? Jakie odczucia w ciele?

Ja czuje wkurw. Ja pier*olę! Ale jestem wściekła. Jakie to kur*a niesprawiedliwe, mamroczesz pod nosem. Chwytasz za telefon i piszesz do przyjaciela: „wiesz, wku*wiłam się cholernie; przyjechaliśmy na Mazury, jest cudownie i chu*owo jednocześnie; wyobraź sobie, że dopadła mnie paskudna alergia; mam czerwone spuchnięte oczy, drapie mnie w gardle, a z nosa leci mega piekący wodnisty katar; nie mogę wychodzić! Wiem, że na świecie dzieją się kurewsko trudne rzeczy i boli mnie, kiedy na to patrzę, ale teraz to już nawet nie patrzę… bo nie widzę przez te jeb*ne oczy; leki nie działają, żadne!”.

„Źle to brzmi. Wściekłaś się, wyobrażam sobie, że cała chodzisz…” – odpowiada.

Czytam to i krzyczę w myślach. Ku*wa ku*wa! Co za los! Przecież wiedziałam, że to się tutaj może nasilić. Po co ja w ogóle wyjeżdżałam. K. chciał, tak to on się uparł, to tez jego sprawka. Ach ku*wa mać.

I siedzę tak w tym wkurwie przez kilka minut. Po czym wstaję i odruchowo zbliżam się do drzwi prowadzących do ogrodu, ale przypominam sobie o tym, że nie mogę wyjść, bo spuchnę jeszcze bardziej. Zatrzymuję się wściekła. Siadam na podłodze, zamykam oczy i biorę kilka świadomych oddechów. Odpalam telefon i raz jeszcze czytam wiadomość wysłaną do przyjaciela. Czuję, jak powoli schodzi ze mnie złość…

Po chwili robi mi przykro i smutno. Myślę o tym, jak bardzo było dla mnie ważne, aby doświadczyć czegoś innego, zmienić otoczenie i jeszcze solidniej się doładować. Pobyć z rodziną. Wyszaleć się, wytańczyć, wyśpiewać.. Złapać promienie słońca, których w biurze i mieszkaniu na co dzień trochę brakuje…

Nie udało się. Uznałam to i samą siebie. Potraktowałam siebie jak najlepszego kumpla. Poczułam gorące łzy łagodności spływające po policzkach. Zapiekły mnie oczy, ale rozluźniło się ciało. Dałam sobie empatię – wzięłam siebie pod uwagę, zobaczyłam i wywaliłam z siebie złość, usłyszałam ją i wyraziłam się w sposób, który poczułam.

Zamiast obwiniać się za swój wybór i wkurwiać się na wszystkich wokół, co czasem mi się zdarza, zanim się sobą zaopiekuję, po prostu pozwoliłam sobie na to, aby czuć. Nie tłumaczyłam sobie, że może tak miało być, że nic się nie dzieje bez przyczyny, choć pewnie tak jest. Nie szukałam drugiego dna, potrzeb i znaczeń; nie racjonalizowałam; po prostu nazwałam swoją złość. Wyzwoliłam się z niej, oczyściłam. Przyjęłam swój smutek i opłakałam swoją stratę.

A później poszłam za swoim wewnętrznym głosem, bo bardzo się do niego zbliżyłam, sprawdziłam na co mam ochotę i to zrobiłam. Wzięłam prysznic, włączyłam sobie muzykę relaksacyjną i potańczyłam. Usiadłam do komputera, posłuchałam kawałka szkolenia, opłaciłam studia, popracowałam. Ale nie rozmyślałam o tym, co robić i o co mi chodzi. Szłam za tym, co czułam. W lekkości i łagodności…

Czasem szukanie potrzeb i zaopiekowanie się nimi za pomocą wspierających strategii, przychodzi samo. Otwiera się przed nami (i naszymi dziećmi) tuż po przyjęciu siebie (i ich) ze wszystkim, co w nas żywe i wzburzone. Pojawia się zupełnie naturalnie, niczym najwspanialszy krajobraz świata. Z miłością do siebie, „wspaniałego” zawsze. Ze złością i poza nią; ze smutkiem i żalem; ze stratą i rosnącym poczuciem szczęścia mimo wszystko.

❤️❤️❤️

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *