Kuba, zgłasza się do mnie mnóstwo rodziców, w większości mam, które pytają, jak dogadać się z mężem/partnerem w kwestii rodzicielstwa. Bo bardzo często jest tak, że one czują idee Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia bez Przemocy, a tatowie nie zawsze. Mamy wspominają o tym, że cały czas słyszą: „Te twoje metody wychowawcze…”, „Mnie inaczej wychowali i jakoś wyszedłem na ludzi”, „Ona się tak zachowuje, bo to twoje rodzicielstwo tak działa” itd. Powiedz – jako że mamy za sobą może trochę podobne doświadczenia – jak to było u ciebie, bo nigdy tego jakoś szczególnie nie przegadaliśmy, a chciałabym wesprzeć tą rozmową wiele osób.

– No wiesz, jak było na początku. Jakoś nie byłem super przekonany. Wiem, że masz ogromną wiedzę i duże doświadczenie, ale jak człowiek myśli o własnym dziecku i ma coś zastosować, no to już nie jest tego wszystkiego pewien.

– Czyli chcesz powiedzieć, że ufałeś moim zasobom, mojemu podejściu i temu, co ja robiłam w relacji z Wiką, ale nie byłeś pewien, czy to się sprawdzi, tak?

– No dokładnie. Bo jak patrzysz na dwuletnie dziecko, które zaczyna ci nagle uciekać w parku albo cię bić, kopać, szczypać, rzuca się na podłogę w sklepie i wrzeszczy, to chcesz zaraz znaleźć przyczynę w tym, że pewnie źle wychowane. I myślisz, że to jest bez sensu i co to w ogóle ma być to całe Rodzicielstwo Bliskości, przecież to tylko szkodzi i nie działa. Rozpieszczone dziecko wychowasz itd. Ja też miałem kiedyś takie myśli. Zresztą rozmawialiśmy o tym nieraz.

– Dobra, dobra. To nie były rozmowy, tylko spory. Bo w sumie wydawało mi się, że nie chciałeś słuchać.

– Madzia, nasi rodzice i dziadkowie inaczej wychowywali dzieci. Mnie się też wydawało, że skoro jakoś sobie radzę jako tata, to po co mam coś zmieniać. Że to kolejna nowa metodą, która nie jest potrzebna. Że to po prostu nie działa. Bo chyba każdy chce od razu widzieć rezultaty tego, co robi. Czyli chce powiedzieć dziecku: „Dobra, to jest nie ok, nie rób tak może więcej” i chce, żeby dziecko się na to od razu zgodziło. A jak dziecko dalej robi po swojemu, to się człowiekowi wydaje, że coś nie gra.

– No tak, rozumiem to. Idziemy za tym, co znane… Ale są rzetelne wyniki badań, które jasno pokazują, że podejście bliskościowe i bezprzemocowe wspiera rozwój dzieci i relacje z nimi właśnie dlatego, że funkcjonuje zupełnie inaczej niż to klasyczne. Te komunikaty: „uspokój się!”, „przestań płakać”, „nie maż się już!”, „nie histeryzuj! to nic nie boli”, „daj babci ładnie buziaczka”, „Tosia potrafi być grzeczna, a ty?” itd., które dobrze znamy z naszego dzieciństwa i z których często trochę automatycznie korzystamy dziś jako rodzice, działają tu i teraz, bo dzieci zaczynają współpracować z nami ze strachu. Ale to fatalnie wpływa na ich psychikę, emocje, rozwój społeczny, a nawet intelektualny. Niszczy zdrowie dzieci i ich relację z nami.

– Ale chcemy mieć efekt teraz. Chcemy mieć trochę spokoju na już i wydaje nam się, że te metody „na szybko” są skuteczne, bo efekty widać od razu. Dziecko pod presją się na coś zgadza i wtedy wydaje nam się, że to, co robimy, działa, więc robimy tak dalej. A jak ty podchodzisz do dziecka i mówisz: „Widzę, że jest ci przykro, że jesteś zdenerwowany”, i ona zaczyna płakać jeszcze bardziej, to myślisz sobie, że to nie działa.

– No tak, a te wszystkie emocje mają właśnie wybrzmieć i dziecko ma uczyć się je nazywać, rozpoznawać i później regulować. Chciałoby mieć obok siebie kogoś, kto je wysłucha, przytuli, ponosi na rękach. Kto będzie dostępny bez oceniania, krytykowania i porównywania. Właśnie dzięki temu lepiej rozwijają się: jego mózg, układ nerwowy, kompetencje społeczne, poznawcze itd. Szeroko pojęta inteligencja. Jest na to przecież masę badań.

– Ludzie często nie mają czasu i chęci analizować badań. Albo myślą, że badania nie są wystarczająco rzetelne; że teoria swoją drogą, a praktyka swoją. No i trudno zapomnieć o kilkudziesięciu latach uczenia się tego starego podejścia i metody „kija i marchewki”.

Ale jak teraz patrzę na naszą Wikę, to wiem, że wszystko, co robiłaś i co razem robiliśmy i wkładaliśmy przez te sześć lat, ma wielki sens. To nie znaczy, że nie mam wątpliwości… Kiedy ona się zachowuje niekoniecznie dobrze w stosunku do innych na przykład, to cały czas przychodzą te stare myśli i schematy.

– I masz wtedy poczucie, że nie warto się angażować w bliskość, uważność na dziecko i jego emocje, potrzeby?

– W złości przychodzi mi to na myśl. To jest niełatwe. Bo zmiana podejścia to jest dla mnie cały czas praca nad sobą, nad tym, żeby się obserwować, zatrzymać i nauczyć swoich emocji itd. Ale wydaje mi się, że ludzie mogą się tego bać, bo to takie „niezachodnie” myślenie. Że dopóki ktoś się na to wszystko nie otworzy i będzie myślał, że te klasyczne metody pomogą dziecku mieć dobre życie, no to gadanie nic nie da.

– A co Ciebie przekonało? Podpowiesz innym?

– Nie wiem, Madzia, ja nie lubię dawać rad. Myślę, że jak dorosły człowiek ma jakieś obiekcje w stosunku do czegoś, to dopóki sam nie dojdzie do momentu, że chce się im przyjrzeć, to na siłę nie można nic zmienić. Można robić swoje i tyle. Żeby coś sprawdzić, to trzeba chcieć to sprawdzić.
Co mnie przekonało? Chyba to, że zobaczyłem różnice w relacjach między nami wszystkimi. Więcej szacunku do siebie i swoich potrzeb. Zobaczyłam, że się jeszcze bardziej wszyscy zbliżamy, że się jakby lepiej rozumiemy, że jest więcej spokoju i można skupić się na innych rzeczach w rozwoju. Że Wika potrafi tak gadać o swoich emocjach i że jest empatyczna, szybko się uczy, super rozwija, no i że ja zacząłem lepiej rozumieć ludzi. I to mi się też bardzo przydaje w pracy. Ale to wszystko to jest proces i taki trochę maraton.

– A myślisz, że to jest tak, że ludzie czegoś nie chcą, bo to jest nowe i się tego boją, czy że nie chcą, bo na przykład nie ufają swoim partnerom? Bo często słyszę takie głosy. Wiesz, coś na zasadzie: „Gdyby mi ufał/ufała, to robiłby/robiłaby, jak proszę”.

– To pewnie różnie. Ale chyba boimy się nowych rzeczy. I idziemy za tłumem, za tym, co niby sprawdzone albo nie wymaga pracy, bo chcemy szybko i łatwo, żeby mieć z głowy. Ja tak miałem przynajmniej.

– A myślisz, że to „wszystko” się kiedyś zmieni, Kuba?

– Myślę, że już się zmienia. Samo to, że teraz o tym rozmawiamy. To, że robisz tak dużo, ty i inni ludzie z branży. Każdy to robi na swój sposób, każdy może powiedzieć coś dobrego na temat innych specjalistów i znaleźć to, co mu się nie podoba. Bo każdy ma swoją historię i inaczej to wszystko widzi i inaczej przekazuje innym ludziom. Ale ważne, że pracujemy nad bardziej świadomym podejściem do dzieci i siebie, do życia… Że każdy coś tam od siebie dokłada i że jest coraz więcej takich osób. W grupie siła.

– Dzięki! Może będziemy jeszcze o tym mówić. Fajnie było pogadać trochę inaczej niż zwykle. (śmiech)

– Dzięki, Madzia. Niech moc będzie z nami wszystkimi.

#niechbędzie🙏☀️❤️

fot. Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *