– Mamo, mamo, chcę iść na ogródek!

– Myślę, że to dobry pomysł, kochanie.

– To ubierz mnie mamo.

– Co masz na myśli? – pytam, wiedząc, że córka zwykle ubiera się sama.

– Załóż mi te duże spodnie na deszcz i błoto. Nie umiem ich sama… Mamo, mamo, no chcę już iść, teraz!

– Kochanie, widzę, że bardzo chcesz wyjść.

– Tak, już od razu. Aaaaa!

– Bardzo Ci zależy.

– Tak! Tak! – zaczyna krzyczeć..

Dosłownie przed kilkoma minutami usiadłam do stołu, aby zjeść kolację. Po całym dniu pracy i biegania z niemałym już brzuszkiem, potrzebowałam chwili na spokojny posiłek. Pozostaję jeszcze przy stole i sprawdzam, co w “trawie piszczy”, ponieważ czuję, że nie o spodnie tutaj chodzi…

– Córeczko, widzę, że jest Ci trudno. Jesteś zdenerwowana….

– Tak, tak!

– Ja siedzę tutaj przy stole i jestem bardzo głodna…

Nie zdążyłam dokończyć myśli…

– Ale ja chcę wyjść, a ty nie chcesz mi pomóc. Aaaaaaa!

– Rozumiem, że chcesz, abym do ciebie teraz dołączyła.

Córka rzuca spodniami i wybiega z płaczem do pokoju. Trzaska drzwiami.
Przerywam na chwilę posiłek, ponieważ wiem, że sama nie poradzi sobie z tak intensywnymi i trudnymi emocjami. Chcę ją w nich wesprzeć. Pukam do drzwi pokoju dziecka.

– Kochana, jestem tutaj. Mogę wejść?

– Nie! Idź sobie.

– Ok. Rozumiem, że jesteś rozzłoszczona i jest ci trudno. Jestem w kuchni, blisko ciebie, kiedy będziesz chciała się przytulić albo porozmawiać, przyjdź proszę.

Siadam z powrotem do stołu. Wiem, że zadbałam o to, co mogłam. Czuję się więc (mimo wszystko) spokojniejsza. Oddycham. Powoli wracam do jedzenia.
Po kilku minutach córka wychodzi z pokoju i siada obok mnie. Wzdycha głośno kilka razy… Widzę, że potrzebuje porozmawiać, pobyć blisko.

– Jestem przy tobie.

– Wiem.

– Chcesz się przytulić?

– Tak.

– To chodź do mnie na kolana, ok?

– Tak.

Przytulamy się bez słowa.

– Kocham Cię, córeczko. Wiem, że było ci trudno. Dla mnie ważne było, abym mogła spokojnie zjeść. Odpocząć. Czasem każdy z nas potrzebuje takiej chwili i przestrzeni, wiesz?

– Wiem, mamo, zaczekam aż zjesz i może mi poczytasz, dobra?

– Dobra.

Dzieciom nierzadko zdarza się, że proszą nas o coś akurat wówczas, kiedy chcemy przez chwilę zająć się sobą. W takich sytuacjach zwykle rodzi się w nas myśl, że dzieci robią “to” celowo; że robią nam na złość. Tymczasem warto sprawdzić, w jakich sytuacjach one “to” robią.

Zauważam, że bardzo często dzieje się to w takich momentach, kiedy dzieci potrzebują bliższego kontaktu z nami.

W tej konkretnej sytuacji było tak, że odebrałam córkę później niż zwykle z przedszkola. Dość szybko “przywiozłam” ją do domu i “porozmawiałam” z nią dosłownie przez chwilkę w aucie. Przyznam, że miałam zaprzątniętą głowę kilkoma sprawami i zupełnie nie byłam obecna przez te 10 minut w samochodzie. Za nic nie pamiętam nawet, o czym rozmawiałyśmy. Taki trochę automatyczny tryb.

Wiem, że dzieci doskonale czują to, czy jesteśmy na nie uważni, czy jestesmy skupieni na tym, co mówią, w jaki sposób odpowiadamy na ich emocje i przeżycia; czy w ogóle w nich uczestniczymy. Mnie tam po prostu nie było… Później wbiegłyśmy (dosłownie) do domu, szybko przyrządziłam kolację i usiadłam do stołu. Dziecko po całym dniu (jak się później okazało, wyjątkowo trudnym dniu) braku dostępności do mnie, próbowało znaleźć bliski kontakt. Narzędziem miały być spodnie, których córka rzeczywiście nie umie jeszcze dopiąć samodzielnie. Tyle że “spodnie” były tylko wierzchołkiem góry lodowej. Gdyby zajrzeć pod jej powierzchnię choćby przez te kilka chwil w drodze do domu, gdyby wsłuchać się w to, o czym opowiada dziecko, zapytać o jej dobre i trudniejsze chwile w ciągu dnia, o to, czego teraz potrzebuje (etc.), okazałoby się, że pod skorupą tego tak zwanego (przez wielu dorosłych) “robienia na złość” kryje się ogrom uczuć i doświadczeń, z którymi dziecko w ciągu dnia mogło nieraz być pozostawione samo sobie i doprawdy nie wie, jak mogą one wybrzmieć; czym w ogóle są i co z nimi (z)robić…

Nie mam sobie za złe tego, że nie pogadałam wtedy z córką, raczej dziękuję sobie za to, że nauczyłam się czegoś nowego. Może wiedzę płynącą z wyciągniętych wniosków uda mi się wykorzystać w przyszłości… I nawet, jeśli jeszcze kiedyś o niej zapomnę (a zdarzy się to nieraz) będę i tak o krok bliżej do docierania do miejsc, które przybliżają mnie do samej siebie i do mojego dziecka… Każdy gest ku nowej głębszej świadomości, to ważny element nowego, bliskiego doświadczania…

Pozostawiam Was z tym przesłaniem i nadzieją na przyszłość. 

#jesteśwporządkutakijakijesteś
#przebaczsobie
#bądźbliskosiebie
#bądźbliskodziecka
#akceptuj
#kochajbezwarunkowo

fot.pexels.com

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *