Znasz to uczucie, które ogarnia Cię w chwilach bezradności i zwątpienia w swoją matczyną moc? Kiedy starasz się z całych sił wspierać swoje dziecko w radzeniu sobie z jego emocjami, ale nie widzisz rezultatów i zwyczajnie brakuje Ci siły, ogarnia Cię złość i robisz coś, czego później bardzo żałujesz? Jak często zdarza Ci się pomyśleć, że kiepsko sobie radzisz? Że nie nadajesz się na bycie matką? A czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego takie myśli pojawiają się w Twoim umyśle?

Na świat przychodzi Twoje dziecko

Zewsząd płyną gratulacje, rodzeństwo, dziadkowie, przyjaciele aż podskakują z radości. “Musisz być bardzo szczęśliwa – mówią. – To chyba najpiękniejsze, co może spotkać kobietę!”.

Dałaś życie, stworzyłaś człowieka – wiesz, że to wielki cud! Tylko że poza łzami szczęścia i doświadczeniem tej niepowtarzalnie pięknej chwili, gdy po raz pierwszy ujrzałaś i przytuliłaś swojego malucha, czujesz się potwornie obolała i wyczerpana. Przez sam poród, który jest ogromnym wysiłkiem dla całego Twojego organizmu, przez nieprzespane wcześniej noce (ja w ostatnim trymestrze wstawałam w nocy do toalety średnio pięć razy) i przez strach, który rodzi się tak samo szybko jak wszystkie cudowne emocje. Obawiasz się, jak poradzisz sobie z maluchem w pierwszych tygodniach jego życia. Czy fizycznie dasz radę wszystko ogarnąć? (Po porodach czujemy się różnie, a nie zawsze mamy do pomocy męża czy bliskich). Czy odpowiednio zatroszczysz się o tę malutką bezbronną istotę? I ostatecznie – czy dobrze sprawdzisz się w roli matki?

Mijają tygodnie, miesiące, lata

Uczysz się swojego dziecka. Odkrywasz, co lubi, a czego nie. Starasz się dostosować do jego codziennych rytuałów i potrzeb. Wiesz, że jest od Ciebie w pełni zależne. Bywasz potwornie wykończona – mąż ciągle w pracy, dziadkowie i przyjaciele nie zawsze mogą pomóc – ale mimo to dajesz radę. “Początki są najtrudniejsze, później będzie już tylko lepiej…” – powtarzasz w myślach.

Jednak z biegiem czasu uświadamiasz sobie, że wcale nie jest łatwiej. Jest inaczej, ale nie łatwiej. Każdy dziecięcy etap wiąże się przecież z nowymi wyzwaniami. Twoje dziecko nabywa nowych umiejętności. Z jednej strony pękasz z dumy (“już samodzielnie chodzi”, “już mówi”, “już jeździ na rowerze”, “samo się ubiera”), z drugiej zauważasz, że kolejne okresy rozwoju łączą się z całą masą trudnych sytuacji i emocji, z którymi nie zawsze wiesz, co zrobić.

Zanosi się płaczem, bo kanapka nie taka, jak trzeba. Krzyczy, bo chce bawić się wiaderkiem Julki, a nie Hani. Złości się, bo skarpetki nie pasują, a spodnie gryzą. Rzuca się na podłogę, tupie, kopie i gryzie, bo nie dostało upragnionej zabawki. Trzaska drzwiami, bo niespodziewanie rozsypała się wieża z klocków…

Kochasz swoje dziecko ponad wszystko. Starasz się towarzyszyć mu w trudnych dla niego emocjach. Robisz, co możesz, żeby je wesprzeć, ale chwilami brakuje Ci sił. “Za chwilę oszaleję – myślisz. – Wszystko mu ciągle nie pasuje, wszystko źle, wszystko nie tak” – i puszczają nerwy. Wybuchasz i krzyczysz… Kiedy opadają emocje, pojawiają się wyrzuty sumienia

“Mam dość! Nie radzę sobie… Jestem złą matką”

– myślisz.

Przytulasz swoje dziecko, przepraszasz za to, że na nie nakrzyczałaś. Rozmawiacie. Kończycie czynności, które przyniosły tak wiele emocji. Wszystko wraca do normy… 

No właśnie, czy aby na pewno WSZYSTKO…

Z życiowej i naukowej perspektywy

Ponieważ nieraz (szczególnie na początku mojej bliskościowej drogi rodzicielskiej) zdarzyło mi się pomyśleć, że coś jest ze mną nie tak, skoro nie zawsze potrafię “ogarnać” swoje emocje i pomóc mojemu dziecku w radzeniu sobie z jego emocjami, zaczęłam szukać podpowiedzi i rozwiązań. Czytałam sporo książek, rozmawiałam z bliskościowymi ludźmi, słuchałam wywiadów, uczestniczyłam w warsztatach, prowadzonych przez świadomych psychologów, neurobiologów i badaczy rozwoju człowieka. Oto (m.in.), jakie przyczyny odnalazłam i powiązałam je ze sławetnym: “Nie radzę sobie. Jestem złą matką”:

1. Często się nie wysypiałam i byłam bardzo zmęczona intensywną 24-godzinną opieką nad maluchem.

2. Wciąż brakowało mi czasu, dlatego nieustannie wykonywałam kilka czynności jednocześnie, co na dłuższą metę okazywało się być bardzo frustrujące.

3. Od początku życia dziecka koncentrowałam się głównie na nim i na zaspokajaniu jego potrzeb. NIE znajdowałam czasu i sposobności, by w tym całym rodzicielskim pędzie dostrzec siebie (nie tylko jako mamę, ale jako człowieka i jako kobietę).

4. Nie zawsze rozumiałam, co kryje się za pewnymi zachowaniami mojego dziecka. Nie do końca wiedziałam, jak przepracować swoje trudne emocje i jak sobie z nimi radzić, dlatego trudno było mi (i niekiedy wciąż bywa) zrozumieć emocje mojego dziecka i pomóc mu je regulować. W szkole tego przecież nie uczą, a nasi rodzice sami nie zawsze znajdowali sposób na własne trudne emocje, więc nie bardzo mamy się na kim wzorować (ale tym tematem zajmę się w osobnym wpisie…).

Ad.1. Zmęczenie a układ nerwowy

Patrząc z perspektywy neuronauki, często jesteśmy “biochemicznie rozregulowane”. Kiedy czujemy się niewyspane i bardzo zmęczone, nasz autonomiczny układ nerwowy (czyli układ tzw. pobudzenia organizmu) NIE znajduje się w stanie równowagi. Układ ten, zwany też “sympatycznym”, jest nazbyt aktywny, przez co jego towarzysz – układ przywspółczulny, zwany “parasympatycznym”, odpowiedzialny za spokój i koncentrację – zupełnie się dezaktywuje. Innymi słowy przestaje skutecznie działać. Do krwi uwalniany jest wysoki poziom adrenaliny, odczuwamy stan tzw. gotowości i reakcji “uciekaj albo walcz”, serce zaczyna bić szybciej, również oddech jest szybszy, zwiększa się ciśnienie krwi, a mięśnie napinają się. Przestajemy spokojnie i racjonalnie reagować na to, co dzieje się dookoła.

Badania pokazują, że w przypadku niezaspokojonej przez dłuższy czas potrzeby odpoczynku autonomiczny układ nerwowy człowieka staje się nadmiernie pobudliwy, przez co częściej się stresujemy i nieustannie czujemy się zmęczone. 1 To nie pomaga w regulacji własnych emocji i nie pozwala znaleźć w sobie siły na wsparcie dziecka w radzeniu sobie z jego emocjami.

Wniosek: Mimo że nie zawsze jest taka możliwość, warto znaleźć sposób na to, żeby się wyspać oraz możliwie często robić rzeczy, które lubimy i które nas odprężają. Bieganie, spacer, jazda na rowerze, pływanie, dobra książka, relaksująca kąpiel, spotkanie i rozmowa z przyjaciółką, drzemki (zamiast sprzątania mieszkania, kiedy dziecko śpi w ciągu dnia). Wszystko to (choć niewidoczne na pierwszy rzut oka) w dłuższej perspektywie uspokaja i wzmacnia nasz organizm. Wyciszenie i relaks pobudzają nerw błędny, znajdujący się w pniu mózgu, regulujący funkcje głównych narządów wewnętrznych. W rezultacie jesteśmy zdrowsze, silniejsze i bardziej odporne na stres. Lepiej radzimy sobie ze sobą i efektywniej wspieramy malucha w regulowaniu jego emocji.

Ad. 2. Pośpiech a funkcjonowanie mózgu

Przy małym dziecku często robimy kilka rzeczy naraz. Zapominamy albo nie wiemy o tym, że nasz mózg nie radzi sobie z wielozadaniowością.

Ciekawe badania w tym kierunku przeprowadził i opisał włoski neurobiolog, dr Etienne Koechlin z Institut National de la Santé et de la Recherche Médicale (w Paryżu). Badacz analizował przy pomocy rezonansu magnetycznego pracę mózgu 132 osób w wieku od 19 do 32 roku życia. Eksperyment składał się z trzech części. W każdej z nich zadaniem nadrzędnym było określenie, czy litery, które prezentowano na ekranie komputera, ukazywały się obok siebie w wyświetlonym uprzednio słowie. O ile w pierwszych dwóch etapach eksperymentu badani radzili sobie całkiem dobrze, o tyle w ostatniej jego fazie (w której trzeba było wykonać dodatkową czynność) mózg odmówił posłuszeństwa. Okazało się, że ochotnicy popełniali aż o 40% więcej błędów, a realizowanie tych trzech na pozór prostych zadań zajęło im około 50% więcej czasu.2

Paradoks – chcemy szybko, a w konsekwencji zwalniamy tempo pracy aż o połowę! 

Mózg osoby wykonującej kilka czynności jednocześnie spala dużo więcej energii, a dodatkowo wydziela się w nim więcej hormonów stresu (adrenaliny i kortyzolu), które – jak wiemy – nie pomagają też w efektywnym zarządzaniu emocjami.

Wniosek jest dość prosty. Warto wykonywać tylko jedną czynność naraz. Zanurzenie się w niej nie tylko pozwoli wykonać ją szybciej i sprawniej, ale nie spowoduje także wzrostu hormonów stresu, dzięki czemu będziemy spokojniejsze, bardziej opanowane w kontakcie ze sobą i swoim dzieckiem.

Wiem, że czasami trzeba ratować malucha spadającego z kanapy i jednocześnie łapać kubek stojący na stoliku obok 😉 , ale w trakcie gotowania, sprzątania mieszkania czy przygotowania dziecka do wyjścia na dwór możemy skupić się na robieniu tylko jednej rzeczy.

Ad.3. Potrzeba akceptacji i samospełnienia

(nie tylko w roli mamy)

Jest jeszcze coś, o czym chciałam wspomnieć w kontekście zaspokajania naszych potrzeb. Poza potrzebami niższego rzędu (fizjologicznymi) istnieją jeszcze potrzeby wyższego rzędu m.in. potrzeba przynależności, szacunku i samorealizacji.

Jeśli przez dłuższy czas nie pracujemy zawodowo i nie spełniamy się w tym zakresie, w pewnym momencie może zacząć brakować nam równowagi emocjonalnej. Mechanizm ten krótko, acz wymownie opisuje w swojej książce pt.: “Więź daje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek” Evelin Kirkilionis, doktor biologii i badaczka rozwoju człowieka:

Zmiana z szanowanej, czynnej zawodowo kobiety w „tylko żonę i matkę” pociąga za sobą ogromny spadek samoakceptacji oraz izolację społeczną, wywołaną tym, że rytm dnia wyznaczają potrzeby dziecka. 3

I choć być może na co dzień tego nie analizujemy, a na samą myśl o powrocie do pracy ogarnia nas niechęć, to jednak często przychodzi moment, w którym z powodu ciągłego “siedzenia w domu” odczuwamy spory dyskomfort. Rezygnując z pracy, porzucamy na dłuższy czas niezależność finansową oraz część swojej tożsamości i jedno z ważniejszych źródeł potwierdzenia własnej wartości – podkreśla Kirkilionis. Jesteśmy też mniej szanowane i mniej poważnie traktowane przez społeczeństwo (mimo zapewnień, że jest inaczej). W związku z brakiem akceptacji w końcu zaczynamy się izolować. Narasta złość i niechęć do codzienności.

Z wyników badań statystycznych na temat zawodowej aktywności mam oraz ich społecznej roli, prowadzonych w Polsce co kilka lat (linki do wybranych raportów podaję pod wpisem), wynika, że aktywność zawodowa większości ankietowanych matek ma znaczący wpływ na wyższe poczucie własnej wartości, na lepsze samopoczucie i zdrowie, a tym samym większą cierpliwość w relacji z dzieckiem.

Wniosek nie jest już tak oczywisty… Kwestia powrotu do pracy jest w mojej opinii bardzo indywidualna. Dobrze, jeśli istnieje możliwość dokonania wyboru, np. powrotu do działań zawodowych na kilka godzin w ciągu dnia czy kilkanaście godzin w tygodniu.

Zdarza się też, że czasami po roku spędzonym w domu z dzieckiem po prostu musimy wrócić do pracy (choćby ze względów finansowych), wtedy też nie warto obwiniać się za to, że nie poświęcamy swojemu dziecku większej części dnia. Silną więź można budować zawsze. Według psychologów i badaczy rozwoju człowieka, podstawą budowania dobrej relacji jest bycie obecnym w kontakcie z dzieckiem, pragnienie towarzyszenia mu i otwartość na nie tu i teraz, a nie (jak się pozornie wydaje) długość czasu spędzonego z dzieckiem. (Ciekawy eksperyment opisuję w przypisie.) 4

 

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że spełniająca się matka to szczęśliwa matka. A szczęśliwa mama to też szczęśliwe dziecko i mam nadzieję, że od dzisiaj w trudniejszych chwilach, w których pojawi się Twój “wewnętrzny krytyk”, skutecznie się z nim rozprawisz 😉 i zamiast wybuchać, a później utożsamić się z myślą “jestem złą matką”, weźmiesz głęboki oddech i powiesz “potrzebuję zatroszczyć się o siebie i swoje pragnienia”, bo jak mówią specjaliści: “za każdą trudną emocją, kryje się jakaś niezaspokojona potrzeba”.

Kłaniam się! Magda

Odnośniki do badań na temat na temat zawodowej aktywności mam oraz ich społecznej roli:

Raport 1

Raport 2

Raport 3

Przypisy

Show 4 footnotes

  1. Sunderland M.: Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka. Warszawa, 2014, s. 44-45
  2. Charron S., Koechlin E.: Divided representation of concurrent goals in the human frontal lobes. Science, 2010
  3. Kirkilionis E.: Więź daje siłę. Emocjonalne bezpieczeństwo na dobry początek”, MAMANIA, Warszawa, 2014.
  4. Przykładowy eksperyment, potwierdzający tezę, że “nie ilość czasu – a uważność” matki na swoje dziecko – jest podstawą w budowaniu dobrej relacji: “Jak irytująca jest dla dziecka taka opóźniona reakcja, udowadnia eksperyment, w którym matka i dziecko komunikowały się ze sobą za pomocą transmisji telewizyjnej. Dwumiesięcznym maluchom udawało się, o dziwo, bez najmniejszego problemu, prowadzić dialog i utrzymywać interakcję za pośrednictwem obrazu telewizyjnego. Jednak kiedy eksperymentatorzy opóźnili nagrania matek tylko o 30 sekund, dzieci reagowały z widocznym niezadowoleniem. W zachowaniach matki nie było nic złego, po prostu nie pasowały już do wkładu dziecka w rozmowę, wcześniejszego o 30 sekund. Dzieci coraz bardziej odwracały się od ekranu i zerkały nań tylko krótko, z ukosa. Interakcja zgubiła rytm”. (Kirkilionis: 2011 s.120).

16 thoughts on “Nie radzę sobie… Jestem złą matką”

    1. Tak, to nie łatwe, ale okazuje się, że kiedy postawimy sobie to za cel, znajdą się też sposoby i ludzie, którzy wesprą. 🙂 Co więcej, kiedy robi się dla siebie te miłe drobne rzeczy (małymi krokami, powoli), z czasem stają się one nawykiem i dodają energii (mimo, że pozornie wydaje się, że 15 min dziennie dla siebie niczego nie zmieni). Nasz mózg szybko przyzwyczaja się do tego co dobre – bo to zwykle połączone jest z entuzjazmem, z przyjemnością – a on dzięki temu bardzo szybko się regeneruje i rozwija.

  1. Mając małe dziecko (2lata) jak tylko zaśnie mam czas dla siebie na ćwiczenia, które uwielbiam robić i trudno nawet jeśli naczynia muszę schować do zmywarki czy powiesić wyprane pranie czy jesli to zrobię za 40 minut albo nawet 1h coś się stanie? a radość po ćwiczeniach pomimo zmęczenia jest naprawdę do tego stopnia budująca, że dostaję powera na kolejne 2h i wtedy ogarniam kuchnię itp.

    1. Aż miło poczytać 🙂 Zadbanie o siebie to naprawdę najlepsze, co można zrobić, szczególnie we współczesnym zabieganym świecie.
      Dziękuję za budujący komentarz i życzę dużo dobrej energii na co dzień 🙂
      Do “usłyszenia” 😉

  2. I tak oto pojawił się w naszym życiu mały człowiek i wywrócił wszystko do góry nogami. Ma już prawie 2 lata i jest bardzo absorbujacy. Sa chwile kiedy czuję ogromna więź i czułość ale niestety sa też dni kiedy odczuwam głównie poirytowanie a nawet niechęć. Sa dni kiedy żałuję, że zostałam mama. Cierpliwość mi szybko topnieje w ciagu dnia, wybucham złościa, zmuszam się do zabawy z małym, do czytania mu bajek. Brakuje mi mojej przestrzeni, czasu dla siebie, często nie mam siły i czuję znużenie, moja relacja z mężem zmieniła się, nie mamy dla siebie tyle czasu co kiedyś, jesteśmy oboje zmęczeni. Mam nadzieję, że jak wrócę do pracy a synek do przedzszkola, będzie lepiej. Sa dni kiedy jest po prostu walka by przetrwać.

    1. Aniu, dziękuję, że się tym dzielisz. Piszesz o tych trudach i wymagających okolicznościach. Rozumiem je.
      Nie wiem, czy wiesz, ale mamom dzieci o wyjątkowych potrzebach jest podobnie trudno i wiele z nich ma takie właśnie myśli: “mam dość”, “nie powinnam być mamą” itd.
      Chcesz o tym pogadać? Napisz do mnie maila.
      Tymczasem ślę moc dobrej energii <3 Magda

      1. Aniu, moje dziecko ma niespełna 1,5 roku, ale również od samego początku jest bardzo absorbujące i moje odczucia co do macierzyństwa są bardzo podobne. W dodatku mąż uważa, że to moja wina, że to przeze mnie, bo za bardzo skupiam się na dziecku. Wg mnie inaczej się nie dało, bo ona od początku domagała się nieprzerwanej uwagi. Córka ma bardzo słaby sen i kiedyś nawet powiedział, że to też przeze mnie bo od początku miała za cicho do spania, że chodziłam przy niej na palcach ;).
        W momencie, kiedy pisałaś swój komentarz, Twoje dziecko było już starsze, a od tego momentu minęło pół roku, dlatego zastanawiam się, czy jest Ci teraz łatwiej (chociaż trochę)? Czy masz więcej przestrzeni dla siebie?

  3. Przeczytałam do połowy i poszłam sprzatac. Zbyt często krzyczę na dzieci, poszlam z tym w ślady swojej matki, na szczęście nie bije ich tak jak ona to robiła. Jednak jest mi trochę lepiej z tym że to jednak pany naukowcy mówią że tak pracuje mój mózg i układ nerwowy. Fajnie. Szkoda że to nie zmieni mojej i dzieci sytuacji bo mąż nijak nie wesprze mnie żebym mogła odpocząć albo się wyspac. Bo przecież on jest kierowcą i on musi być wypoczęty do pracy. Ja siedzę w domu a przecież to żaden problem utrzymać porządek przy dzieciach. Mam nadzieję inaczej wychować syna.

  4. Mój miał tak że jak szłam pod prysznic to się zaraz budził – nie mogłam się nawet umyć. Nawet jak mąż się nim zajmował to mały nie chciał się uspokoić i krzyczał póki nie przyszłam.

    1. Słyszę, że miałyśmy podobnie. To bardzo trudny i wymagający czas i obszar. Jest grupa dzieci, które potrzebują więcej bliskości i tak tę potrzebę właśnie manifestują. Jak jest u Was obecnie?

  5. Ja za każdym razem czuję się winna, że w pewnym momencie chciałabym żeby dzieci po prostu zniknęły. Później mam straszne wyrzuty sumienia i sama siebie zadręczam, że mogłam tak pomyśleć. Wczoraj czułam się okropnie, dzieci szalały, nie miałam dla nich już cierpliwości, nie było żadnych krzyków, ale sama myśl, że już nie mam siły, wychodzę, po co jesteście.
    Leczę się na nerwice lękowa, ciągle się boję o swoje dzieci i o siebie, niepotrzebnie się nakręcam i cierpię strasznie. Teraz wszystko jest wzmozone, przez szkole w domu, złobek w domu i pracę w domu. Już wiem, dlaczego jestem bardziej nerwowa… Robiłam wszystko na już, w jednym momencie.

  6. Jestem mamą 2,5 latka i prawie 1,5 rocznej córki…. Chciałam i bardzo się cieszę , że mam Skarby rok po roku…. Kiedy urodził się synek miałam pełno cierpliwości a naprawdę był i jest bardzo wymagający. Radziłam sobie w drugiej ciąży kiedy niespełna roczniak uczył się siadać, chodzić itp. Kiedy pojawiła się córka, wszystko było dobrze póki po miesiącu od narodzin Mąż nie wrócił do prqcy…. Pracy która trawała średnio 11 godzin. Dodatkowo brał zajęcia na weekend bo pieniędzy mało…. Wysiadłam. Mój organizm po drugiej ciąży długo się zbierał a tu dwójka maluchów… Zero czau dla siebie, płacz, niechęć, poczucie winy że płaczę, że krzyczę że mam ochotę uciec… A przecież to moje Skarby…. Ciągle kłótnie z Mężem, że go nie ma, że nie daje rady… Nawet teraz jak to pisze to łzy cisną się do oczu… Właśnie postanowiłam wrócić do pracy…. W głębi duszy tak bardzo się boję i tak bardzo się cieszę…z Mężem dograliśmy grafik, że to on będzie z Dziećmi kiedy ja będę w pracy.. A juz jestem oceniania, że zostawiam tak małe dzieci…KOCHAM je nad życie ale czuję, że ta praca pomoże mi, żeby ten czas który będę z nimi będzie radośniejszy, spokojniejszy bo i ja odżyje….

  7. jestem mamą 2latka i 9latki, żoną męża który jest ignorantem, który każe się prosić aby pomóc, zarówno córka jak syn są dziećmi energetycznymi. Syn do roku nie przesypiał ciągiem 1h, teraz śpi lepiej. Córka też była z tych mamusiowych, nie potrafiła zasnąć beze mnie do 5roku życia. Jak syn się urodził, nieprzespane noce, i też mój wiek 40lat, oraz mąż który nie pomagał bo on chodził do pracy, ja w domu więc mogłam być nie wyspana… doprowadziły mnie do wyczerpania, nadmiernnej nerwowości. Kłótnie w domu, krzyk i płacz to zdaża się dość często. Jestem świadoma że tak długo nie pociągnę, nie mogę liczyć na męża, nawet chciałabym się od niego uwolnić, bo on głównie jest powodem moich napadów złości. Nie chcę tak dłużej, nie chcę aby dzieci słyszały mój krzyk, nie chcę być taką matką. Nie wiem czy rozwód mi pomoże, ufam że tak. Ale boję się, że będę musiała się dziećmi dzielić, boję się ich osądu, że to ja jestem ta zła, ta co rozbiła rodzinę. Mąż zawsze jest spokojny co jeszcze bardziej mnie nakręca. Nienadwidzę siebie i jego, kocham moje dzieci. Co robić aby odzyskać radość, zostawić ten bagaż i być matką do której dzieci będą wracać, którą będą kochać, śmiać się a nie sie jej bać.

  8. Dziękuję za ten post. Jestem mama wymagajacej 15-miesiecznej córeczki. Dzisiaj jest dzień, w którym mam ochotę uciec, bo i tak jestem beznadziejna matka. Od urodzenia nie śpimy, myślałam że już gorzej być nie może, ale przy tym kolejnym regresie już nie mam sił… Może by było inaczej gdyby udało mi się zdiagnozować depresję od razu po porodzie, a nie po roku.. Popełniłam tyle błędów. Powiedziałam tyle słów i miałam tyle myśli, których żałuję… W tym momencie lecze się i jest już lepiej, ale mój organizm wysiadl. Dziękuję za przypomnienie, że muszę zadbać o siebie, aby móc zadbać o córkę.

  9. Mam tak samo jak Wy dziewczyny. Moja córeczka ma już 15miesięcy, od początku była i jest bardzo wymagającym dzieckiem, bardzo płaczliwym, cały czas potrzebuje mojego zainteresowania. W początkach trudno było wyjść do łazienki, nie wspominając o przygotowaniu obiadu czy jakiego kolwiek innego posiłku czy posprzątaniu. Miałam to szczęście, że moja Mama mi bardzo pomagała od samego początku i nadal pomaga. Ale jestem na takim etapie, że już nie chce Jej tak bardzo obciążać wiadomo, że Ona też potrzebuje czasu dla siebie na regeneracje , sprawy codzienne, prace. Więc jestem częściej sama z córeczką i po mimo, że już jest dużo lepiej w porównaniu do pierwszych miesiecy . Mimo to są chwilę kiedy sobie totalnie nie radzę z wychowaniem dziecka, ogarnieciem obowiązków domowych. To wszystko czasami mnie przerasta, mam dość. Jestem na siebie zła, że nie potrafie sobie poradzić, opanować nerwów mojego Skarbka i do tego zająć się domem. Kocham moją córeczkę nad życie. Ale nie wiem czasami już co robić. Obwiniam się, że jestem zlą .matką. Że moja kruszynka zasluguje na lepszą Mame. Czasami jestem tak bardzo zmęczona.. a mój mąż pyta się po czym ,skoro caly dzień w domu siedze . Czasem czuje się niedoceniona. Chciałabym dać wszystko co najlepsze mojej córeczce ale nie wiem czy się do tego nadaje.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *