Choć to stwierdzenie zabrzmi pewnie nieco trywialnie – zaryzykuję: 😉  

Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci były szczęśliwe. Teraz i w swojej dorosłości.

I choć termin “szczęście” jest raczej trudny do zdefiniowania, a w słownikach próżno szukać jednej, obiektywnej jego definicji, każdy z nas ma jakieś własne wyobrażenie tego, czym ono właściwie jest. Jedni mówią o nim jako o zdrowiu, miłości i dobrych relacjach z innymi, inni kojarzą je z satysfakcjonującą pracą, efektywnym rozwojem zawodowym i niezależnością finansową, a jeszcze inni utożsamiają je z ulotnym, acz radosnym stanem umysłu, z wolnością, siłą i umiejętnością radzenia sobie w różnych życiowych sytuacjach… Ile ludzi, tyle definicji szczęścia. Ilu rodziców, tyle pomysłów na spełnione życie ich dzieci…

Szczęśliwe dziecko w powszechnym ujęciu

Zastanawialiście się jednak nad tym, czy powszechne, rodzicielskie wyobrażenie szczęśliwego życia Waszych dzieci jest tożsame z ich własnym poczuciem szczęścia?

Ja miewam co do tego niemałe wątpliwości. Wynikają one głównie z tego, że mamy, zdaje się, głęboko zakorzenione i stereotypowe przekonanie o tym, że dziecko jest szczęśliwe wtedy, kiedy raczej nie płacze, często się uśmiecha, jest bezkonfliktowe, zadbane, czyste, towarzyskie, chętnie wykonuje polecenia rodziców, odnosi sukcesy w sporcie i w nauce, w szkole i poza nią.
Ale czy taki obraz dziecka nie kłóci się dość istotnie z biologicznymi i naturalnymi prawami i etapami jego rozwoju? Owszem spotyka się dzieci o spokojniejszym usposobieniu, uśmiechnięte i zadbane i to nie oznacza z gruntu, że one są nieszczęśliwe.  Nie chciałabym być źle zrozumiana… Chciałabym tylko zwrócić uwagę na to, że dość często dorośli próbują (znanymi im jeszcze z czasów swojego dzieciństwa, sposobami) zmienić swoje dzieci i dopasować je do wymarzonej i idealistycznej wizji grzecznego i rozkosznego malucha. 

Tylko czy miarą szczęścia jest to, że dziecko jest “ładne”, posłuszne, ciche, wzorowo się uczy i zachowuje? Czy takie cechy nie świadczą często o konsekwencjach wychowania, które nie uwzględnia emocji i najważniejszych potrzeb młodego człowieka? Czy nie jest trochę tak, że dziecko, które dzielnie wypełnia polecenia rodziców i innych dorosłych, zatraca w końcu niebywale istotną część samego siebie? Czy nie staje się nazbyt podporządkowane i przeźroczyste?

A czy my, dorośli, oddychamy pełną piersią i czujemy się wolni, wędrując przez życie z przyklejonym uśmiechem, za którym skrywa się nierzadko ból istnienia? Czy czujemy się dobrze, kiedy ktoś nami steruje i oczekuje od nas bezwzględnego posłuszeństwa? A co z okazywaniem trudnych emocji – czy nie powinny być one traktowane jako naturalny komponent naszego życia? I co dzieje się wówczas, kiedy je wypieramy…?

Zdaje się, że udzielając odpowiedzi na postawione wyżej pytania, moglibyśmy dojść do wniosku, że wymagania, jakie dorośli stawiają swoim dzieciom (aby dostosować je do własnych upodobań), nie najkorzystniej na nie oddziałują.
Kiedy zamiast wsparcia, akceptacji i bezwarunkowej miłości, młodzi ludzie otrzymują szereg nierealnie wysokich oczekiwań, starają się im (mimo wszystko) sprostać i uszczęśliwić swoich rodziców, zasłużyć na ich uwagę, uznanie i miłość. Niestety nie uszczęśliwiają w ten sposób samych siebie…

Po czym więc poznać prawdziwie szczęśliwe dziecko?

Pół żartem, pół serio i ku pokrzepieniu serc 😉 oto moja próba przełamania tego ogólnie postrzeganego “spełnionego dziecka”.  

10 oznak świadczących m.in. o tym, że Twoje dziecko jest szczęśliwe (i prawidłowo się rozwija):

  1. Otwarcie komunikuje i uzewnętrznia swoje emocje i uczucia (nie blokuje ich) – głośno się śmieje, piszczy ze szczęścia, płacze, krzyczy i tupie zawsze wtedy, kiedy odczuwa potrzebę wyrażenia swojego niezadowolenia, smutku, żalu, złości czy frustracji. Nie boi się pokazywać tego, co czuje, ponieważ otrzymuje wspierającą (wyrażanie tych uczuć) postawę rodziców i opiekunów.  
  2. Reaguje jeszcze silniejszymi emocjami (głośniej krzyczy, płacze) w chwili, w której dorosły okazuje mu swoje zrozumienie i wsparcie. Czuje się bezpiecznie w kontakcie z empatycznym rodzicem, daje sobie więc prawo do bycia sobą i rozładowania swoich trudnych emocji.
  3. Co dzień inicjuje dużo swobodnej zabawy (odbywającej się według JEGO własnych pomysłów, reguł i zasad). Robi to odważnie i bardzo entuzjastycznie, ponieważ nie jest przy tym nieustannie zawstydzane, strofowane, upominane i krytykowane przez rodzica.
  4. Chętnie eksploruje świat, np. radośnie biega po kałużach, wspina się na drzewa, tapla się w wodzie i błocie, tarza w trawie i w piasku. Ma zapewniony dostęp do naturalnego i urozmaiconego środowisko “osobotwórczego” i z zapałem z niego korzysta.  
  5. Bywa, że jest umorusane od stóp do głów, na co dorośli nie reagują złością, wstydem i skrępowaniem, a spokojem i (współ)zadowoleniem. 😉
  6. Chętnie zasiada do rodzinnego stołu i w typowy dla etapu swojego rozwoju sposób zachowuje się przy nim 😉 – eksperymentuje w trakcie jedzenia: rzuca nim, dotyka go rączkami, bawi się łyżką, miesza, przekłada, przesypuje itd. Niekiedy odmawia jedzenia określonych produktów i nie zawsze zjada cały posiłek, wie, że rodzic odniesie się do tego ze zrozumieniem, w pełni uszanuje jego decyzje, ponieważ szczerze ufa jemu i jego preferencjom.
  7. Nie zawsze zgadza się na to, co proponuje mu dorosły, i otwarcie to komunikuje (dotyczy to na przykład ubierania się w przygotowane przez rodzica rzeczy, pomysłów na określoną aktywność, spędzenie wolnego czasu czy formę zabawy).
  8. Nie domaga się stale i nie potrzebuje ciągłych pochwał i słów uznania, bo wie i czuje, że rodzic podziela jego entuzjazm i jest nim zawsze żywo zainteresowany.
  9. Potrafi zdecydowanie odmówić innym dzieciom wspólnej zabawy, pójścia razem za rączkę czy podzielenia się swoimi zabawkami. Czasem chce pobyć samo i jasno to komunikuje. Nie chce robić niczego tylko dlatego, że tak “należy” czy “wypada”. Nie reaguje uległością na emocjonalne szantaże w stylu: “Julia jest twoim gościem, musisz się z nią grzecznie bawić, bo więcej do ciebie nie przyjdzie” albo “Daj Tosi swoją zabawkę, bo inaczej będzie jej przykro, a w przyszłości też się z tobą nie podzieli…”.
  10. Nie mówi “dziękuję”, “proszę” i “przepraszam” na rozkaz. Nie zawsze macha do babci i daje jej buziaka na zawołanie albo na siłę przytula się do cioci, z którą widzi się może trzeci raz w życiu.
    I nie, nie oznacza to wówczas, że jest niegrzeczne i niewychowane, a raczej, szanuje siebie i postępuje w zgodzie ze sobą – z tym, co czuje i czego potrzebuje. Nie musi na wszystko się zgadzać, uśmiechać się do wszystkich wokół i udawać kogoś innego, by być akceptowanym i szczęśliwym człowiekiem. Dobrze zna swoją wartość i wie, że nie warto zmieniać się po to, by zasłużyć na czyjąś uwagę, sympatię i uznanie…

Jak wielu współczesnych dorosłych to potrafi…?

Z bliskościowymi pozdrowieniami Magda

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *