Bardzo mnie ta perspektywa wspiera. Wpływa na mnie kojąco i uwalniająco.
I to w obu przypadkach.
1️⃣. Przypomina o tym, że kiedy włącza mi się tryb oceniania, to jest to moment, w którym warto przyjrzeć się, jakie uczucia i niezaopiekowane potrzeby stoją za moimi myślowymi komentarzami, interpretacjami. Bo rzucone w myślach: „ale złośliwa … !”, „co za nieprofesjonalny … !”, nie pomoże ani mi, ani danej „relacji”. Oddali od otwartości, jasnego myślenia, próby zrozumienia oraz rzeczowego komunikowania swoich uczuć, potrzeb, próśb i granic.
Zabierze mi mnóstwo energii. Odsunie mnie od samej siebie, sprawdzenia, jakie uczucia się we mnie otwierają i o jakie potrzeby, stojące za tymi uczuciami, warto zadbać. (Może to być potrzeba przynależności, wspólnoty, wsparcia, poczucia własnej wartości; samoakceptacji i szczerości.).
2️⃣. Wzmacnia mnie w świadomości tego, że kiedy ktoś mnie ocenia, (w mniej lub bardziej bezpośredni sposób) to TO mówi o nim, nie o mnie. O jego historii, doświadczeniach z przeszłości i przekonaniach. O tym, że ON też coś czuje i czegoś potrzebuje.
I kiedy zaczynam szukać tych możliwych uczuć i potrzeb i powoli je rozpoznawać, mam większą otwartość na przyjęcie tej oceny z otwartym sercem. Ze szczerym współczuciem. Ze zrozumieniem.
I z nimi Was tu dziś zostawiam. Niech dodają siły, unoszą i otulają…
❤️❤️❤️