Rozmowa z nastolatką i wnioski dla rodziców

Siedzę naprzeciwko 11-letniej córki mojej koleżanki. Julka nie patrzy na mnie. Ręce skrzyżowane, noga nerwowo uderza o podłogę.
Jej mama mówi, że nie mogą się dogadać. Że dziewczynka ciągle się buntuje. Że jest opryskliwa, złośliwa, wybuchowa.
Ale ja wiem, że pod tym „buntownikiem” kryje się ktoś, kto woła o jedno: bycie widzianą i słyszaną.

– Możemy pogadać, Julcia?
– Okej.
– Twoja mama pomyślała, że…
– Że jestem nienormalna?
– Przykra myśl. Skąd się wzięła?
– Ciągle się na mnie wkurza i wrzeszczy.
– Mhm. To trudne dla was obu, co?
– Może.
– Julka, myślę, że coś cię bardzo martwi i boli, wiesz?
– (milczenie)
– Boisz się, że jak mama się do ciebie dostanie, to zobaczy coś, czego nie chcesz pokazać?

Julia zatrzymuje się w bezruchu. Podnosi głowę.
Czekam spokojnie.

– Nie wiem… Może.
– Boisz się, że jak mama zobaczy ciebie całą – nie tylko wtedy, kiedy jesteś fajna, uśmiechnięta, miła i silna – to co się stanie najgorszego?

Patrzy na mnie. Prosto w oczy. I nagle widzę, że wcale nie jest taka „twarda”, jak chciałaby być. Jej głos mięknie i drży.

– Jak jestem wkurzona, to wszyscy mnie mają dość.
– Czyli masz wrażenie, że ludzie lubią tylko „ładną” wersję ciebie?
– Tak.
– A gdybyś miała pewność, że ktoś kocha cię zawsze? Nawet kiedy jesteś trudna, wściekła, nawet kiedy trzaskasz drzwiami i mówisz coś, czego potem żałujesz?

I wtedy widzę. Jej broda drży, odwraca wzrok. Łzy cisną się do oczu, ale nie pozwala im płynąć.

– (cicho) Nie wiem, czy tak się da…
– Ale chciałabyś?
– Tak.

I wtedy dociera do mnie na nowo – cała ta „złość” to maska. To nie złość. To lęk.

– Powiem ci coś, co chciałabym, żeby każde dziecko wiedziało, Julka. Jesteś wartościowa. Nawet kiedy się złościsz. Nawet kiedy się gubisz. Nawet kiedy masz wrażenie, że nie zasługujesz na miłość. Nie musisz na nią zasługiwać. Masz do niej prawo. Zawsze.

Nie mówi nic. Po prostu spuszcza głowę i pozwala, żeby pierwsza łza spadła na jej rękę… a potem druga, trzecia. Chwilę później łka jak małe dziecko i przytula się do mnie.

Siedzimy w ciszy.

Wzrusza mnie to, że wpuściła mnie do swojego świata.
A po kilku dniach wpuszcza też mamę, która zaczyna coraz uważniej patrzeć, coraz lepiej słyszeć…

I nagle nie widzi już trudnego dziecka. Widzi dziecko, które woła o miłość.
Bo w tym wszystkim nigdy nie chodziło o złe zachowanie.
Chodziło o strach. O samotność. O pytanie, którego Julka nie umiała zadać inaczej:

“Czy zostaniesz, kiedy nie jestem łatwa do kochania?”.

Czasem trzaskanie drzwiami to sposób na sprawdzenie, czy ktoś przez nie wróci…
Czasem krzyk to jedyny sposób, by powiedzieć: “Zobacz mnie. Zostań.”
Bo to nigdy nie jest „trudne dziecko”.
To dziecko, które chce być kochane – nawet wtedy, gdy samo nie wie, jak to powiedzieć.
Magdalena Boćko-Mysiorska