Pewna kobieta na placu zabaw mówi do swojej wnuczki:
-Zobacz, Klarunia, jak chłopczyk się ładnie bawi.
Dziewczynka sypie piaskiem, biega wokół piaskownicy, skacze, pokrzykuje…
-Nie biegaj tak, Klarunia, bo się jeszcze przewrócisz albo buciki zniszczysz.
Dziewczynka pozostaje niewzruszona.
-No brak mi słów na to dziecko. A pani synek zawsze taki grzeczny?
-A co dokładnie ma pani na myśli?
-No taki spokojny chłopczyk. Nie biega w kółko, tylko siedzi i buduje.
-Czyli, chodzi o to, że bawi się cicho, w jednym miejscu?
-No tak! Aż miło popatrzeć…
-Syn jest z natury spokojniejszy, ale też nie zawsze tak jest. Teraz jest wyspany, najedzony i nasycony zabawą ze mną, ale gdyby tak nie było, biegałby pewnie razem z pani wnuczką i głośno piszczał albo płakał.
-To może ona i głodna jest, bo to już czas na jedzenie. – Klaaara! Chodź i zjedz jabłuszko.
Dziewczynka podbiega do babci, wyciera dłonie w chusteczkę i zjada owoce. Pije wodę i trzyma babcie za rękę, po czym dołącza do budowania bazy z moim synem. Wciąż jest pełna pomysłów i energii, ale też łatwiej jest nawiązać z nią kontakt i się dogadać.
-Od razu inne dziecko. Dobrze, że mi pani o tym jedzeniu powiedziała, bo człowiek stary i czasem nie pomyśli. (Śmiech.).
***
Ta krótka historia przypomniała mi o tym, jak ważne jest, aby za każdym razem (gdy tylko mamy możliwość) zapytać rozmówcę, co ma na myśli; co kryje się pod słowami, które nieświadomie wypowiada.
Nie każdy bowiem będzie zastanawiał się nad ich znaczeniem i sensem. Może nas to wkurzać i bulwersować, ale nie zmienimy czyjegoś podejścia do dzieci, unosząc się w każdym kontakcie.
Możemy uczyć się przyjmować, że nie zmienimy innych na siłę. Czasem dużo lepiej sprawdzi się wysłuchanie drugiego człowieka i sprawdzenie, co kryje się pod komunikatami, które wysyła, a także mówienie do niego w taki sposób, w jaki chcemy, aby mówiono do nas i naszych dzieci.
U mnie sprawdza się to od lat i bardzo chciałam się tym z Wami podzielić.
Może wniesie coś dobrego i odejmie Wam trochę napięcia?