Rodzice nie mogą zagwarantować swojemu dziecku szczęścia w jego dorosłym życiu, nie mogą uchronić go przed stresem, odrzuceniem czy stratą. Mogą jednak w decydujący sposób wpłynąć na te systemy w jego mózgu, które przez całe życie odgrywają kluczową rolę w zakresie rozwoju emocjonalnego, poznawczego i społecznego, a tym samym w zakresie jego zdrowia emocjonalnego/psychicznego.
Czym jest zdrowie emocjonalne?
To ogólny dobrostan psychologiczny człowieka. Zbiór cech i umiejętności radzenia sobie ze swoimi emocjami i uczuciami, rozpoznawania i regulowania ich oraz budowania relacji międzyludzkich. To świadomość i znajomość emocji, które odczuwamy (skąd się biorą? gdzie i jak się zaczynają? jaką mają intensywność? kiedy i jak się kończą?). To akceptacja siebie oraz niczym nieskrępowana wiara we własne możliwości, zdolność podejmowania nowych wyzwań i swobodnej realizacji siebie we wszystkich obszarach życia prywatnego i zawodowego.
Jak reagujemy w trudnych sytuacjach?
Kiedy dziecko krzyczy, płacze, tupie, kopie, gryzie albo czymś rzuca, komunikuje w ten sposób swoje emocje i kryjące się za nimi niezaspokojone potrzeby albo rozładowuje napięcia, które zgromadziły się w jego ciele.
Dojrzali dorośli swoje silne przeżycia wyrażają w inny sposób. Nie używają do tego ciała, a to, co czują, przekazują raczej słowami. Potrafią opisać swoje emocje, zająć się nimi – odgadnąć, jakie jest ich źródło, dlaczego pojawiły się w określonym momencie i w jaki sposób je wyregulować.
Skąd te różnice w zachowaniu?
Różnice w wyrażaniu siebie wynikają przede wszystkim z budowy i działania mózgu dziecka i osoby dorosłej.
Zanim zrozumiemy istotę roli dorosłego w emocjonalnym życiu dziecka, warto zapoznać się z kilkoma faktami na temat funkcjonowania mózgu człowieka.
Budowa mózgu
Mózg ludzki składa się z trzech wyspecjalizowanych struktur. Z części:
- gadziej,
- ssaczej,
- racjonalnej.
Gadzia jest najstarszą strukturą, ma bowiem około 300 milionów lat. Jest odpowiedzialna za instynktowne, niewymagające świadomej kontroli podstawowe funkcje życiowe (oddychanie, trawienie, uczucie głodu, sen).
Mózg ssaka (tzw. mózg emocjonalny) pojawił się około 200 milionów lat temu. Odpowiada za powstawanie silnych emocji takich jak strach, złość, stres związany z rozłąką oraz za zabawę, budowanie więzi społecznych czy pragnienie eksploracji.
Największa – racjonalna część mózgu, znana jako “płaty czołowe” czy “kora nowa”, zajmuje 85 procent jego całkowitej masy. W ujęciu ewolucyjnym jest to najmłodsza część mózgu i to właśnie na rozwój tej części my – rodzice, nauczyciele – mamy decydujący wpływ. Mózg racjonalny odpowiada za rozumowanie, twórczość, refleksję, empatię, świadomość własnych uczuć, zdolność przewidywania konsekwencji różnych działań, kojarzenie faktów, myślenie abstrakcyjne, ocenę ryzyka czy umiejętność racjonalnego podejmowania decyzji, a także za regulację emocji.
Zgadnijcie, które struktury dominują u dzieci w chwili, w której przychodzą one na świat?
Oczywiście – gadzia i ssacza. Oznacza to tylko tyle (albo aż tyle), że małym dzieciom trudniej zapanować nad sobą w silnych emocjach i rzeczowo zakomunikować swoje uczucia, dlatego też używają do tego całego swojego ciała – tupią, gryzą, szarpią, biją, rzucają się etc. (Bo który dwu- czy nawet trzylatek potrafi wprost, w pełni dojrzale powiedzieć: “Mamo, płaczę, bo jestem bardzo zły i jest mi przykro – Tomek nie pożyczył mi swojego auta” albo “Mamo, jestem wściekła, bo zależało mi, aby pobawić się dłużej z dziećmi, a ty zabrałaś mnie do domu”?).
Podejście do dziecka oraz reagowanie na nie i na jego zachowania decydują, która część jego mózgu jest i będzie w przyszłości najczęściej aktywowana, a w konsekwencji o tym, czy dziecko będzie mogło cieszyć się dobrym zdrowiem emocjonalnym przez resztę życia.
Co to oznacza w praktyce?
To, jak dziś reagujemy na nasze dziecko – jego zachowania, odruchy i postawy – zdecyduje, w jaki sposób te trzy rejony w jego mózgu (gadzi, ssaczy i racjonalny) będą funkcjonowały w przyszłości.
Czy młody człowiek będzie w trudnych dla siebie sytuacjach reagował aktywowaniem prymitywnych odruchów “uciekaj albo walcz” (czyli kontrole będzie przejmował “mózg gadzi”)? To dzieje się wówczas, kiedy często pozostawiamy dziecko samemu sobie, żeby się wykrzyczało i wypłakało. Kiedy w relacji z nim brakuje akceptacji i bezwarunkowej miłości (Kocham cię zawsze takim, jaki jesteś), kiedy nieustannie je upominamy, oceniamy, negujemy, krytykujemy, kontrolujemy etc.
Czy dziecko skrzywdzone przez nieempatycznych dorosłych, niewrażliwych na jego potrzeby i uczucia w okresie dzieciństwa, odetnie się od uczuć miłości, “mieszczących się” w mózgu ssaków, i nie będzie zdolne do tworzenia trwałych związków?
Czy – o czym marzy wielu rodziców – racjonalny mózg przejmie kontrolę nad systemami emocjonalnymi w mózgu ssaków, co zapewni młodemu człowiekowi cieszenie się “najwyższym poziomem inteligencji emocjonalnej*, najgłębszym ludzkim współczuciem i troskliwością?” [1. Sunderland M., Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka, Warszawa 2012, s. 18].
Jak sprawić, aby mózg racjonalny mógł w przyszłości przejąć kontrolę?
Badacze mózgu i rozwoju człowieka podkreślają, że dzieci nie są w stanie samodzielnie poradzić sobie z trudnymi emocjami (nie rozumieją, co się z nimi dzieje, kiedy doświadczają złości, strachu, smutku, frustracji…) dopóty, dopóki dorośli im w tym nie pomogą.
Nasza żywa reakcja na emocje malucha i chęć towarzyszenia mu za każdym razem, “kiedy tylko zapłacze”, jest z neurobiologicznego punktu widzenia naturalna i bardzo potrzebna. Dzieci muszą niejako skorzystać z racjonalnego mózgu dorosłych – podłączyć się pod niego, aby przetrwać i aby zrozumieć siebie – nauczyć się rozpoznawać i regulować swoje emocje.
Oto 5 ważnych rzeczy, które możemy zrobić, aby pomóc dziecku cieszyć się dobrym zdrowiem emocjonalnym przez całe życie:
1. Zakładać dobre intencje i nie reagować złością na złość
Kiedy dziecko intensywnie wyraża swoje trudne emocje, często mamy poczucie, że jego zachowanie skierowane jest przeciwko nam. Wówczas wydaje nam się, że jesteśmy atakowani i reagujemy swoją złością na złość dziecka. A ono próbuje jedynie wyrazić to, co czuje. Stara się zatroszczyć o jakiejś swoje niezaspokojone potrzeby, bo przecież – jak powtarza Marshall Rosenberg, twórca Porozumienia bez przemocy – za każdym zachowaniem kryje się jakaś potrzeba. Warto ją odkryć i nazwać.
Kiedy zatem odczuwacie, że zbliża się moment, w którym za chwilę wybuchniecie – szybko przypomnijcie sobie, że dziecko nie kieruje swojej postawy przeciwko Wam oraz że jego mózg racjonalny wymaga Waszego wsparcia. Weźcie kilka głębokich oddechów i zamiast krzyczeć – pochylcie się nad emocjami dziecka.
Ja powtarzam wówczas w myślach taką “mantrę”: “Zosia potrzebuje wsparcia. Jej mózg nie radzi sobie z silnymi emocjami. Tylko ja mogę jej teraz pomóc”. (Taki krótki wewnętrzny monolog jest mi rzeczywiście bardzo pomocny).
2. Zawsze autentycznie, czule i wrażliwie reagować na płacz dziecka
Zachowajcie spokój (na ile tylko możecie) i reagujcie na uczucia dziecka ciepłem i szczerym zainteresowaniem. Jeśli dziecko płacze, oznacza to, że pragnie nam coś zakomunikować. Może to być głód, zmęczenie, nadmiar bodźców, słabsze samopoczucie fizyczne czy trudne emocje. Jakakolwiek byłaby przyczyna jego płaczu, pewne jest jedno – dziecko potrzebuje empatii i ukojenia.
Kiedy młody człowiek płacze w samotności, w jego organizmie wydziela się w dużej ilości hormon stresu – kortyzol, a spada poziomu opioidów – substancji chemicznych wzbudzających dobre samopoczucie. Dodatkowo w jego mózgu aktywowane są ścieżki bólu, podobnie jak w przypadku fizycznego zranienia – wskazuje wieloletni badacz mózgu dr Jack Panksepp. [1.por. Sunderland M., Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka, Warszawa 2012, s. 38]
Pocieszanie płaczącego dziecka pobudza u niego nerw błędny, znajdujący się w pniu mózgu. Nerw ten reguluje funkcje głównych narządów wewnętrznych. Gdy wyciszanie dziecka zaczyna przynosić efekty, nerw błędny szybko przywraca porządek w kluczowych systemach organizmu. Do równowagi powraca układ trawienny, rytm serca i oddychania, a także funkcjonowanie układu odpornościowego.
Jednym z największych darów, jakie możemy ofiarować dziecku, jest pomoc w stymulowaniu właściwej pracy nerwu błędnego, by mógł on pełnić swoją uspokajającą funkcję. [2. por. Sunderland M., Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka, Warszawa 2012, s. 45]
Gdy dziecko nie otrzymuje należytej pomocy w radzeniu sobie z intensywnymi uczuciami, jego systemy alarmowe w niższych ośrodkach mózgowych mogą być w późniejszych latach nadmiernie aktywne. To oznacza, że mogą reagować zbyt silnie na mniejsze stresory, a ich “percepcja świata i zdarzeń będzie nasycona poczuciem zagrożenia i lęku, nawet w idealnie bezpiecznej sytuacji”. [3. por Sunderland M., Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka, Warszawa 2012, s. 38]
3. Obserwować dziecko i opisywać to, co widzimy
Nazywać uczucia i emocje – bez zbędnych ocen i interpretacji sytuacji.
Ja to nazywam “stop-klatką”. Nie zapędzam się w myślach do interpretacji tego, co widzę, i do pouczeń, które jako pierwsze przychodzą mi na myśl, np.: “A nie mówiłam, że…” albo “Wiedziałam, że tak będzie…”, tylko opisuję sytuację, nazywam uczucia i emocje dziecka:
“Widzę, że się przewróciłaś”, “Spadłaś z roweru i boli cię kolano”, “Płaczesz, bo Zosia nie chce się z tobą bawić?”, “Tupiesz, bo jesteś rozzłoszczony – nie kupiłam ci lodów?”, “Płaczesz, bo Adaś cię przestraszył?”etc.
Pamiętajmy – dziecko nie manipuluje i nie wymusza – to po prostu niemożliwe z neurobiologicznego punktu widzenia. Aby mogło to robić, musiałoby mieć zdolność “jasnego myślenia”, a do tego konieczna jest obecność kwasu glutaminowego w płatach czołowych. System ten jest u dziecka jeszcze nieukształtowany, co oznacza, że nie jest ono zdolne do racjonalnej analizy i myślenia abstrakcyjnego, a co tu dopiero mówić o manipulowaniu kimkolwiek… 😉
4. Akceptować uczucia i emocje dziecka
Nawet jeśli wydają się nam być istotnie przesadzone, niezrozumiałe albo nieadekwatne do sytuacji – powiedzmy im “tak”. Dzieci w silnych emocjach potrzebują dorosłego, który będzie im towarzyszył, potraktuje je poważnie i z szacunkiem.
My również chcemy, aby ktoś nas wspierał w trudnych chwilach, szanował nasze emocje i traktował je “na serio”. Młodzi ludzie potrzebują tego ze zdwojoną siłą, ponieważ ich kora nowa nie jest jeszcze gotowa na to, aby efektywnie działać.
Ponadto warto pamiętać o tym, że każdy etap rozwoju dziecka ma pewne typowe dla siebie zachowania i reakcje. (Więcej na ten temat przeczytacie tutaj).
5. Zadbać o swoje dobre samopoczucie i wsparcie emocjonalne
Każdy dorosły potrzebuje regeneracji i wsparcia drugiej osoby, szczególnie w sytuacjach, w których odczuwa zmęczenie i przeciążenie nieustanną koniecznością bycia gotowym i uważnym na swoje dziecko.
Jeśli czujecie się często wyczerpani i podenerwowani, to znak, że jesteście biochemicznie rozregulowani. Wyższy mózg (racjonalny) jest zalewany przez hormony stresu, a w rezultacie tracicie zdolność empatii i jasnego myślenia.
Dlatego ważne jest “doładowanie się”, czyli uzupełnienie sił emocjonalnych, by hormony stresu, działające w mózgu i w ciele, wróciły do właściwego poziomu. W przeciwnym razie będziecie odczuwać chroniczny stres, a to nie pomoże w spokojnym kontakcie z dzieckiem i we wspieraniu go w jego trudnych sytuacjach.
Emocjonalne doładowanie się polega na samoregulacji oraz regulacji interaktywnej. Samoregulacja to coś, co robimy samodzielnie, aby się wyciszyć, odprężyć i powrócić do równowagi. Może to być spacer po lesie, czytanie książki, słuchanie muzyki, relaksująca kąpiel, jazda na rowerze, bieganie, joga etc. Regulacja interaktywna polega na spędzaniu czasu z innymi dorosłymi (partner, przyjaciele, znajomi) – na rozmowie, dzieleniu się swoimi wątpliwościami i przemyśleniami oraz na wyrażaniu swoich uczuć. Badacze podkreślają, że stymulująca konwersacja z odpowiednią osobą może obniżać poziom hormonów stresu oraz aktywizować poziom dopaminy oraz pobudzać wydzielanie opioidów, zapewniających wspaniałe samopoczucie. [5. por. ebd. s. 258]
Spokojny rodzic to również spokojne dziecko…
Pochylenie się nad dzieckiem, kiedy krzyczy, płacze czy tupie, nawet w chwili, w której wydaje się, że nie wydarzyło się nic wielkiego, nie oznacza, że pozwalamy dziecku na „wchodzenie sobie na głowę”, wszczynanie awantur i niegrzeczne zachowania. To pomoc w wyciszeniu się i zrozumieniu tego, czego aktualnie doświadcza, oraz próba nauczenia go, jak może poradzić sobie w podobnej sytuacji w przyszłości.
To świadomość, że przede wszystkim my, dorośli, mamy wpływ na to, które struktury w mózgu dziecka będą aktywowały się dzisiaj oraz przez resztę jego życia, a co za tym idzie – czy będzie ono:
- umiejętnie wyrażać swoje trudne emocje i regulować je,
- rozpoznawać i komunikować swoje potrzeby,
- dobrze odnajdywać się w trudnych życiowych sytuacjach,
- budować trwałe i serdeczne relacje z innymi ludźmi,
- wierzyć w siebie i akceptować siebie takim, jakie jest,
- realizować swoje marzenia i plany,
- podejmować się nowych wyzwań,
- cieszyć się dobrym zdrowiem fizycznym i psychicznym…
Czego bardzo serdecznie życzę Wam i Waszym dzieciom. 🙂
Magda
*to umiejętność rozpoznawania własnych uczuć i stanów emocjonalnych innych ludzi; to zdolność regulowania swoich emocji i kierowania nimi.