Osiem rzeczy, których dorośli nie lubią tak samo jak dzieci, jednak często o tym zapominają…

“Córeczko, posprzątaj swoje zabawki!”, “Synku, zjedz jeszcze trochę – zostawiłeś na talerzu połowę obiadu”, “Wynieś śmieci”, “Nie, tak się tego nie robi!”, “Nie wyjdziesz na dwór, dopóki nie odrobisz lekcji!”, “Nie mam czasu, pobaw się sam”, “Pośpiesz się, bo nie zdążymy do przedszkola” – to lista zaledwie kilku komunikatów, które codziennie kierujemy do swoich dzieci. Chcemy przecież, żeby angażowały się w naukę i w obowiązki domowe. Często mówimy, że robią coś inaczej niż “trzeba”, wciąż je pośpieszamy, kontrolujemy, moralizujemy, a czasem również odtrącamy.

Kiedy nas nie słuchają i postępują niezgodnie z naszymi oczekiwaniami, okazujemy swoje niezadowolenie, wpadamy w złość i wybuchamy…

Tymczasem gdyby tak wziąć głęboki oddech i spróbować za każdym razem postawić się w sytuacji dziecka, może łatwiej byłoby je zrozumieć i pogodzić się z odmową?

Bo czy my, dorośli, lubimy, kiedy zmusza się nas do robienia czegoś, na co nie mamy ochoty? Czy dobrze czujemy się w sytuacji, kiedy ktoś próbuje ciągle nami sterować? Czy lubimy być wciąż poprawiani, poganiani i pouczani?

Oto lista rzeczy, których dorośli nie lubią tak samo jak dzieci, jednak często o tym zapominają:

1. Kontrolowanie

Kiedy ktoś wiecznie nad nami stoi i nieustannie nas sprawdza, odbieramy to najczęściej jako wyraz braku zaufania do nas. Czujemy, że nie możemy poruszać się swobodnie w jakimś konkretnym zakresie. Nie chce nam się wtedy pracować, twórczo myśleć i działać. Dodatkowo trudno nam budować dobrą relację w poczuciu, że brak w niej ufności i wiary w drugiego człowieka.

Podobnie czują nasze dzieci, kiedy wciąż je sprawdzamy i nie pozwalamy im swobodnie eksplorować świata. Nie mówię tutaj o sytuacjach, w których mogą być zagrożone, np. wybiec na ulicę, skaleczyć się ostrym nożem itp. Mam na myśli raczej zwykłe codzienne czynności, w których dziecko chce czuć się autonomicznie.

2. Pośpiech

Jest czymś, czego (jako dorośli) nie lubimy chyba najbardziej. 😉 Napięcie rośnie, wszystko wypada nam z rąk, czujemy się zestresowani i brakuje nam cierpliwości. Zapominamy o tym, co mieliśmy zrobić, albo co gorsza – robimy kilka rzeczy naraz, myśląc, że w ten sposób przyśpieszymy tempo swojej pracy. Nic bardziej mylnego, nawet naukowcy dowodzą, że jest inaczej. Wyniki badan na temat wielozadaniowości mózgu przytaczam tutaj.

Dzieci również nie lubią pośpiechu. Widać to szczególnie rano, kiedy, nie zawsze wyspane i ledwo jeszcze obudzone, na komendę rodziców muszą wszystko robić “na szybko”: szybko się myć, szybko się ubierać, szybko jeść, szybko się pakować. A hormon stresu (kortyzol) wzrasta z sekundy na sekundę wprost proporcjonalnie do tempa działań. Dzieci stają się nerwowe, płaczliwe i niechętnie współpracują.

3. “Praca po pracy”

Na co dzień mamy ogrom obowiązków – pranie, sprzątanie, gotowanie, zakupy, praca zawodowa, opieka nad dzieckiem. Często czujemy się zmęczeni i przeciążeni zbyt dużą ilością zadań do wykonania. Kiedy dodatkowo okazuje się, że np. część pracy z biura musimy zabrać ze sobą do domu (w którym nota bene czekają spragnione kontaktu z nami dzieci), czujemy złość i opór.

Podobnie czują nasze dzieci, kiedy są po całym dniu zabawy w przedszkolu czy nauki w szkole i zmęczone wracają do domu. Często marzy im się wtedy odpoczynek i czas na nudę. A tu jeszcze wieczorne zajęcia dodatkowe (nie zawsze zgodne z zainteresowaniami dziecka), cztery prace domowe do odrobienia, przygotowanie się do sprawdzianu czy klasówki. Oczywiście, że pewnych rzeczy nie da się zmienić – nauka, przygotowanie się do testu czy odrobienie prac domowych są (niestety) częścią życia większości współczesnych dzieci – ale czy nie warto zaplanować tej nauki nieco wcześniej i może zrezygnować z posyłania dzieci na nieobligatoryjne zajęcia. Każdy chciałby móc pozwolić sobie na chwilę “nicnierobienia”, dzieci również. 😉

4. Zmuszanie do jedzenia

Znacie ten obraz: święta albo zwykły obiad u rodziców, dziadków czy wujostwa. Jesteście już naprawdę syci albo po prostu nie macie ochoty na daną potrawę, ale gospodarze mimo to nie dają za wygraną: “No zjedz jeszcze ciasto”, “Zrobiłam pyszną zupę z imbirem – nie poczęstujesz się nawet?”, “Mama przygotowała trzy rodzaje śledzi – zobacz, jakie są pyszne”, “Czemu tak mało dzisiaj zjadłaś, nie smakuje ci?”, “Niewiele zjadłaś – na pewno zmieścisz jeszcze kawałek ryby”. Czy nie denerwuje was, kiedy ktoś na siłę zachęca was do jeszcze jednego kęsa, do jeszcze jednej łyżki?

Dzieci dokładnie wiedzą, czy i kiedy są głodne. Niekiedy coś im nie smakuje albo nie mają na coś ochoty. Często czują też, że dana potrawa czy produkt mogą im nie służyć. Zmuszanie dzieci do jedzenia jest dla nich bardzo męczące. Zniechęca, wywołuje w nich złość i dodatkowo pokazuje im, że może nie warto ufać sobie, skoro mama i tata wiedzą zawsze lepiej…

5. Zmuszanie do robienia rzeczy, na które zupełnie nie ma się ochoty

Chyba każdy dorosły ma takie dni, w których chciałby zaszyć się w domu, położyć na kanapie i poczytać książkę albo obejrzeć dobry film. Kiedy w takich chwilach inny dorosły zmusza nas do wyjścia do pubu, na koncert czy na spacer, przeciwstawiamy się, bo to nie jest zgodne z naszymi aktualnymi potrzebami.

Dzieci mają podobnie. Nie zawsze mają chęć, by wyjść na dwór, na spacer do lasu czy jechać w przymusowe odwiedziny do znajomych. Dzieci mają swoje potrzeby i tak samo jak dorośli nie lubią, kiedy tych potrzeb się nie szanuje.

6. Bycie okłamywanym

Nie lubimy, kiedy inni są wobec nas nieszczerzy. Kiedy nie mówią nam prawdy albo próbują zataić przed nami jekieś informacje. Czujemy, że intencje tych osób wobec nas nie są najlepsze, w rezultacie przestajemy obdarzać je zaufaniem i najczęściej zaczynamy się oddalać. Trudno budować relację na braku wiary w drugiego człowieka.

Dzieciom również trudno jest ufać dorosłym, którzy ich okłamują. I nawet jeśli dorosłym wydaje się, że dziecko nie zauważy pewnych “drobnych nieszczerości” – ono wyczuje je i odczyta szybciej, niż można sobie wyobrazić. Warto pamiętać o tym, że dziecko wielokrotnie zawiedzione przez rodzica to też dziecko, któremu trudno jest odważnie i ufnie kroczyć przez życie.

7. Ignorowanie

Każdy z nas chce czuć się zauważony i nielekceważony. Zarówno dorośli, jak i dzieci potrzebują czuć, że ktoś szczerze i z pełnym zainteresowaniem im towarzyszy. Dorośli pragną czuć się zauważeni najczęściej przez swoich życiowych partnerów, przyjaciół, bliskich. Nie lubią, kiedy lekceważy się ich opinie czy uczucia. Dzieci natomiast chcą być dostrzegane przez dorosłych, którzy obecni są w ich życiu. I nie chodzi tutaj o wygłaszanie pochwał w stylu: “Ale piękny rysunek” albo “Ślicznie ułożyłeś te puzzle”, ale raczej o pełne akceptacji i miłości bycie z dzieckiem i nieignorowanie jego potrzeb, próśb czy emocji (również wtedy, gdy są one trudne).

8. Brak zrozumienia i (niekonstruktywna) krytyka

To coś, za czym nie przepadamy zarówno w pracy, jak i w relacjach osobistych. Kiedy czujemy, że nasz pracodawca, nasi koledzy, przyjaciele czy partnerzy za wszelką cenę stawiają na swoim i nie próbują nawet nas wysłuchać i zrozumieć naszego punktu widzenia, czujemy się sfrustrowani i osamotnieni.

Podobnie odczuwają nasze dzieci, kiedy nie wczuwamy się w ich położenie. Kiedy nie próbujemy zrozumieć, dlaczego coś zrobiły, dlaczego coś powiedziały, kiedy je krytykujemy, zanim jeszcze dowiemy się, co leżało u podstaw ich zachowań.

Sfery uczuć dorosłych i dzieci są do siebie bardzo podobne. I choć niejednokrotnie zdarza nam się o tym zapomnieć – dzieci także chcą żyć w zgodzie ze sobą i swoimi odczuciami. Chcą być swobodne, czuć się wartościowe, kochane, szanowane i akceptowane. Chcą móc autonomicznie się rozwijać, współdecydować o tym, jak będzie wyglądać ich codzienność i móc doświadczać tego, czego nie lubią, możliwie jak najrzadziej. 😉
Dlatego warto im to umożliwić – spróbować czasem zmienić perspektywę i przypomnieć sobie, co odczuwamy, kiedy znajdziemy się w podobnej sytuacji. Wtedy uczucia i reakcje dzieci przestaną być dla nas tak bardzo niezrozumiałe…

Dziękuję, że mnie odwiedziliście. 🙂

Pozdrawiam Was! 
Magda