Siedzę, piszę do Was i łzy szczęścia spływają mi po policzkach.
Podczas zwykłych-niezwykłych zakupów w centrum handlowym spotkałam dziś pewną kobietę. W pierwszej chwili nie zwróciłam na nią uwagi, ale kiedy zaczęła wyraźnie mi się przyglądać, przyciągnęła moją uwagę. Przez chwilę pomyślałam nawet, że skądś kojarzę tę twarz, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy.
Krążyłyśmy tak przez chwilę wokół sklepowych półek. Nagle, kiedy czytałam skład produktu, podeszła do mnie i nieco drżącym głosem powiedziała:
“Dzień dobry, pani Magdo. Pewnie mnie pani nie pamięta?”. “Przepraszam, ale niestety nie” – odpowiedziałam. “Uczyła mnie pani, kiedy byłam jeszcze w gimnazjum…”.
Tak, mam to! – pomyślałam. Pamiętam… Pamiętam tę dziewczynę. Siedziała zawsze na końcu klasy – w ostatniej ławce, była krzykliwa, zwracała na siebie uwagę, nie pozwalała prowadzić zajęć. Paliła papierosy i nieustannie przeklinała. Nauczyciele mieli jej serdecznie dość i każdego poranka marzyli, żeby nie było jej tego dnia na zajęciach. Trudno było im prowadzić lekcje i realizować program… Dziewczynie szybko przypięto łatkę “trudnej” i zupełnie “niereformowalnej”. Pedagog próbowała do niej dotrzeć, ale bezskutecznie. Sytuacja w domu była naprawdę bardzo skomplikowana, więc i współpraca z rodzicami nie przynosiła rezultatów. Badania w poradni nic nie wykazywały…
Próbowałam pomóc, wesprzeć ją, rozmawiałam na przerwach, wspierałam w kwestiach materialnych, zaprosiłam kilka razy na zajęcia taneczne, artystyczne, teatralne – wiedziałam, że to może ją zainteresować i tak się stało… Ale to nie zmieniło jej nastawienia do nauczycieli, zachowania (również podczas zajęć). Właściwie w pewnym momencie i ja zaczęłam się poddawać. Sądziłam wtedy, że skoro nie widać efektów i wszyscy wciąż narzekają to widocznie to, co robię, nie zdaje egzaminu… Ale zaakceptowałam to, nigdy nie krytykowałam, nie oceniałam, no i cieszyłam się, kiedy (podczas moich zajęć) pozwalała innym spokojnie pracować…
Ale ta młoda dziewczyna, którą poznałam prawie dziesięć lat temu, to dzisiaj zupełnie inna osoba…
Wyszłyśmy na zewnątrz sklepu, usiadłyśmy na ławce i porozmawiałyśmy.
Usłyszałam coś, co naprawdę ogromnie mną poruszyło.
“Pani Magdo, chcę pani podziękować! Pani może o tym nie wie, ale odmieniła pani moje życie. Tylko pani w tamtym czasie pochyliła się nade mną, próbując zajrzeć do mojego wnętrza. Tylko pani próbowała odnaleźć przyczynę mojego zachowania. Nie czułam od pani, tak jak od innych, że jestem nic niewarta, że nic ze mnie nie będzie. Pani zachęciła mnie do zajęcia się tym, co lubię – do malowania obrazów i do spróbowania swoich sił na deskach małego teatru. A na koniec roku (mimo, że ledwo zdałam) pani doceniła to, że w ogóle mi się udało i jako jedyna podeszła do mnie, mówiąc: “Asia, tak bardzo się cieszę, że przeszłaś do następnej klasy. Jak się czujesz?” Później rozmawiałyśmy o moich marzeniach na przyszłość – do dzisiaj pamiętam tę rozmowę…
Mimo że miała mnie pani pewnie trochę dość (śmiech), wierzyła pani we mnie przez te lata i dzięki temu ja zaczęłam wierzyć w siebie”.
Przytuliła się do mnie, a ja nie mogłam nawet słowa z siebie wydusić (co rzadko mi się zdarza 😉 ). Obie się popłakałyśmy…
Asia studiuje na ASP w Warszawie. Chodzi na terapię – dzieciństwo jej nie oszczędzało. Dobrze sobie radzi. Jest spokojniejsza, bardziej uśmiechnięta, myślę, że więcej w niej radości życia… Wiele jeszcze przed nią, ale jak wiele już pokonała.
Mimo że to, co dzisiaj (w sobie) ma i do czego udało jej się dojść, jest tak naprawdę przede wszystkim jej zasługą – jestem szczęśliwa, że będąc tak młodą nauczycielką i osobą w ogóle, potrafiłam wbrew powszechnym praktykom pójść własną drogą – uwierzyć w nią jako w człowieka i dać jej coś, czego tak bardzo jej brakowało: miłość i akceptację…
Uwierzcie w swoja moc – to, co robicie i w jaki sposób to robicie, ma wpływ na każdego człowieka (a już szczególnie młodego), którego spotykacie na swojej drodze. Jeśli nie widzicie efektów swoich działań od razu, nie znaczy to, że Wasza praca idzie na marne. Wszystko, czym się zajmujecie, jest formą kreowania rzeczywistości – swojej i innych ludzi. Dziś znowu sobie o tym przypomniałam… I to jak bardzo…
Pozdrawiam Was ciepło –
Magda