ozmowa z mężem o relacji z dzieckiem.
– Madzia, weź mi wyjaśnij, bo trochę nie rozumiem. Kiedy Ty przebywasz z Wiki i na przykład o coś ją prosisz, to ona zwykle z Tobą współdziała. No dobra, są sytuacje, że jest zmęczona albo rozzłoszczona i wtedy w ogóle jest trudno, ale wiesz – generalnie.
– Masz na myśli, że na przykład mówię Wice, że chciałabym, żeby się ubrała, bo za chwilę wychodzimy i ona zazwyczaj to robi, tak?
– No, dokładnie.
– Trudno Ci z tym, że Wika traktuje nas inaczej, tak?
– No, że mnie trochę mniej szanuje. Wiem, wiem. Z tym szacunkiem jest tak, że mamy wbite przez naszych rodziców, że dzieci mają nas szanować i tyle, a nam chodzi o obustronny szacunek, ale ja ją szanuje, nie? A nie dostaję tego samego w zamian. Co robię nie tak?
– Myślę, że wszystko robisz najlepiej, jak potrafisz.
– Dobra, dzięki, ale wprost, Madzia. Bo to nie działa i tyle.
– A co to znaczy, że ma działać?
– Że ja robię coś, co pomaga jej i mi.
– Czyli, że wspierasz, tak?
– No tak.
– Dobra, to daj przykład tego wsparcia.
– Ok, klasyka więc: Wika nie chce się rano myć, mowię jej, że to dla mnie ważne, żeby miała zdrowe zęby, żeby wyjść sprawnie i zdążyć na czas itd., a ona mnie olewa. Tak to czuję.
– Czyli wyrażasz swoje uczucia, później nazywasz potrzebę, a ona wciąż stawia opór?
– Tak. Rozmawiam tak, jak się uczymy, a ona mimo to nie chce współdziałać.
– I nie wiesz, czemu stawia opór, tak?
– No właśnie. Bo z Tobą w takiej sytuacji raczej współpracuje. Czemu tak jest, ale powiedz wprost, jak myślisz.
– To zależy…
– No wiem, ale ja chcę prosto.
– Dobra, to ja widzę, że często tak jest, że próbujesz nawiązać porozumienie, ale w sumie tylko po to, żeby osiągnąć swój cel. Że kryje się za tym jednak twoja intencja zaspokojenia swojej potrzeby bez uwzględnienia jej potrzeb.
Wiesz, jeśli ktoś poczuje, że interesuje Cię tak naprawdę tylko zaopiekowanie twojej potrzeby i nie wychodzisz naprzeciw potrzebom tej osoby, to pewnie będzie stawiał opór. To naturalny mechanizm.
– Czyli, że tak naprawdę to ja stosuję porozumienie bez przemocy po to, żeby dostać to, czego chcę, zamiast jednakowo zainteresować się tym, czego ona chce, czy potrzebuje?
– W uproszczeniu. Tak to widzę. Często tak jest, że rodzice trochę traktują NVC jako metodę. A to raczej jest wartość, przestrzeń do prawdziwego życia w szacunku do potrzeb i uczuć twoich i innych. Nie mamy tu jedynie zastępować starych metod autorytarnych, ładnym językiem, tak, żeby brzmiał bezprzemocowo. Mamy raczej zrozumieć, że wszyscy jesteśmy ważni i mamy coś cennego do zakomunikowania.
– Kaszana.
– Dlaczego?
– Bo te stare mechanizmy wszędzie włażą i człowiek nawet nie jest ich świadomy.
– Tak, ale zobacz, właśnie je sobie układasz. Powoli zdajesz sobie z nich sprawę.
– Ale ile to trwa.
Rodzicielstwo jest mega trudne. Najtrudniejsze dla mnie.
– Jest, to prawda. Zobacz jednak, ile lat żyłeś takimi starymi przekonaniami i metodami wychowawczymi… Ile funkcjonowałeś w dawnych przeświadczeniach co do dziecka, rozwoju i rodzicielstwa w ogóle. Nie da się zwyczajnie wymazać tylu doświadczeń i zmienić sposobu myślenia niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Można tego dosięgać stopniowo, powoli, z czułością i zrozumieniem wobec siebie, jako rodzica. Daj sobie prawo do błędu, jeśli tu można w ogóle mowić o błędach. Jesteś wystarczająco dobry!
(…)
I z tym przesłaniem pozostawiam dziś również Was, Drodzy. Uczymy się powoli, czasem potykamy, błądzimy, miewamy watpliwości. To naturalna część naszego rodzicielskiego życia. Zaakceptujemy to i siebie. Mamy zwykle do przepracowania lata niełatwych doświadczeń i emocji, jednak jesteśmy wystaczający tacy, jacy jesteśmy tu i teraz. Dbajmy o zdolność przebaczenia sobie i wiarę w siebie, ona dodaje nam skrzydeł w niełatwym świecie rodzicielskich wyzwań…
fot. unsplash