Nie warto wierzyć w przykre myśli o sobie!

– Nic mi nie wychodzi! – rzuca moja córka, drąc kolejną kartkę papieru podczas malowania farbami.

– Co masz na myśli? – pytam.

– Wszystko jest głupie, a ja maluje najgorzej na świecie.

(Tutaj wyrwało mi się prawie: “No coś ty! Malujesz super itd…”, ale się powstrzymałam.).

– Brzmi jak coś trudnego.

– Tak!

Córka wzdycha, “pufffa” i mamrocze pod nosem. W końcu się podrywa, biegnie do swojego pokoju, zamyka się w nim i zaczyna płakać. Idę za nią. Pukam do drzwi.

– Mogę wejść?

– Nie! – krzyczy.

– OK! Jestem blisko, gdybyś mnie potrzebowała.

Płacz córki milknie po kilku minutach. Wchodzę do pokoju za jej zgodą i siadam na łóżku.

– Chcesz się przytulić?

– Wskakuje mi na kolana i mocno mnie ściska.

– Lepiej się czujesz? – pytam.

– Tak. Tylko jestem zmęczona.

– Och… Czego teraz potrzebujesz?

– Leżenia i kakao. Zrobisz mi?

– Pewnie.

Wracam z kakao i mówię:

– Byłaś zmęczona i dlatego trudno było ci malować, co?

– Yhy.

– I głowa ci podpowiedziała, że malujesz najgorzej na świecie?

– Tak!

– A wierzysz w to teraz?

– Nie. (…) Tylko czasem coś mi nie wychodzi.

– Rozumiem to. Ja też tak mam i każdy człowiek na świecie.

– Każdy?

– Tak! Każdy! Dodatkowo w zmęczeniu, braku siły i w dużych emocjach każdy może pomyśleć, że robi się coś najgorzej na świecie.

– Głupie to jest.

– Noo, totalnie niefajne.

– To lepiej w to nie wierzyć.

– Oj tak, ale czasem się zapomina.

– To ja sobie zrobię kartkę.

– Jaką?

– Zaraz ci pokażę.

– Dobra! Jestem jej bardzo ciekawa!

Córka podbiegła do komputera, opracowała plakat z napisem:

“Nie wierzę w to, że jestem najgorsza na świecie. Moja głowa tak mówi z wkurzenia.”

I powiesiła go na centralnej ścianie w swoim pokoju.

A ja poczułam wdzięczność za to, że ✅ nie zaprzeczyłam słowom mojego dziecka o tym, że maluje najgorzej na świecie. Gdybym to zrobiła, córka nie chciałaby się później przede mną otworzyć. Wiedziałby bowiem, że powiem swoje, (czyli że nie jest tak, jak myśli) i to zamknęłoby nas na wartościowy dialog.

Ponadto za to, że ✅ dzięki pochyleniu się nad emocjami córki i naszej bliskości, wspólnie doszłyśmy do tego, że jej głowa w zmęczeniu i emocjach podsunęła jej nieprawdziwą myśl o sobie i nie musi w nią wierzyć. (Ani dziś, ani nigdy).

Oraz za ✅ przypomnienie, że w trudnych chwilach pewne rzeczy nam nie wychodzą, ale to NIE oznacza, że jesteśmy “najgorsi na świecie” i “się “nie nadajemy”. Po prostu potrzebujemy się o siebie zatroszczyć. Wówczas przykre myśli tracą na znaczeniu…

Niech to przesłanie pozostanie z Wami na dłużej. Wypełnia wiarą w siebie i sens empatycznej komunikacji. Tak naprawdę wszyscy się dzięki niej wiele uczymy.