#wrażliwośćmatki🙉🤷♀️
Najpierw trochę posmutniałam, później się wzruszyłam, a na końcu dowiedziałam, że to, co myślę, wcale nie jest zgodne z rzeczywistością…
– Mamo, narysować Ci moje marzenie? – rzuca Wika w ferworze porannych przygotowań.
– No pewnie, bardzo się cieszę, że chcesz się tym podzielić.
I po piętnastu minutach przynosi rysunek, a ja zamieram. Łzy napływają mi do oczu, bo co widzę? Widzę mamę i córkę, razem. Więc co mi się wydaje? Że córka marzy o tym, aby pobyć ze mną sam na sam i mieć mnie blisko częściej, niż ma. A że przy drugim maluszku jest o to czasem trudno, w pierwszej chwili rodzą się we mnie wyrzuty sumienia… Ale po chwili spoglądam na Wikę i dostrzegam lekki, łagodny uśmiech. Oddycham. Wracam do uważności.
– Dzięki, Kochana. A co chciałaś tutaj pokazać?
– No to my, mamo razem.
– Tak sądziłam. – „a jednak miałam rację. Oh, jakie to trudne… jak to wszystko pogodzić…” – myślę i przytulam córkę. Nagle ona rzuca:
– No idziemy dziś razem do szkoły spacerem, nie jedziemy samochodem. To moje marzenie.
– Ojej, super pomysł. Dziękuję!
– To ja jeszcze podpiszę rysunek i gotowe.
– Dobra, kochana.
***
Uffff… odczuwam ulgę.
I myślę też o tym, że warto pytać, sprawdzać, rozmawiać. Nie zakładać niczego z góry, bo czasem można mocno skomplikować relację. Postrzegamy przez filtr własnych myśli, doświadczeń i interpretacji, a one są mocno subiektywne. I chciałam się tym z Wami podzielić, bo to może odnosić się do różnych sytuacji i osób, z którymi na co dzień przebywamy…
To, co widzimy i co nam się wydaje, nie musi być tożsame z tym, co jest naprawdę…
#tocowidzisznigdyniejestpełnią
#bądźuważnyipytaj 😉
❤️❤️❤️
PS mam zgodę córki na udostępnienie… 😉