– Madzia, trochę mnie to irytuje.
– Słyszę, że coś cię złości. Co dokładnie masz na myśli mówiąc „to”?
– To, że proszę Wikę o coś sto razy, a ona wciąż robi na opak.
– Czujesz się wtedy zniecierpliwiony?
– Wkurzony.
– A co cię dokładnie wkurza?
– To, że to, co robię i mówię nie działa.
– Czujesz złość, bo to, co mówisz nie sprawia, że Wika zmienia swoje zachowanie. Dobrze rozumiem?
– Że wiesz, niby twiedzi, że rozumie i że już nie będzie uciekać, kiedy ja chce wracać wieczorem do domu, ale dalej ucieka dzień w dzień.
– A co ty wtedy robisz?
– Wołam ją i się wkurzam. Ona wtedy robi sobie z tego fun i to mnie jeszcze bardziej denerwuje.
– Słyszę, że wolałbyś, żeby się wtedy zatrzymała i wróciła z tobą do domu.
– No tak. Ileż można prosić. Czemu ona mnie nie szanuje, tobie jakoś nie ucieka, nie?
– Ucieka, a właściwie zrobiła kilka razy.
– I jak ogarnęłaś?
– Dwa pierwsze obserwowałam siebie i swoje myśli o tym i ją; sprawdzałam, o co chodzi; skąd się to bierze, jaka potrzeba za tym stoi. Za trzecim pobiegłam za nią i zaprosiłam do zabawy w chowanego za drzewami. Że wiesz, chowamy się przed mamą, która woła nas do domu.
– Nie kumam.
– Weszłam do jej świata. Świata zabawy.
– I to działa?
– Działa, czyli co robi?
– Pomogło Wam wrócić?
– No tak, to wsparło ją i mnie samą. Rozładowało napięcie, które wówczas rosło. Po chwili ja ją znalazłam za drzewem, zaczęłyśmy się śmiać i gilgotać na trawie.
– No i?
– Jak skończyłyśmy, powiedziałam jej, że widzę, że cudnie się bawi, że nie lubi przerywać zabawy z dziećmi i że wiem, jakie to trudne. Wtedy powiedziała, że tak, bo ona nie lubi wracać pierwsza do domu. Lubi, jak wraca z innymi dziećmi. Potem gadałyśmy o moich potrzebach…
– Czyli dlatego mi ucieka?
– Być może w tym rzecz. Chce kontaktu, zrozumienia, porozumienia…?
– Czyli, że moja myśl, że mnie nie szanuje jest trochę bez sensu? Że ona chce empatii, tak?
– Nie wiem, być może i nie oceniam tego, Kuba, czy coś ma sens czy nie. To twoja droga i twój wybór.
– Dobra, to teraz wiem chyba, w czym rzecz i też spróbuję, jak ty to mówisz, uważnie na nią i z tą zabawą… Dzięki Madzia.
– Spoko.
Zobaczcie, co rodzi się w nas dorosłych, kiedy jest nam trudno nawiązać porozumienie z dzieckiem. Nasza złość i poczucie bezsilności mogą i często biorą się stąd, że odczytujemy zachowanie dziecka jako coś, co jest wymierzone przeciwko nam. Jako jego zła intencja. Chęć zrobienia nam na złość. Jako brak szacunku do nas. Tymczasem za zachowaniem dziecka zawsze coś się kryje. Kryją się różne potrzeby. Bycia zrozumianym, wysłuchanym, zauważonym itd. Kiedy pochylimy się nad tym przez chwilę, spróbujemy zauważyć to, co się dzieje, nazwać to, towarzyszyć dziecku w nowym przeżyciu/wyzwaniu, określić jego i swoje uczucia związane z tym doświadczeniem… Kiedy okażemy dziecku szczere i autentyczne (to ważne słowo) zainteresowanie, wesprzemy je i siebie w trudnej sytuacji.
I jeśli sądzicie, że „to nie tak, bo to znów zabierze czas”, bo „dziecko nie ma decydować”; WY przecież chcecie wracać do domu, a nie się znowu bawić, a dziecko „MA zrobić to, o co prosicie tu i teraz”, to zapewniam Was, że nie pomożecie ani sobie, ani młodemu człowiekowi. A emocje, które będą Wam towarzyszyć i apogeum złości, sprawią, że czas powrotu do domu wydłuży się jeszcze bardziej; dziecko będzie zupełnie rozbite i niewspółpracujące (jego mózg przestawi się na tryb walki, ucieczki albo zmrożenia), Wy będziecie mieć poczucie totalnego wypalenia (złość zabiera sporo energii), a później poczucie winy za to, że ostatecznie pewnie podniesiecie głos na dziecko albo siłą wyciągnięcie je z placu zabaw. Na tym wszystkim ucierpi Wasza relacja; bliska więź z dzieckiem. Nie nauczy się ono przy okazji nic innego poza tym, że rodzic ma władzę. Że „większy” i „silniejszy” ma prawo (czytaj: może) działać przemocowo wobec innych.
Kiedy zatem zaczyna ogarniać Was niepisana złość, kiedy w głowie zaczynają pojawiać się deprymujące myśli o tym, że dziecko robi coś przeciwko Wam, zatrzymajcie się na chwilę, weźcie głęboki oddech i przypomnijcie sobie o tym, że za każdą emocją i każdym zachowaniem młodego człowieka stoi jakaś potrzeba. Pochylicie się nad nią, spróbujcie jej dosięgnąć, albo po prostu uważnie towarzyszyć dziecku w tym, czego doświadcza. Często wystarczy po prostu zwykle „widzę, że świetnie się bawisz”, „że chciałabyś jeszcze tutaj zostać”, „że jest ci trudno”; „jestem tutaj, jestem przy tobie” (w zależności od sytuacji), aby złapać dystans i aby dziecko poczuło, że jest dla nas ważne, że chcemy mu towarzyszyć, że nie jest samo…
Kiedy już powróci do właściwej sobie równowagi, pogadajmy o swoich potrzebach, o tym, co jest ważne dla nas, jako rodziców. O tym, czego chcielibyśmy w podobnej sytuacji w przyszłości. Zapytajmy dziecko (jeśli jest na to gotowe), jakie widzi rozwiązania, co warto i można zrobić inaczej… I obserwujemy więcej, zamiast nerwowo działać. Starajmy się wyłączyć ego, zatrzymać myśli, oceny i interpretacje. One wszystkie odbierają nam szansę na porozumienie, na spokojną i pełną obustronnego szacunku rozmowę. Zostańcie w mocy i sile… ❤️
M.
#porozumieniejestważne
#dzieckojestważne
#rodzicjestważny
#zatrzymajmyśl
#pozostańwsileuważności
fot.pixabay