Na Wigilię jechaliśmy w tym roku do mojej ukochanej mamy. Plan był prosty: dotrzeć na 12:00, bo wtedy zaczynaliśmy obiad. Droga do mojego rodzinnego miasta zajmuje 2,5 godziny, więc wszystko było zaplanowane… Aż do chwili, kiedy po długim wieczorze i bardzo krótkiej nocy (wiecie, jak to jest z dziećmi) obudziliśmy się o 10:30. Tak, 10:30.
Poczułam, jak narasta presja. Powinnam już tam być. Rodzina będzie czekać, a mnie tam nie ma. Piszę szybko do mamy:
„Mamo, zaspaliśmy, tak mi przykro, przepraszam! Już się zbieramy!”
Nerwowo zaczęłam organizować wszystkich: „Ubierajcie się szybko, musimy wychodzić!” Chaos. Stres. Dzieci zaczęły to czuć. A wtedy przyszła wiadomość od mamy:
„Jak ja się cieszę, że pospałaś i zadbałaś o wypoczynek. Kochamy Was bardzo, nie spieszcie się. Na co dzień tak dużo się dzieje…”
I nagle wszystko odpuściło. Zrozumiałam, że nikt nie oczekiwał ode mnie perfekcji. To była tylko moja własna presja. Przecież moja mama zawsze nas przyjmuje z otwartymi ramionami, niezależnie od sytuacji.
Moja mama… Zawsze była dla mnie oazą spokoju i akceptacji. Nie kazała mi być cicho, gdy byłam wulkanem energii. Nie wyśmiewała, gdy coś mi nie wychodziło. Nie karała ciszą, nie naciskała, żebym „bardziej się starała”.
Siedziała z nami do późna, żeby wysłuchać, co leży nam na sercu. Trzymała wszystko – trójkę dzieci, dom, trudne małżeństwo z ojcem alkoholikiem – a jednocześnie dawała mi to, co najważniejsze: swoja obecność, bezwarunkową miłość i akceptację.
I to chciałam Wam dzisiaj powiedzieć:
Wystarczy jeden obecny i uważny dorosły w życiu dziecka, aby zmieniać jego świat na lepsze.
Dziecko, które ma choć jedną osobę, która je wspiera i kocha bez warunków, wychodzi w świat z poczuciem, że jest ważne, że jest wystarczające. To fundament, który zostaje z nim na całe życie – niezależnie od tego, co się później wydarzy.
Nie musicie być idealni. Nie musicie mieć wszystkiego pod kontrolą. Wystarczy, że będziecie.
Niech ta myśl zostanie z Wami dziś, na cały rok, a może i na zawsze.
Poczułam, jak narasta presja. Powinnam już tam być. Rodzina będzie czekać, a mnie tam nie ma. Piszę szybko do mamy:
„Mamo, zaspaliśmy, tak mi przykro, przepraszam! Już się zbieramy!”
Nerwowo zaczęłam organizować wszystkich: „Ubierajcie się szybko, musimy wychodzić!” Chaos. Stres. Dzieci zaczęły to czuć. A wtedy przyszła wiadomość od mamy:
„Jak ja się cieszę, że pospałaś i zadbałaś o wypoczynek. Kochamy Was bardzo, nie spieszcie się. Na co dzień tak dużo się dzieje…”
I nagle wszystko odpuściło. Zrozumiałam, że nikt nie oczekiwał ode mnie perfekcji. To była tylko moja własna presja. Przecież moja mama zawsze nas przyjmuje z otwartymi ramionami, niezależnie od sytuacji.
Moja mama… Zawsze była dla mnie oazą spokoju i akceptacji. Nie kazała mi być cicho, gdy byłam wulkanem energii. Nie wyśmiewała, gdy coś mi nie wychodziło. Nie karała ciszą, nie naciskała, żebym „bardziej się starała”.
Siedziała z nami do późna, żeby wysłuchać, co leży nam na sercu. Trzymała wszystko – trójkę dzieci, dom, trudne małżeństwo z ojcem alkoholikiem – a jednocześnie dawała mi to, co najważniejsze: swoja obecność, bezwarunkową miłość i akceptację.
I to chciałam Wam dzisiaj powiedzieć:
Wystarczy jeden obecny i uważny dorosły w życiu dziecka, aby zmieniać jego świat na lepsze.
Dziecko, które ma choć jedną osobę, która je wspiera i kocha bez warunków, wychodzi w świat z poczuciem, że jest ważne, że jest wystarczające. To fundament, który zostaje z nim na całe życie – niezależnie od tego, co się później wydarzy.
Nie musicie być idealni. Nie musicie mieć wszystkiego pod kontrolą. Wystarczy, że będziecie.
Niech ta myśl zostanie z Wami dziś, na cały rok, a może i na zawsze.
Magdalena Boćko-Mysiorska