„Magda, proszę, podpowiedz, co robić, bo ja czegoś tutaj nie rozumiem. Na czym polega to całe Porozumienie bez Przemocy i Rodzicielstwo Bliskości? Że dziecko się złości, wścieka, gryzie, tupie, wrzeszczy albo na mnie pluje, a ja mam mu powiedzieć: „Ojej, widzę, że jest ci trudno”, albo „Jesteś zdenerwowany, jestem obok i kocham cię…”? Mam dawać mu przyzwolenie na to, co ono robi tylko dlatego, że jest małe? Nie mam zgody na to, żeby mnie tak traktowało, ani nikogo innego. Wyjaśnij, proszę, jak to działa” – rzuciła ostatnio bliska znajoma podczas jednej z naszych wieczornych rozmów. Jej zapytanie stało się dla mnie swoista inspiracją, objaśniam więc, “jak to działa” 😉 i o co w tym całym porozumieniu chodzi.
Co nauka mówi o złości dziecka?
O złości przeżywanej przez dziecko z neuronaukowej perspektywy wiemy już całkiem sporo. Naukowcy od lat badają mózgi dzieci i dorosłych i objaśniają, w jaki sposób funkcjonują te niezwykle złożone organy w różnych trudnych emocjonalnie okolicznościach.
W czasie przeżywania złości w mózgu dziecka i w całym jego organizmie zachodzą gwałtowne zmiany, również biochemiczne, które znacząco wpływają na to, w jaki sposób dziecko się zachowuje i jak odpowiada na określone bodźce czy sytuacje.
W trakcie przeżywania złości racjonalna część mózgu dziecka (odpowiadająca m.in. za rozumowanie i zdolność do refleksji, kontrolę uczuć i emocji) kompletnie się wyłącza. Przestaje działać. Dziecko nie jest w stanie myśleć o tym, co robi i w jaki sposób to robi. Dowodzenie przejmuje mózg gadzi, odpowiedzialny za reakcję „uciekaj albo walcz” (w ostateczności pozostań w stanie kompletnego zmrożenia).
Kiedy dziecko wpada w stan złości, a poziom tzw. hormonów stresu (kortyzolu, andrenaliny i noradrenaliny) istotnie u niego wzrasta, wykonuje ono wiele czynności, których zupełnie jednak nie kontroluje. NIE w chwili przeżywania apogeum złości. Dziecko nie myśli o tym, co robi, nie dlatego, że chce kogoś skrzywdzić albo zrobić komuś na złość, tylko dlatego, że nie potrafi opanować tego, co dzieje się z jego ciałem i mózgiem.
Biorąc pod uwagę fakt, że do 7 roku życia funkcjonowanie racjonalnej części mózgu dziecka nie jest najlepiej skorelowane z pozostałymi dwoma mózgami (gadzim i ssaczym) – co powoduje impulsywność zachowań dziecka, jego wybuchowość i brak możności regulowania emocji – nasz mały wielki człowiek podczas przeżywania złości, niezależnie od jej źródła, jest jedną wielką chodzącą (albo w innych okolicznościach – leżącą) bombą!
Dopóty, dopóki nie zrozumiemy faktu, że dziecko samo nie poradzi sobie ze złością, ponieważ biologicznie jest zupełnie pozbawione takiej możliwości, codzienność trudnych dziecięcych emocji będzie nas wszystkich istotnie przygniatała.
Będzie odbierać nam siłę i dobrą energię. Powodować coraz to większe frustracje. I niestety będzie ona niekorzystnie wpływać na rozwój emocjonalny, a co za tym idzie społeczny, intelektualny i psychiczny naszych pociech.
Jak więc wspierać dziecko w złości, a jednocześnie uszanować swoje granice? Albo granice innych, które zostały naruszone?
Jeśli my, dorośli, naprawdę chcemy wesprzeć dzieci w uczeniu się siebie i swoich emocji, w rozumieniu ich, regulacji, no i – co dla nas równie ważne – szacunku wobec innych oraz znajdowaniu lepszych rozwiązań na przyszłość, mamy przed sobą jedno bardzo ważne zadanie: wyłączyć swoją dumę, swoje ego oraz interpretowanie dziecięcych zachowań i postaw: „że brak szacunku!”, „że tak nie wolno!”, „że niewychowany i rozpieszczony” i złapać dystans, bez zbędnych ocen i wartościowania! Bez niepotrzebnego nakręcania się równie niepotrzebnymi myślami.
Czyli że dziecko przekracza granice, a my mamy się na to zgadzać?
Absolutnie nie! Mamy jedynie zacząć „działać” w odpowiedniej kolejności:
1. Najpierw mamy więc za zadanie wziąć głęboki oddech (albo kilka) i udostępnić swoją racjonalną część mózgu naszym dzieciom. One mają się pod nią podpiąć, ponieważ u nas funkcjonuje ona już nieco sprawniej, i powrócić do stanu swojej dziecięcej równowagi.
Aby to mogło się powieść, warto przede wszystkim najpierw nazwać głośno to, co się stało (zrobić stop-klatkę), np. „Nie kupiłam ci zabawki. Podszedłeś do mnie i kopnąłeś mnie mocno w nogę” albo „Zdenerwowałeś się na chłopca, ponieważ zabrał ci samochód. Obsypałeś go piaskiem” – bez ocen, bez opowiadania o uczuciach innych, bez zbędnego gadania. Chodzi o krótkie zatrzymanie tego, co się wydarzyło, i złapanie dystansu.
2. Następnie warto nazwać (możliwie czule) trudne uczucia czy emocje naszego dziecka i pozostać dla niego dostępnym fizycznie i emocjonalnie. Przytulić je, jeśli tego potrzebuje, albo – kiedy nie chce się tulić – zakomunikować gotowość do tego później. Kiedy nazywamy uczucia i emocje dziecka, pozwalamy mu przede wszystkim zrozumieć to, co się z nim dzieje; okazujemy mu swoją wrażliwość i uważność na nie; szacunek do niego, a jednocześnie nawiązujemy z nim prawdziwe porozumienie.
Właśnie te wszystkie elementy są kluczem do rzeczywistego uczenia się przez dziecko.
Uczenia się siebie, relacji, empatii, akceptacji i szacunku wobec innych. Bez tego wszystkiego dziecko nie ma szans na zrozumienie, czym są granice i jak je komunikować, czym są szacunek oraz wartościowa i konstruktywna relacja. Nie da się nauczyć dziecka tych pięknych kompetencji czy wartości, jeśli nie zrozumiemy działania dziecięcego mózgu w złości i naszej ogromnej roli w kształtowaniu tego mózgu.
Zamiast: „Uspokój się!”, „Jak ty się zachowujesz”, „Przestań”, “„Nie wolno bić” (to są komunikaty, których dziecko w złości i tak NIGDY nie zrozumie i nie przyjmie) warto powiedzieć: „Widzę, że jest ci trudno” czy „Jesteś bardzo zdenerwowany/rozzłoszczony”, a następnie: „Chcesz się do mnie przytulić?”, „Jestem tutaj blisko, jeśli będziesz mnie potrzebować”, „Jestem przy tobie”…
Kiedy dziecko doświadczy naszej bliskości i empatii i zacznie wchodzić w stan ukojenia (poziom stresu opadnie, a dowodzenie przejmie zbawienna oksytocyna i endogenne opioidy), stanie się ono naturalnie otwarte na rozmowę i wysłuchanie rodzica. Co więcej – ono samo świetnie poradzi sobie wówczas ze znalezieniem lepszego rozwiązania na przyszłość.
I tutaj następuje prawdziwa nauka! Dopiero teraz mózg dziecka jest, nazwijmy to: chłonny, możemy więc spokojnie porozmawiać z dzieckiem o tym, co się wydarzyło. W dalszym ciągu jednak nie moralizować, nie obwiniać, nie krytykować. To nie ma sensu i niczego dziecka nie uczy.
Jak więc rozmawiać?
Nazywać fakty, uczucia, emocje. Wyrażać prośby, szukać rozwiązań…
„Chłopiec zabrał ci twój samochód. Wtedy w złości obsypałeś go piaskiem, a on się rozpłakał, ponieważ piasek dostał się do jego oczu. Mama chłopca bardzo się tym przejęła. … Co można zrobić następnym razem?” (Jeśli dziecko chce odpowiedzieć, wysłuchujemy i odpowiadamy na to, co mówi; jeśli nie, możemy mu pomóc…).
Dzieci najczęściej znają rozwiązania i dokładnie rozumieją, co się stało… Dajmy im czas na to, czego właśnie potrzebują, i nie zmuszajmy do przeprosin tylko dlatego, że tak wypada. „Przepraszam” zrodzi się samo wtedy, kiedy dziecko będzie na nie gotowe. Zostanie okazane w sposób mu bliski, może nie zawsze bliski nam, dorosłym, ale jednak zostanie…
Dziecko uczy się przez obserwacją i naśladowanie. Uczy się w wartościowej relacji…
Dziecko uczy się regulacji emocji, empatii i szacunku wobec siebie i innych w relacji z nami. Nie ma innego sposobu na włożenie mu do głowy tego, jak warto zachowywać się w określonych sytuacjach. Ono musi to czuć i tym żyć na co dzień. Obserwować i doświadczać naszego szacunku wobec niego i innych ludzi, naszej zdolności regulacji emocji, konstruktywnej i empatycznej komunikacji z innymi…
Swoją delikatnością i wrażliwością na dziecko uczymy je delikatności i wrażliwości na innych teraz i w przyszłości. I nawet jeśli efekty naszej relacji i pracy nie są widoczne od razu, będą się one naturalnie ujawniać w niedalekiej przyszłości. Potwierdzają to setki naukowych badań oraz doświadczenia dziesiątek tysięcy rodziców. Jestem w gronie tych szczęśliwców… 😉
Nie warto unosić się zatem dumą i gniewem. Nie warto odpowiadać złością na złość ani krzykiem na krzyk. To dziecka niczego dobrego nie nauczy. A już na pewno nie szacunku wobec innych! Może jedynie zaburzyć równowagę delikatnych struktur, które właśnie kształtują się w mózgu dziecka, i obciążyć je na całe życie niskim poczuciem własnej wartości, nieustannym poczuciem lęku, winy i brakiem bezpieczeństwa.
Bliskość i porozumienie są fundamentem spełnionego życia naszego i naszych dzieci…
Z serdecznymi pozdrowieniami –
Magda
fot.unsplash.com
https://www.facebook.com/441696222896447/posts/673295743069826/