– Mamo, chcę na dwór.
– Słyszę, ze chciałabyś wyjść.
Wiki, jestem zmęczona i potrzebuję sobie tutaj poleżeć. Tata wraca później, więc jesteśmy teraz same.
– Ale ja chcę iść z Tobą na dwór.
– Jasne, rozumiem. Tylko, że mnie już brakuje energii i chciałabym teraz odpocząć.
– Ale ja nie chcę siedzieć w domu.
– Słyszę cię. Dobra, to co możemy zrobić?
– To… yyy… hmmm…
Już myślę, że pewnie za chwilę córka wybuchnie, zdenerwuje się, rozpłacze, zasmuci… Ale… nie!
Patrzę na nią, a ona ze spokojem siada na podłodze (ja tak zawsze robię, jak chcę pogadać 😉) naprzeciwko mnie i mówi:
– To Ty mamo leż na leżaku w ogródku, a ja będę zbierać ślimaki i podleję kwiaty.
Czuję, jak serce mi rośnie. Normalnie samo zrozumienie sprawia, że czuję się co najmniej o połowę mniej zmęczona. 😀
– O! Dobry pomysł, że też na to nie wpadłam. Dzięki! – rzucam radośnie i przenoszę się na leżak.
– Ale później idziemy na Kępę? –
– No dobra, jak trochę odpocznę.
***
Był taki czas, kiedy nie do końca wierzyłam w to, że tak będzie… Że dojdziemy do takiego momentu w naszym rodzinnym życiu, w którym nasze (dorosłe) potrzeby będą mogły być rozumiane przez córkę. I mimo że bywa różnie, że czasem jej potrzeba bliskiego kontaktu jest na tyle silna, że nie ma zasobów na to, by z wyrozumiałością odnieść się do naszych potrzeb, jestem naprawdę szczęśliwa, że tych momentów jest coraz więcej…
Jeszcze jakiś czas temu córka w podobnych sytuacjach często reagowała (naturalnym dla dziecka! – celowo to podkreślam) wybuchem emocji i zupełną niezgodą na to, że miałaby odłożyć swoje wyjście na zewnątrz na później. W takich trudnych emocjonalnie sytuacjach płakała, krzyczała, rzucała przedmiotami itd. Zawsze wtedy towarzyszyliśmy jej w złości, a kiedy mózg i ciało wracały do właściwej sobie i dziecku równowagi, mówiliśmy córce o tym, co zaszło i swoich uczuciach, a następnie wyrażaliśmy prośbę, co chcielibyśmy w podobnych sytuacjach w przyszłości, albo pytaliśmy ją, co można zrobić inaczej następnym razem, aby nie naruszać czyichś granic (np. przez kopanie, rzucanie, popychanie…) i uszanować potrzeby wszystkich członków rodziny, czy jakiejś społeczności. Swobodnie bez wartościowania kogokolwiek i czegokolwiek gadaliśmy o swoich przemyśleniach. Na tyle, ile chciała, na tyle, ile czuliśmy, że jest to potrzebne.
Czasem odnosiliśmy wrażenie, że córka nas słucha i wsłuchuje się w to, co pragniemy jej pokazać naszą postawą i to, co chcemy jej powiedzieć; że krok po kroku uczy się rozumienia uczuć i potrzeb swoich i innych…, a czasem mieliśmy poczucie, że to nasze gadanie i działanie (w duchu bezprzemocowego porozumienia na co dzień) chyba zupełnie do niej nie dociera… To rodziło poczucie niepokoju i wątpliwości. Jednak dziś coraz częściej widzę, że zarówno w kontakcie z nami i jak innymi ludźmi, a przede wszystkim w kontakcie z samym sobą, moje dziecko coraz lepiej i łatwiej odnajduje się w emocjach, świecie relacji i komunikacji.
Dlaczego się tym dzielę?
Nie dlatego, że chcę pokazać, że fajna ze mnie mama, bo jestem, jaka jestem i jestem w porządku taka, jaka jestem (:)), ale dlatego, żeby dodać Wam siły i wytrwałości… Abyście na co dzień wierzyli w to, że poszanowanie dziecka i uważność na jego uczucia i potrzeby, są ważne; że ważna jest postawa pełna szacunku do swoich potrzeb, jako mamy, czy taty.
Tyle lat pochylania się nad dzieckiem, tyle stresu, emocji, rozmów, ciągłego odsuwania swoich potrzeb na później… Tyle czasu spędzonego na ciągłym powtarzaniu (ale spokojnym – bez oceniania i nieustannego krytykowania dziecka) i mówieniu o tym, co się wydarzyło, jak zachowanie jednego człowieka wpływa na uczucia drugiego itd. Tyle momentów, które sprawiały, że jedyne na co miałam siłę, to płacz… Tyle chwil, w których naprawdę nie starczyło mi cierpliwości… I mimo to, albo dzięki temu wszystkiemu teraz wydarza się tak dużo dobra… ogólnie i szeroko pojętego, bo można by o nim napisać całą książkę. 😉
Naprawdę bardzo mnie to wzrusza i dzielę się tym z Wami, abyście nie tracili wiary w to, co robicie. W to, że bliskość jest absolutnie bezcenna. Dla dziecka, jego samoświadomości, rozwoju emocjonalnego, społecznego, ale i poznawczego, bo przecież to wszystko się ze sobą wiąże… No i dla Waszej więzi… ważnej dziś i w przyszłości…