Dlaczego stare metody wychowawcze niszczą dziecko?

Autorytarny styl przywództwa w rodzinie, który praktykowali nasi dziadkowie i rodzice, stracił na wartości. Coraz częściej zaczynamy brać go pod lupę i kwestionować. Zauważamy, że bazowanie na władzy i autorytecie rodzica warunkowo kochającego swoje dziecko, nieustannie krytykującego je, stosującego wobec niego kary i przemocową komunikację, nie działa. Przynosi oczekiwane rezultaty jedynie krótkoterminowo. Gdy krzykniemy – wzbudzimy w dziecku strach i wymusimy posłuszeństwo. Gdy ukarzemy – wzbudzimy lęk i uzyskamy uległość. Gdy skrytykujemy, zawstydzimy, rozkażemy, zagrozimy, wyśmiejemy… – wzbudzimy poczucie niepewności i otrzymamy uległość…

Akcja = reakcja. Prosty schemat wykorzystywany w niezliczonych obszarach naszej codzienności. Świetnie sprawdza się w zakresie produkcji maszyn, w laboratoriach analitycznych oraz – jeśli jest dobrze przemyślany – na rynkach finansowych. Owszem, w rodzicielstwie też się sprawdza. Ale tylko wówczas, kiedy chcemy uchronić nasze dziecko przed właśnie nadjeżdżającym samochodem, wpadnięciem do głębokiego jeziora albo rwącej rzeki. W każdym razie – przed obiektywnie pojętym niebezpieczeństwem. Jednak w relacji i codziennej komunikacji z dzieckiem, w rzeczywistym towarzyszeniu mu – NIE!

Nie sprawdza się dyktatorski model wychowawczy oparty na strofowaniu, krzyku, szarpaniu i szeroko pojętej manipulacji. Taki model nie działa, ponieważ:

– odziera dziecko z godności!,
– odbiera mu zdrowie i możliwość harmonijnego rozwoju,
– pozbawia je motywacji do działania,
– zabiera mu wiarę w siebie i we własne siły,
– pozbawia je chęci realizacji własnych marzeń i planów,
– uczy uległości, posłuszeństwa, konformizmu – czy jakkolwiek to nazwiemy – razie odbiera autonomię, możliwość samodzielnego myślenia, postępowania w zgodzie ze sobą, a także przedsiębiorczego myślenia i postrzegania rzeczywistości,
– pokazuje, że współdziałanie z ludźmi i komunikacja z nimi polega na nieustannym sterowaniu nimi, używaniu siły i manipulacji,
– uniemożliwia kształtowanie umiejętności brania odpowiedzialności za siebie i innych oraz tworzenie trwałych i konstruktywnych relacji z ludźmi,
– powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu – śmierć komórek nerwowych w strukturach odpowiedzialnych m.in: za regulację emocji, radzenie sobie ze stresem, racjonalne myślenie, planowanie, ocenę ryzyka, umiejętność podejmowania przemyślanych decyzji, a nawet empatię,
– przyczynia się do licznych zaburzeń na tle psychicznym i emocjonalnym (m.in: depresji, stanów lękowych, zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych).

Autorytarne wychowanie, Drodzy Dziadkowie, Rodzice, Nauczyciele i Opiekunowie, nie ma racji bytu, ponieważ niszczy relacje i nie przygotowuje naszych dzieci do wyzwań współczesnego świata.

Potwornie złożonego, labilnego, szybko zmieniającego się i mimo wszystko dość nieprzewidywalnego… Świata, w którym pracodawcy bardziej niż posłusznych wypełniaczy obowiązków szukają jednak, owszem, obowiązkowych, ale i potrafiących myśleć, silnych, znających własne możliwości ludzi. Ludzi umiejących przejąć odpowiedzialność za własne działania, spokojnie i dojrzale komunikować się z innymi i pracować z zespole.

Świata, w którym relacje z bliskimi nie tworzą się same, a czas, jaki im poświęcamy, choć coraz bardziej intensywny, jest też – jak pokazują liczne badania – coraz krótszy. Świata, w którym, aby rzeczywiście budować silną więź z dzieckiem i drugim człowiekiem, trzeba za tę więź wziąć odpowiedzialność i na nią zapracować. Bo nie da się całościowo rozwijać się bez tej więzi ani wzmacniać jej, stosując metodę kija i marchewki. Ona była naprawdę pomocna (choć niezaprzeczalnie wciąż antyhumanitarna) w czasach ery industrialnej. Potrzebowano wówczas starannie dobranych pracowników – rozumiejących najprostsze zasady produkcji, przyzwyczajonych do posłuszeństwa i wykonywania monotonnych mechanicznych czynności. Ludzi obsługujących maszyny, funkcjonujących równie niezawodnie… A takich ludzi wychowywało się najbardziej efektywnie właśnie za pośrednictwem dyscypliny.

Ale czasy się zmieniły! I świat zmienił się nie do poznania! A w tym świecie zmienił się także człowiek, jego mózg i biologiczne uwarunkowania. Są one bowiem dostosowane do nowej rzeczywistości. Tak jak mózg dziecka przed stu laty był inny i dopasowany do ówczesnego świata, tak mózg nowo narodzonego człowieka dopasowuje się do współczesności. To jest prawo natury! Możemy z nim walczyć albo się na nie otworzyć i pomóc dzieciom jeszcze lepiej się w tym świecie odnaleźć.

Stosowanie dawnych metod i schematów już nie przynosi prawdziwie dobrych efektów! Dziś mamy wspierać w dzieciach poczucie ich sprawczości, „wewnętrznego” bezpieczeństwa, samoświadomość, siłę oraz te wszystkich wartości i kompetencje, bez których nie będą mogły odnaleźć się w codzienności ani wieść zdrowego i spełnionego życia.

Nadszedł czas na nowe rodzicielstwo!

Pełne czułości, wrażliwości na dziecko i jego potrzeby. Szacunku do niego i wszystkich jego emocji. Bezprzemocowej komunikacji. Zdolności wsłuchania się w dziecko i to, co chce przekazać. Akceptacji tego, kim jest i jakie jest. Bezwarunkowej miłości…

Ale też szacunku do siebie jako rodzica. Umiejętności zadbania o własne spełnienie i własny rozwój oraz autentycznej wyrozumiałości względem siebie. Zdolności odpuszczenia sobie i przebaczenia wszelkich niedoskonałości.

I w tej nowej erze – nowego bliskościowego rodzicielstwa bez przemocy – wspieram siebie i Was! Wbrew dawnym przekonaniom i powszechnej presji społecznej, że „tak należy”, a tak „nie wypada”… Wbrew wielu opiniom i dobrym radom, które często nie są bliskie ani nam, ani naszym dzieciom… Pragnę dodać Wam odwagi, abyście potrafili pójść własną drogą, czerpiąc z tej świeżej wiedzy na temat naturalnego, zdrowego i wszechstronnego (czytaj: całościowego) rozwoju dziecka to, co najlepsze dla Was i bliskie Waszemu autonomicznemu doświadczaniu. Pozostańcie wierni sobie i swojej rodzicielskiej sile! ❤️

Dużo inspiracji oraz serdeczności dla Was i Waszych pociech –
Magda

#niechtenapelidziewświat #izmieniaświat

fot.unsplash.com