Mamo, chcę zrobić babeczki.
– Rozumiem, tylko, że jest już dwudziesta pierwsza i czuję, że to za późno na pieczenie.
– Czemu?
– Bo jestem zmęczona i chciałabym pójść wcześniej spać.
– Mamo, to jest dla mnie ważne.
– Pieczenie?
– Tak.
– Czemu?
– Bo miałam taki dzień.
– Trudny?
– Tak. Nic mi nie wychodziło.
– Och.
(Cisza.)
– Rozumiem.
(Cisza.)
– Chcesz się przytulić?
– Tak.
(Po chwili.)
– Mamo ja zrobię wszystko, Ty będziesz obok, a tata włoży babeczki do piekarnika i ty już pójdziesz spać. Ok?
– To całkiem dobry pomysł.
– No to chodź! Idziemy!
I poszłyśmy. W przygotowała ciasto na muffiny, a ja jej towarzyszyłam. Później K. ogarnął pieczenie, a ja leżałam na kanapie i się regenerowałam.
Po upieczeniu i wystudzeniu babeczek W. podeszła do mnie. Położyła się obok i powiedziała:
– Dzięki, że się zgodziłaś, mamusiu. Czasem się coś udaje, czasem nie, a teraz się udało.
– Tak. I chciałaś to poczuć?
– Chciałam.
I to uczucie sprawczości zostało z nami na dłużej. Przypomniało mi o tym, że niezależnie od tego, jak wiele rzeczy nam nie wychodzi i jak bardzo życie nas czasem przygniata, możemy robić małe rzeczy i małe kroki, które zaspokajają naszą potrzebę sprawczości. Pozwalają zobaczyć efekty swoich działań, bo kiedy ich długo nie widzimy, przestaje nam się chcieć. Czujemy się znużeni i zniechęceni.
Jeśli mózg nie ma okazji wiązać konkretnych starań z dobrymi (a nawet lepszymi, niż oczekiwane) wynikami pracy, poziom naszej motywacji do działania drastycznie spada. Nieraz mamy wówczas poczucie, że nie potrafimy się zorganizować, coś jest z nami nie tak, jesteśmy niekompetentni i się nie nadajemy…
Tylko że to NIE jest prawda o nas, a komunikat o tym, że ważne potrzeby nie zostały zaspokojone, że w naszym życiu dzieje się coś trudnego i zagrażającego nam.
Kiedy robimy coś, co sprawia, że widzimy „pozytywne” efekty swoich działań, w mózgu aktywuje się dopaminergiczny układ nagrody, uwalnia (neuroprzekaźnik i neuromodulator) dopamina oraz endogenne opioidy, które odpowiadają za dobry nastrój i chęć do działania. Długotrwały brak dopaminy w układzie nagrody wieże się z obniżonym nastrojem, utratą zdolności przeżywania przyjemności i zainteresowań oraz wycofaniem społecznym. Może prowadzić także do zmian chorobowych w psychice. (Czyli wszystkiego, co rzeczywiście nam zagraża).
Dlatego tak ważne jest, aby nie czekać na realizacje wielkich projektów, uwolnić się od pewnych przekonań i zacząć inaczej patrzeć na pewne schematy. Można bowiem czekać na moment, aż dzieci dorosną i dopiero wówczas o siebie zadbać, niemal natychmiast oczekiwać od siebie zdolności radzenia sobie ze swoimi emocjami, bezprzemocowego dogadywania się z dzieckiem, utulenia się w smutku, żalu i złości, które kumulują się w nas od dwudziestu, czy więcej lat… albo zauważyć siebie teraz i zacząć od małych rzeczy, które pozwolą nam poczuć się ze sobą lepiej i łagodniej.
Nasze dzieci potrafią na bardzo intuicyjnym poziomie, na bieżąco iść za tym, czego domaga się ich mózg, umysł i ciało. Potrafią z ogromną determinacją podążać za tym, co pozwala im „ładować baterie”. Tylko w nas, dorosłych, odpala się czasem dawny (nie nasz nota bene) głos z przeszłości, mówiący o tym, że dzieci wymyślają, manipulują i kombinują. Że nie powinny mieć prawa głosu, bo są małe i niekompetentne. I że nie wolno się za bardzo cieszyć i o siebie dbać, robić dla siebie zbyt wiele dobrych rzeczy, bo to przecież czysty egoizm.
Tymczasem dzieci tak pięknie to wszystko robią i dążą do sensu. O ile się im na to pozwala…
Dziękuję, że jesteś córeczko i przypomnisz o tym, co ważne… #mójmaływielkinauczycielu