Wspieram swoje dziecko, kiedy targają nim silne emocje, przytulam je, nazywam to, co się z nim dzieje, podpowiadam, jak radzić sobie w trudnych i stresujących sytuacjach.
Biorę dziecko na ręce, kiedy płacze i nie chce być samo. Noszę, kiedy potrzebuje bliskości. Śpię tuż obok dopóty, dopóki nie zakomunikuje, że chce spać samo. Karmię piersią wtedy, kiedy jest głodne albo intuicyjnie próbuje wyregulować swoje napięcia.
Pozwalam dziecku wyrażać swoje emocje poprzez krzyk, płacz, tupanie i inne bliskie mu formy komunikacji (o ile nie naruszają one granic innych ludzi). Towarzyszę mu w tych emocjach, będąc blisko. Nie odsyłam do kąta, ani do swojego pokoju, po to, aby się uspokoiło, bo dziecko nie jest na to biologicznie gotowe. Jego emocje mają wybrzmiewać w towarzystwie akceptującego je dorosłego.
Kiedy dziecko wraca do równowagi rozmawiamy o tym, co się stało. O tym, jak można rozwiązywać różne trudności, mówić o swoich potrzebach i sygnalizować granice, nie raniąc przy tym innych. Razem ćwiczymy też oddech i inne strategie wspierające nas w stresie i silnych emocjach.
Nie zawstydzam dziecka, nie porównuje go do innych, nie moralizuję i nie upominam. Nie zmuszam do uczenia się. To przemocowe formy „wychowywania” i komunikacji. A ja nie używam siły (fizycznej, mentalnej, emocjonalnej) wobec swojego dziecka, bo nie chcę, aby uważało, że nękanie innych, słabszych od siebie to dobry sposób na bycie w relacji. Nie chce też, aby było uległe, bało się mówić o tym, co czuje i czego potrzebuje oraz powiedzieć „NIE” w sytuacjach, w których ktoś będzie próbował naruszyć jego granice.
Nie chcę też, aby czuło się gorsze od innych, niekompetentne, niewystarczające. Nie chcę, aby trudne emocje kumulowały się w jego ciele i prowadziły do licznych dolegliwości psychosomatycznych, z którymi dziecko będzie zmagało się przez całe życie. Nie chcę, aby doświadczało stanów lękowych, depresyjnych, czy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych.
Dlatego JESTEM BLISKO kiedy tylko mogę. I doprawdy nie ma dla mnie znaczenia to, co o moim rodzicielstwie myślą inni ludzie, bo to NIE oni decydują o mnie i moim życiu, o rozwoju mojego dziecka, jego zdrowiu psychicznym i emocjonalnym.
Jeśli komuś wydaje się, że dawne metody wychowawcze i sposoby komunikacji pomogą dziecku mieć szczęśliwe dzieciństwo oraz spełniać się w dorosłym życiu, być zdrowym i silnym psychicznie człowiekiem, któremu chce się żyć i rozwijać, to w porządku. Ja WIEM, że tak nie jest. Przemoc stosowana wobec dziecka i pozostawianie go samemu sobie w złości, stresie, lęku NIE wspiera jego rozwoju! Pokazują to setki tysięcy badań, o których można przeczytać w rzetelnych źródłach. Wyniki tych badań są jednoznaczne i niepodważalne, bo dotyczą biochemii ciała oraz określonego funkcjonowania mózgu i układu nerwowego w różnych warunkach środowiskowych.
Kiedy ktoś próbuje podważać to, co robisz w swoim rodzicielstwie powiedz STOP! To mnie nie wspiera. Dzięki, ale ja już podjęłam/podjąłem decyzję. Ja już dokonałam/dokonałem wyboru.
Jesteś dorosłym, który może decydować o sobie i swoich dzieciach w pełni autonomicznie. Jesteś dorosłym, który nie musi już podporządkowywać się innym i tłumaczyć się ze swoich wyborów. Jesteś dorosłym, który nosi w sobie siłę i może na nowo ją odkrywać… w zaciszu swojego domu.
Z okazji dzisiejszego międzynarodowego dnia życzliwości…, abyście wciąż i na nowo przypominali sobie o tym, że drzemie w Was energia bycia wolnym i niezależnym dorosłym oraz wystarczająco dobrym rodzicem.
Ode mnie dla Was i Waszych pociech.
Magdalena Boćko-Mysiorska
❤️❤️❤️
fot.pixabay
PS bądź życzliwy, również wobec samego siebie 🙏💝