Rozmowa moich dzieci – i ważne wnioski płynące ze wspierania ich w konfliktach

Jedziemy nad jezioro. Córka (11 l.) i syn (5 l.) siedzą z tyłu i słyszę ich rozmowę.

– Oliś, jak mnie zaczepiasz, to się wkurzam, chcę mieć tu spokój.
– Ale ja nie zaczepiam.
– Zaczepiasz, bo machasz do mnie.
– No macham.
– O czym jest to machanie?
– Chcę się z tobą bawić.
– To nie można było powiedzieć?
– Nie umiałem.

Córka bierze głęboki wdech i mówi:

– Ja też kiedyś nie umiałam. Nauczysz się. Powoli.

Następuje krótka cisza, po której córka kontynuuje:

– To co, pobawmy się w szukanie żółtych samochodów na trasie?
– Taaaaaak!

I zaczęli swoją zabawę.

A ja, siedząc z przodu, uśmiechałam się i wzruszałam na przemian.

Coraz wyraźniej widzę, że im częściej rozmawiam z dziećmi w sposób, który pomaga im zrozumieć własne emocje i zachowania innych, tym lepiej potrafią porozumiewać się między sobą: nawet w chwilach napięcia.

Zaczynają naturalnie używać tego samego języka, którego ja używam w rozmowach z nimi.
To piękne, jak uczą się go przez obserwację i doświadczenie.

Oczywiście, nadal się kłócą, bywają zdenerwowani i to jest zupełnie naturalne. Ale z każdym tygodniem zauważam więcej kojących momentów.

Dla każdego rodzica, który czasem wątpi:

Twoje słowa mają znaczenie.

Twoje podejście ma moc.

Twoje dziecko słyszy – nawet jeśli nie zawsze od razu odpowiada.

Empatia, której uczysz dziś, może stać się ich językiem jutra.

Niech ta myśl niesie Cię, kiedy będzie trudno…
Magdalena Boćko-Mysiorska