Mamo, czemu ten chłopiec cały czas się rzuca i płacze?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do rozmowy włączyła się siedząca obok kobieta: „Jest niegrzeczny i źle wychowany; teraz się na wszystko pozwala, a dzieci robią, co chcą”.
– W. chwyciła mnie za rękę i poprosiła, abyśmy się przesiadły. Wyraźnie nieusatysfakcjonowana usłyszaną odpowiedzią, wróciła do rozmowy:
– Dlaczego ten chłopiec ciągle krzyczy?
– Możemy pozgadywać, chcesz?
– Tak.
– Może być tak, że jest zmęczony i denerwuje się tym, że na placu zabaw jest głośno i dużo się dzieje.
– Może jest mu za gorąco, bo ma za grubą kurtkę?
– Być może.
– Albo się wkurza, bo pani mówi, że chłopiec wszystko źle robi.
– Tak. Z jakiegoś powodu jest mu trudno i źle się czuje, więc krzyczy, aby dać o tym znać.
– Bo jeszcze nie mówi?
– Tak, nie umie tego wyrazić słowami.
(…)
– Już mi lepiej.
– Jak to?
– Bo nie wiedziałam, czemu on tak krzyczy, a teraz już wiem. Trochę mi go szkoda.
– Zrozumiałaś, że chłopcu jest trudno i zrobiło ci się smutno?
– Trochę.
– Chcesz się przytulić?
– Tak.
I się przytuliła, a ja się wzruszyłam, bo nie nieraz wątpiłam w siebie i dziecko, słysząc: „po co jej to tłumaczysz, jest jeszcze za mała”, „przestań i tak cię nie rozumie”, „zostaw ją, niech się wypłacze”, ale się nie poddawałam. Byłam blisko i przytulałam. Trzymałam za rękę i słuchałam. Wyjaśniałam i rozmawiałam.
I tak jest do teraz.
Jestem blisko i pokazuję swojej córce, że nie wszystko jest czarne albo białe. Że nie ma jednej perspektywy, a pod powierzchnią tego, co proste i oczywiste, kryją się różne wyzwania.
Jestem mediatorem między dzieckiem, a światem. Nie narzucam mu gotowych odpowiedzi i nie zamykam go w jednym słusznym ujęciu, bo ono nie istnieje.
Pozwalam córce szukać i wybierać, myśleć i rozumieć po swojemu, a ona cudownie się tego uczy i patrzy na ludzi z otwartym sercem, tak jak ja na nią zawsze patrzyłam.
Najważniejsze jest przecież „niewidoczne dla oczu” i z tym przesłaniem Was dziś zostawiam.