Antek bawi się z dziećmi na placu zabaw. Nagle w przypływie silnych emocji uderza plastikową koparką młodszego od siebie kolegę. Maluch zaczyna głośno płakać. Mama Antka woła: “stop”, bierze chłopca na ręce i zabiera na polanę z dala od piaskownicy. Tata Leona, bo tak nazywa się młodszy chłopiec, przytula syna.
Antoś, coś cię rozzłościło?
Nie mów do mnie.
Ok, chcesz się przytulić?
Nie!
Dobra, jestem blisko.
Chłopiec zaczyna głośno płakać i nerwowo rzuca się na trawę. Mama siedzi blisko niego i spokojnie oddycha. Po kilku minutach sprawdza, czy może złapać syna za rękę. Maluch krzyczy: “nie” i się odsuwa.
Ok – odpowiada mama – jestem tutaj, gdybyś chciał się przytulić.
Jesteś bezpieczny – dodaje po chwili.
Po kilku minutach płacz Antka milknie. Chłopiec zbliża się do mamy i prosi ją o chusteczkę. Wyciera nos i siada mamie na kolanach. Przytula się i powoli wraca do równowagi.
Na co masz teraz ochotę? – pyta mama.
Chcę pić.
Ok.
(…)
Było ci z czymś trudno, synku, dlatego uderzyłeś Leona?
Tak, nie chciałem.
Rozumiem. Kiedy jesteśmy w silnych emocjach, często robimy i mówimy rzeczy, których nie chcemy i sami nie lubimy.
Ty krzyczysz mamo.
Tak, czasem wtedy krzyczę. Uczę się, żeby zamiast tego mówić wcześniej to, czego chcę i potrzebuję.
Pamiętasz, czego ty chciałeś w zabawie z Leonem?
Bo on mi zabrał wywrotkę.
I w złości go uderzyłeś?
Yhy.
Rozumiem.
Po chwili.
Wiesz, nie lubię, kiedy bijesz inne dzieci. Chciałabym, aby każdy czuł się bezpiecznie w zabawie. Masz pomysł, co można zrobić inaczej następnym razem, kiedy ktoś Ci coś zabiera?
Nie.
Możesz powiedzieć na przykład: “stop!” “nie chcę”, albo… – mama nie zdążyła dokończyć zdania.
“Nie lubię!”
Właśnie. Możesz też zawsze przyjść do mnie, jeśli czujesz, że coś jest dla ciebie trudne. Ok?
Tak. – Idziemy się bawić, mamo?
Dobrze.
Antek wchodzi na plac zabaw i podchodzi do Leona. Nie chciałem – rzuca swobodnie i zaprasza kolegę do budowania miasta z patyków i piasku. Leon wygląda jakby zupełnie zapomniał o tym, co się wydarzyło. Pewnie tak się właśnie stało…
***
Jako rodzice nie zawsze mamy wystarczająco dużo zasobów (siły, energii, cierpliwości, empatii), aby możliwie spokojnie podejść do dziecka, które kogoś bije, kopie i szczypie albo czymś rzuca. To zrozumiałe – trudno być oazą spokoju, kiedy stoimy w obliczu zagrożenia; kiedy jesteśmy zmęczeni i nam się “ulewa”. Wówczas zamiast wspierającego: “widzę, że jesteś zdenerwowany/jest ci trudno/jestem przy tobie” rzucamy automatyczne: “co ty wyprawiasz!”, „jak ty się zachowujesz!”, czy „uspokój się!”.
Warto pamiętać o tym, że nasze (generalne) podejście do dzieci w istotny sposób wpływa na to, czego się uczą, jak rozwijają się w obszarze emocjonalnym, poznawczym i społecznym oraz czego dowiadują się o sobie i relacjach z innymi.
Aby rzeczywiście wspierać dzieci w przeżywaniu złości, sporów i bójek, uczeniu się siebie i dbania o swoje granice oraz szacunku i empatii wobec innych, warto nieustannie przypominać sobie o kilku fundamentalnych kwestiach.
Dzieci komunikują swoje emocje i dyskomfort (najczęściej) ciałem. Nie mają złych intencji i nie chcą krzywdzić innych. Po prostu nie potrafią inaczej. Tak działa ich mózg i układ nerwowy. Dopiero uczą się, jak rzeczowo i umiejętnie (słowami) komunikować to, czego nie lubią, co czują i czego potrzebują.
Bicie, gryzienie, rzucanie przedmiotami, kopanie i szczypanie to naturalna i najbliższa dostępna dzieciom (szczególnie w pierwszych latach życia) forma wyrażania radości, złości, bólu i niezaspokojonych potrzeb. Ich układ nerwowy nie jest wystarczająco dojrzały, a mózg racjonalny odpowiedzialny m.in. za kompetencje językowe, zdolność do refleksji, samoświadomość czy empatię, wciąż się rozwija i integruje z innymi strukturami. To dlatego dzieci często reagują (ciałem) w sposób impulsywny i odruchowy. W konfliktowych sytuacjach pozostają najczęściej w trybie walki albo ucieczki. (Czasem zamrożenia). Nie rozumieją wówczas, co się z nimi dzieje i co robią i nie potrafią same wrócić do stanu właściwej sobie równowagi. Nie są zdolne do refleksji i szukania rozwiązań. Tylko my, dorośli, możemy im w tym pomóc.
Ta pomoc nie polega na akceptacji wszystkiego, co dzieci robią, ale na tym, by wspierać je w silnych przeżyciach. Nazwać emocje dziecka, jeśli jest na to gotowe. Przytulić je, złapać za rękę, nawiązać inną formę kontaktu, której dziecko potrzebuje i (w miarę możliwości) zaczekać do momentu, w którym wróci ono do właściwej sobie równowagi. Pozostać dla niego fizycznie i emocjonalnie dostępnym. Pozwolić, aby jego emocje się przetoczyły i wybrzmiały, a dopiero później porozmawiać o swoich uczuciach i potrzebach i poszukać rozwiązań, które pomogą dziecku odnaleźć się w podobnej sytuacji w przyszłości.
Kluczowe jest, aby rozmawiać z dzieckiem o tym, co ważne, kiedy emocje już opadną. W przeciwnym razie nas nie usłyszy i nie będzie otwarte na zrozumienie.
Warto pamiętać, że uznanie emocji dziecka nie oznacza, że impulsywna reakcja z jego strony nigdy więcej się nie powtórzy. Dzieci są dziećmi i trudno wymagać od nich, aby przestali nimi być. Ponadto podobnie jak my, uczą się przez doświadczanie i wielokrotne powtarzanie. Potrzebują czasu na przetworzenie i ugruntowanie się nowych rozwiązań i doświadczeń. Na sprawdzanie i przećwiczenie ich tyle razy, ile potrzebują. Na zapisanie się w ich mózgu połączeń odpowiadających za nową umiejętność.
Mózg dziecka nie koduje konstruktywnych wzorców reagowania i postępowania wówczas, kiedy dziecko zalewają silne emocje. Dominujące wtedy adrenalina, noradrenalina i kortyzol, blokują aktywowanie się w mózgu ważnego neuroprzekaźnika i neuromodulatora – dopaminy oraz endogennych opioidów. To dzięki nim dzieci lepiej się czują i się uczą. Dzięki nim rodzi się w nich entuzjazm oraz rzeczywista chęć do słuchania i współdziałania. Dzieci są z biologicznego punktu widzenia nastawione na współpracę z innymi. Nie trzeba komunikować się z nimi w sposób przemocowy. Wystarczy towarzyszyć im w trudnych doświadczeniach. Tylko wówczas w ich mózgu aktywują się dobroczynne substancje, wpływające korzystnie na ich samopoczucie i zachowanie.
Ważne, aby pamiętać o tym, że w sytuacjach zagrażających dziecku lub innym osobom, możemy je zatrzymać, używając wobec niego siły ochronnej. Zabezpieczyć przestrzeń, w której znajduje się dziecko i/albo przenieść je w bezpieczne miejsce, a następnie pobyć z nim w tym, czego doświadcza.
Z otwartym sercem, w którym nie ma miejsca na osądzanie i wartościowanie dziecka. Na przypisywanie mu złych zamiarów albo pozostawianie go z krzywdzącym przekonaniem, że coś jest z nim nie tak i że go nie kochamy. Lubię przypominać sobie o tym, jak ważne jest oddzielenie naszej niezgody na pewne zachowania dziecka, od niego samego. By mogło wzrastać w bezwarunkowej miłości i zdrowym poczuciu własnej wartości przez całe życie…
#zmiłościdodziecka