– Jestem taka zdenerwowana, że mam ochotę powiedzieć kura przez „w”.
– Dzięki, że się tym dzielisz. A co cię tak zdenerwowało, córeczko?
– To, że mnie pospieszacie. Nie ma szkoły. Nie ma pracy, a wy mi cały czas gadacie.
– Słyszę, że chciałabyś więcej spokoju. Tak?
– Tak, świetego spokoju. Wy chcecie wyjść na spacer, ja nie chcę.
– Dobra. Słyszę Cię.
– Dorośli mnie wkurzają, bo ciągle trzeba robić, co oni wymyślą.
– To się czasem u nas zdarza. To prawda.
– No i to jest nie fair.
– A co ty teraz chcesz?
– Nic wielkiego.
– A możesz o tym opowiedzieć?
– Już możemy pójść na ten dwór. Jestem gotowa.
(…)
Potrzebowała zostać wysłuchana i usłyszana. Uwzględniona. Tylko tyle i aż tyle.
I przypomniała mi o starej prawdzie. A nawet dwóch. Jednej, mówiącej o tym, że dzieci nie lubią być pospieszane (my też tego nie lubimy) i drugiej, która pokazuje, że wszyscy jesteśmy ważni i mamy podobne potrzeby. Chcemy być wzięci pod uwagę, uszanowani, zaakceptowani z naszymi wyborami i decyzjami. No i przede wszystkim zauważeni.
A to nasze całe gadanie o uczuciach i emocjach. Pochylanie się nad nimi. Uważność na nie i obecność, kiedy wybrzmiewają, ma większy niż jakiś tam sens. Przyjmowanie siebie i innych z tym, czego doświadczają i co przeżywają, jest fundamentem spełnionego życia i wartościowych relacji. Zdrowego rozwoju naszego i naszych dzieci.
Łapię ten moment, świętuję go i zapamiętuję na później. Niech dodaje sił w chwilach trudu, zwątpienia i słabości…
Wam –
Ja
❤️❤️❤️
PS I poszliśmy do lasu… a w lesie było tak…