Mamo, a czemu pani powiedziała, że obrazek synka jest piękny?
– Pytasz o tę sytuację z urodzin Zosi?
– Tak. Bo chłopiec się rozpłakał. Powiedział, że rysunek wcale nie jest piękny i że mu nie wyszedł.
– Tak, słyszałam. Mama odpowiedziała wówczas, że ma przestać płakać i że następnym razem mu wyjdzie.
– To czemu powiedziała, że jest piękny?
– Zgaduję, że mama chłopca chciała w ten sposób pokazać mu, że jest dla niej ważny. Chciała docenić jego pracę.
– Ale chłopcu było smutno.
– Tak, być może słowa, które usłyszał nie pokrywały się z jego odczuciami i źle się z tym poczuł.
– A czemu pani go okłamała?
– Kochanie, pani odpowiedziała na pytanie synka o to, czy obrazek jest ładny, najlepiej jak potrafiła w tamtej sytuacji. Mogła odpowiedzieć w taki, a nie inny sposób z wielu różnych powodów.
– Jakich?
– Mogła czuć się zmęczona, więc odpowiedziała na szybko, trochę automatycznie. Być może miała trudny dzień i dlatego nie porozmawiała z synkiem, co ma dokładnie na myśli. Być może też nie znalazła innego sposobu na to, aby wyrazić swoje zainteresowanie. A może obawiała się też, że kiedy powie chłopcu, że rysunek nieszczególnie jej się podoba, to on zniechęci się do rysowania. Czasem mówimy różne rzeczy, które w dalej chwili przychodzą nam do głowy i one mogą być dla kogoś trudne. Ale to nie znaczy, że ta osoba które wypowiedziała te słowa chciała sprawdzić komuś przykrość. Po prostu nie umiała inaczej w tej chwili.
Córka rozmyśla. Po chwili kontynuuje:
– Ja też tak mam. czasem powiem nieprawdę i ktoś się denerwuje.
– No właśnie.
– Ale ja nie chce tego. Tylko nie wiem, jak zrobić inaczej – posmutniała.
– Widzę, że to dla ciebie trudne?
– Tak.
– Chcesz się przytulić?
– Tak.
No i się przytuliła, a później narysowała na kartce wielką tęczową plamę…
***
Ponieważ chcemy uczyć nasze dzieci nowego bezprzemocowego podejścia do świata, życia i ludzi, warto, abyśmy sami nim żyli i kiedy tylko nadarzy się okazja, odnosili się do innych, ich postaw i wartości z szacunkiem. Nawet jeśli nie są nam one bliskie, nie maja podlegać wartościowaniu i krytyce. Jeśli chcemy uczyć dzieci języka miłości, a nie nie nienawiści, możemy najpierw sami się nim posługiwać, a one zupełnie naturalnie, w relacji z nami (przez obserwację i naśladowanie) będą ostatecznie przenosić zaobserwowane wzorce do swojego doświadczenia.
Oczywiście dużo łatwiej jest kogoś ocenić, zamiast zrozumieć. Dużo prościej byłoby stwierdzić, że ktoś postępuje „źle”, „niegrzecznie”, ma „złe serce” albo „robi na złość”. Ale to sprowadzałoby się do powierzchownego postrzegania drugiego człowieka. Alternatywą jest pokazanie dziecku, że ludzie zachowują się i komunikują w określony sposób nie dlatego, że mają złe intencje, ale dlatego, ze to jedyny znany im sposób. Że za ich zachowaniem kryją się różne trudności, historie, uczucia i niezaopiekowane potrzeby.
Ważne, aby zauważyć też, że kiedy dziecko przychodzi do nas z jakimś pytaniem, naszym zadaniem nie jest podanie mu jednej właściwej odpowiedzi, bo taka nie istnieje. Świat nie składa się z gotowych recept i rozwiązań. Jest niezwykle złożony i wielowarstwowy. Szablonowe odpowiedzi sprawdzały się w dobie ery industrialnej, kiedy ludzi trenowano do bycia posłusznym i wykonywania prostych mechanicznych czynności. Dziś chcielibyśmy, aby nasze dzieci dostrzegały więcej niż jedno gotowe podsumowanie. Chcielibyśmy, aby były otwarte i niezależnie, potrafiły dostrzegać i doceniać otaczającą nas różnorodność i dobrze się w niej odnajdywać; aby czuły się bezpiecznie; wyrastały na samoświadomych dorosłych, potrafiących budować trwałe i konstruktywne relacje, pełne empatii i obustronnego zrozumienia, poszanowania swoich i czyichś potrzeb i granic.
I skoro tego wszystkiego dla nich chcemy, warto już teraz wyposażać je w odpowiednie narzędzia…
Dzisiejszym wpisem chciałabym zainspirować Was do tworzenia dzieciom warunków szerszego postrzegania rzeczywistości i otwartości na szukanie, zrozumienie i posługiwanie się „językiem żyrafy”, językiem serca…
Niech idzie w świat i go odmienia. 🙏💚
Dla nas, naszych dzieci i przyszłych pokoleń –
ja
❤️❤️❤️
Fot.pixabay