O tym, że dziecko potrzebuje dobrych wzorców…

– Nie kumam, o co chodzi, Madzia! – rzuca mój mąż po małym konflikcie z dzieckiem.

– Widzę, że jest ci trudno.

– Wkurzam się. Dlaczego ona mnie bije i narusza granice, kiedy ja nigdy jej nie krzywdzę i nie naruszam granic?

– Wkurza cię, że nie wiesz, skąd się to bierze, że ona cię np. kopnie albo uderzy, bo jej nigdy nie uderzyłeś, ani nie szarpnąłeś, ani nic podobnego, tak?

– No, tak. Wiem, że w złości dzieci biją i kopią itd., ale zobacz, że tobie praktycznie nigdy tego nie robi. Mam trochę tego dość. Zobacz, ile ja z siebie daję.

– Wiem, widzę to, że bardzo się starasz.

– Ale nie ma efektów.

– A jak chciałbyś, żeby było?

– Że dostaje to, co daję. Wiem, wiem, ona się jeszcze uczy, ale czemu tak? Ty to wiesz, nie? Podpowiedz.

– Dobra, to przyjrzyjmy się temu, co dajesz.

– No mega zabawę, wyprawy, rozmowy, książki, czytanie, pozytywne nastawienie, empatię, w miarę możliwości i dużo więcej.

– Dajesz z siebie naprawdę dużo.

– No, ale coś nie gra. Co?

– A jak zachowujesz się, kiedy np. widzisz, że ona czegoś nie chce, a Ty chcesz i już nie możesz dłużej wytrzymać tej niezgody, bo miałeś inne oczekiwania i ona się na nie nie zgadza.

– Daj przykład.

– Wika nie chce wyjść z domu, Ty jesteś już ubrany i gotowy, ona zmienia zdanie i mówi, że chce jeszcze porysować.

– Tak, jak w ostatni weekend?

– Tak.

– Wkurzam się.

– No i co robisz?

– No nie kopię jej, Madzia.

– Pamiętasz, jak wtedy reagujesz?

– No wkurzam się.

– Ale jak?

– Różnie. Na przykład wracam do mieszkania i zdejmuje rzeczy i mówię jej, że jak teraz nie chce wyjść, to ja później nie idę.

– Jak ona reaguje?

– Płacze.

– No właśnie.

– To jest naruszenie granic?

– Kiedy zamiast nazwania uczuć i swoich granic, straszysz albo szantażujesz, to to jest naruszenie granic.

– Wiem, bo mówiłaś ostatnio, jak to działa, ale mi jest się trudno tego wyzbyć w złości. Tak u nas było. Tak nas uczono, wiesz.

– Rozumiem to. Wszystko wymaga czasu tak jak rozmawialiśmy, ale też to, co dajesz – jak sam mówisz – dostajesz.

– Czyli, że Wika kopie i bije w złości, kiedy ja czegoś nie chce z nią zrobić, bo jak ona nie chce czegoś zrobić ze mną, to ja naruszam jej granice.

– Upraszczając, Kuba. Bo wiesz, to zależy od wielu czynników. Może tak się dziać nie tylko z tego powodu, że ty postępujesz tak, a nie inaczej. No i pamiętaj, że dzieci generalnie komunikują swoje uczucia i emocje – ciałem, potrzebują czasu i dobrych wzorców, aby nauczyć się umiejętnie mówić o swoich przeżyciach. Poza tym na różnych etapach rozwojowych ich naturalnym zachowaniem jest np. gryzienie czy szczypanie. Więc wiesz, obszarów do wzięcia pod uwagę jest wiele, ale w tym konkretnym przypadku tak to właśnie widzę…

– No dobra. Ale ja wzorców nie miałem i uczę się od Ciebie plus z książek, kiedy mam czas czytać.

– No ok, więc daj sobie czas, ale też przestrzeń na takie sytuacje, że czasem będzie się zdarzać to, o czym mówisz i że naruszanie granic będzie trochę, nazwijmy to, obustronne. Warto o tym rozmawiać i znajdować narzędzia, by ich nie naruszać.

– Nie da się nigdy.

– Tu nie chodzi o nigdy. Tu chodzi o ogólne podejście do życia w rodzinie, do dziecka… Sam wiesz, że to wszystko, nad czym pracujesz, powoli staje się codziennością, ale to się wydarza krok po kroku. Daj sobie czas i prawo do tak zwanego błędu.

– Ach… Dzięki, Madzia.

(…)

Często jest tak, że mamy oczekiwania, że dziecko będzie postępować tak, jak chcemy. Wydaje nam się, że ono tu i teraz ma natychmiast nam oddać to, co dostaje. Że nie naruszamy jego granic, szanujemy uczucia, bo nie robimy rzeczy powszechnie uznawanych za bardzo toksyczne (bicie, szarpanie itd.), ale niestety nieraz zdarza nam się używać innej formy przemocy. Nie chcemy tego, ale też nie zawsze starcza nam cierpliwości i nie zawsze jesteśmy świadomi, że to robimy. Niestety dla dzieci przemoc słowna jest równie trudna i bolesna. Odbiera im wiarę w siebie i zaufanie do rodzica. Wiem, że wciąż się uczymy i ona może się zdarzać. Łatwiej nam rzucić szybko „albo się ubierzesz, albo nie pójdziemy na urodziny do Zosi” i uzyskać pożądany efekt (np. szybko wyjść z domu), niż mówić o swoich uczuciach i granicach i pochylać się nad potrzebami i emocjami dziecka. Tymczasem wszystko, co robimy, znajduje swoje odbicie w relacji, w tym, jak młody człowiek odpowiada na to, czego my chcemy, potrzebujemy; co my lubimy, a czego nie.

To, co mówimy do naszych dzieci definiuje też ich świat i ich samych; pokazuje im, jak komunikować się z innymi i co w tej komunikacji jest ważne. M.in. dlatego warto stopniowo zbliżać się do takiej świadomości swoich zachowań i postaw, jakiej chcielibyśmy dla swoich pociech. To, jak postępujemy w rzeczywistym kontakcie z nimi, uczy je prawdziwego życia i bardzo silnie oddziałuje na ich rozwój…

Będę o tym opowiadać zarówno tutaj, jak i w swojej nowej książce. Będę pokazywać Wam, co wspiera harmonijny rozwój dziecka i wzmacnia Waszą relacją, a co działa na nie destrukcyjnie…

Niech moc i miłość będą z Wami i idą w świat! ❤️

Ściskam Was mocno –
Magda