– Mamo, mamo, wszystkie kulki się wysypały. Wszystko przez ciebie.
Wchodzę do pokoju córki. Widzę, że pudełko ze szklanymi kulkami wysunęło się z jej mokrej dłoni (dosłownie przed chwilą kąpała lalkę…).
– Widzę, że się wysypały, ale co ja mam z tym wspólnego?
– To przez ciebie, ach… – wyrzuca z siebie z niemocy.
– Wika, widzę, że jesteś rozzłoszczona.
– Tak!
– Wzięłaś pojemnik do mokrej rączki, zrobił się śliski i dlatego go upuściłaś. To wywołało twoją złość.
– Myślałam, że dlatego, że cię tu nie było. I teraz chce mi się płakać, bo już wychodzimy i nie zdążę zabrać kulek. Nie wiem, co robić! – wykrzykuje.
– Podpowiedzieć ci?
– Tak!
– Możesz razem ze mną wziąć kilka głębokich oddechów. Chcesz?
– Nie wiem.
– Spróbujemy?
– No dobra.
– Wyobraź sobie, że puszczasz ogromną bańkę mydlaną. Wdech i moooooocno – wydech. Tak, właśnie! I jeszcze raz. Wdech i wydech…
– Wika, zdmuchnęłaś wszystkie swoje wycinanki ze stolika, zobacz, jak fruwają. Masz moc, dziewczyno…
Śmiejemy się…
Złość rozładowana. Tym razem się udało… 😉
***
Zobaczcie, co się dzieje z dzieckiem, które doświadczy czegoś, co jest dla niego trudne. Czegoś, czego najpewniej nie rozumie, ponieważ jego mózg w złości nie jest w stanie przetworzyć określonego faktu.
Dziecko nie jest w stanie wówczas zrozumieć, że pudełko upadło, bo było wilgotne i śliskie. Kiedy tego nie przetworzy, otwiera się w nim złość, wynikająca z poczucia niemocy/bezradności. W ciele zaczyna dominować hormon stresu (m.in.) kortyzol, mózg gadzi aktywuje zachowania „niskie” związane z przetrwaniem – ucieczka, walka (ostatecznie tzw. „zmrożenie”). W konsekwencji dziecko przestaje „racjonalnie” postrzegać (jeśli u małego dziecka w ogóle możemy mówić o procesie racjonalizacji) i przejawia zachowania obronne. W przypadku mojej córki była to m.in. postawa obwiniająca.
Kiedy rodzic (w ogóle – każdy) jest za coś obwiniany w sposób, o którym teraz czytacie, zwykle w nim samym uruchamia się złość; włącza się w nim mechanizm obronny. Chciałby wykrzyczeć dziecku, że to „nie jego wina, że to ono ma uważać na to, co robi, a nie obarczać innych swoimi działaniami, że jest nieuważne itd”. Takie podejście wywołuje w dziecku strach i poczucie winy oraz przekonanie o tym, że jest do niczego; że sytuacja, która mu się przytrafiła jest związana z tym, jakie ono jest, a nie z tym, że każdy, nazwijmy to, popełnia czasem błędy. Wysoki poziom złości rodzica nie pozwala dziecku wyregulować jego emocji, ani też zrozumieć, co się tak naprawdę stało. Bo przecież rodzic nie jest przyczyną tego, a jednak dziecko sądziło przez chwilę, że tak; że skoro mamy nie było obok, kulki rozsypały się własnie przez nią. Nie jest to prawdą. Pudełko upadło, bo było mokre i to jest jedyna przyczyna. Ale warto również pamiętać o tym, że dziecko krzycząc: „Wszystko przez ciebie”, chciałby tak naprawdę powiedzieć: „Przyjdź do mnie i pomóż mi, bo sobie nie radzę”. Dziecko nawołuje nas do bliskości z nim, do wsparcia go w trudnej dla niego sytuacji. W poczuciu bezradności szuka narzędzia, które pomoże mu uporządkować to, co dzieje się w nim i poza nim.
Kiedy odsuniemy swoje ego na bok, wiedząc, że dziecko nas nie obwinia, a jedynie nie radzi sobie z silnymi emocjami i objaśniamy mu to, co się stało, opowiemy skąd wzięła się jego złość i nazwiemy ją po imieniu, damy dziecku i sobie przestrzeń od uczenia się konstruktywnej komunikacji. Pomożemy mu rozumieć siebie i różne zdarzenia. Towarzysząc w trudnych emocjach wspólnie poszukamy narzędzi, które te emocje będą regulować (w sposób nie krzywdzący przy tym nikogo). U nas był to oddech i jednocześnie nieplanowana zabawa zdmuchiwania karteczek ze stolika.
Kiedy zatem podejdziemy do dziecka ze zrozumieniem, poziom kortyzolu w jego ciele obniży się, a zaczną w nim dominować dobroczynne substancje, takie jak oksytocyna czy opioidy. Dziecko zacznie otwierać się na rozumienie siebie i innych… Będzie powoli wracać do stanu właściwej sobie równowagi. Rodzic również, ponieważ sytuacja mogła być dla niego podobnie napięciowa.
***
Nie, nie zawsze mam w sobie tyle cierpliwości i zasobów energetycznych, aby w ten sposób odpowiedzieć na zachowanie dziecka. Tak – zdarza mi się podnieść na nie głos, zareagować w sposób, którego wprost nie znoszę… Jestem tylko człowiekiem z własną historią i niedoskonałością, ale stopniowo uczę się tego, co wspierające dziecko i mnie samą, jako mamę. Staram się wyciągać wnioski… Wiedząc, jak bardzo wrażliwe, szczególnie w pierwszych sześciu latach życia dziecka, (choć nie tylko!) są w jego mózgu struktury odpowiedzialne za emocje i reagowanie na stres, co dzień staram się zatrzymać w takich czy podobnych sytuacjach i z empatią odpowiedzieć na to, co robi moja pociecha i co się z nią dzieje. Ale kiedy to mi się z jakichś powodów nie uda, rozmawiam o tym z córką. Przepraszam ją za to, że nie wystarczyło mi uważności i cierpliwości… Ona natomiast niejako utożsamia się wówczas ze mną i dostrzega, że jestem autentyczna – że każdy z nas ma swoje emocje, trudności i jest w tym do siebie podobny; że wszyscy poruszamy się w świecie, w którym te emocje są żywe, dynamiczne i nieustannie wybrzmiewają… Warto, aby mogły przetaczać się w towarzystwie wspierającego dorosłego…
#kuotwartości
#kuzrozumieniudziecka
#kuporozumieniuiakceptacji
❤
fot. pixabay03