Kocham te rozmowy z córką i bardzo mnie one wzruszają… 😢 W drodze do szkoły… ❤️
– Lubię się z tobą nie spieszyć, mamo. – stwierdza moja córka w spokojnej podróży do szkoły.
– Dzięki, że się dzielisz, i ja to lubię.
– Noooo.
– A wiesz co, dużo nad tym pracowałam, bo przez długi czas miałam z tym trudność i wiele razy Cię za to przepraszałam dawno temu…
– No wiem. – wzdycha. Pamietam te sprawy.
– Serio?
– No.
– Ojej, to dla mnie ciekawe. Opowiesz mi o tym?
– No jak wtedy, co na mnie krzyknęłaś, bo jechałyśmy do lekarza na usg, co byłam mała.
– Yyyy, no, yyyy, tak. Miałaś wtedy jakieś 3 lata… Wika, pamiętasz?
– No.
– To dziś jeszcze raz Cię przepraszam za tamten raz i inne. Choć o tamtego czasu wiele się zmieniło.
– Spoko mamo, wiem, że nie chciałaś. I jak tak gadałas ze mną później o tym, że przepraszasz to już mi było dobrze.
– O kurczę, wzruszam się, kiedy o tym teraz rozmawiamy.
– Ja też mamo czasem robię niemiłe rzeczy.
– Rzeczy, których nie chcesz robić i z którymi jest Ci później trudno?
– Tak.
– Każdy z nas ma czasem takie chwile, w których emocje biorą górę.
– I ja się cieszę z tego.
– Wow, ale w jakim sensie? Co masz na myśli?
– No że i ty i ja i tata to robimy.
– Że mamy trudne momenty i naruszamy granice innych?
– No.
– Czyli chodzi ci o to, że wolisz widzieć, że nie jesteś w tym sama, tak?
– Tak, że jak to ty mówisz, że jestem ok jaka jestem.
– O, tak. Jesteś w porządku taka, jaka jesteś. Nigdy o tym nie zapominaj, kochana.
– No wiem, mamo.
– Kocham Cię, Wiki.
– Ja też.
***
Spisuję tę rozmowę i rozsypuję się na drobne kawałki. Z wielu powodów.
Dlatego, że moje dziecko odnajduje w sobie chęć i przestrzeń na TAKĄ komunikację, a to nie wydarza się codziennie.
Dlatego, że tak otwarcie mówi o swoich odczuciach i uczuciach, i coraz częściej dzieli się ze mną wieloma kwestiami, nie mając przed tym żadnych obaw (przed ewentualną oceną, krytyką, wartościowaniem itd).
Dlatego, że mimo że córce jest teraz bardzo trudno (w związku z pojawieniem się brata), stopniowo na nowo odnajduje się w codzienności i odkrywa w sobie chęć na bycie w naszej relacji.
I też dlatego, że moja praca włożona w siebie jako rodzica i człowieka, we wspieranie poczucia własnej wartości Wiktorii oraz w naszą więź, niesie ze sobą dużo dobra, radości i satysfakcji…
I dzielę się tym z Wami, dodając Wam jednocześnie mocy i wiary w to, co robicie… W bliskość, bezwarunkową akceptację i – jak widać bardzo pożądaną przez dzieci – autentyczność. Bo one chcą nas widzieć prawdziwymi ludźmi, nie takimi, którzy wchodzą w jakieś „role” i zakładają maski, ale takimi, którzy też się potykają, przeżywają różne emocje i chwile, doświadczają różnych stanów i otwarcie o nich opowiadają.
To, co prawdziwe zawsze daje siłę i z nią Was dziś pozostawiam…
❤️❤️❤️
Fot.pixabay