– Oja, mamo, jaki tu bałagan! – rzuca dziś rano moja córka chwilę po wstaniu z łóżka.
– No. Dużo ostatnio pracuję i chcę mieć jak najwięcej czasu dla nas, więc chwilowo odpuszczam to, co mniej ważne.
– Ale tu się przejść nie da.
– Chyba przeszkadza ci ten nieład, co?
– No. Czuję się zmęczona. Chciałabym się czuć tu jakoś miło czy coś. Co możemy zrobić?
Wybuchem śmiechem. Serio, nie mogłam się powstrzymać. 😅 po chwili wracam:
– Śmieje się, kochana, bo twój język jest dla mnie taką trochę kalką mojego i mnie to rozbawia.
– No ale nie odpowiadasz.
– No już już, może wyniesiesz śmieci, a ja odkurzę, potem pozbieramy razem rzeczy z podłogi i łóżek, ok?
– Dobra. To szybko sprzątamy, bo ja mam jeszcze laurkę do zrobienia. Dasz mi kurtkę?
– Wisi na dole w szafie.
– Dobra.
I poszła wynieść śmieci, a później ogarniała ze mną mieszkanie.
***
Trochę mnie ta postawa córki rozbawiła, trochę dodała mi sił i energii. Pokazała też ponownie, że kiedy mówimy do dziecka jakimś językiem, ono stopniowo naturalnie go przejmuje. Korzysta z niego trochę po swojemu, w bliski sobie sposób, ale staje się on częścią jego swoistego doświadczenia.
Obserwując i słuchając nas, dorosłych, dziecko uczy się radzenia sobie z różnymi emocjami, budowania relacji i odnajdywania się w codziennych sytuacjach. To, w jaki sposób my zachowujemy się w domu i poza nim, jak rozmawiamy z ludźmi, jak odczytujemy ich intencje, w jaki sposób reagujemy w stresie i konfliktowych okolicznościach, dzieci traktują jako ważny kawałek swojego życia. Jako rzeczywistość, w której mogą poruszać się podobnie. Dzieci nie uczą się więc przez pouczanie, upominanie czy moralizowanie. One uczą się przez obserwację, naśladowanie i działanie. Zbierają wiedzę o sobie i świecie oraz o tym, jak można żyć, w relacji z nami.
Jak mawiał znany amerykański pedagog i autor książek, John Holt: „Wiedza jest działaniem, które podejmujemy po to, by dowiedzieć się, kim jesteśmy, gdzie żyjemy i dokąd zmierzamy” i to ujęcie jest rzeczywiście niepodważalne.
Widzę to dziś, obserwując Wikę każdego dnia i mam też poczucie, że w tym kontekście wracam trochę do bycia dzieckiem, bo dzięki rodzicielstwu sama na nowo uczę się siebie i świata.
Czuję też wdzięczność za to, że nigdy się nie poddałam, mimo że nie raz słyszałam: „ach, te nowe metody wychowawcze…”, „nie poradzicie sobie z nią, jak będziecie się tak cackać”, albo „oj wejdzie wam ona na głowę”… i jakoś, kurczę patrzę i patrzę, a ona wciąż nie wchodzi… 😉 Staje się natomiast coraz bardziej otwarta, życzliwa, świadoma siebie i innych…
#uwierzwsiłęporozumieniabezprzemocy
#pozwóldzieckuuczyćsięprzezdziałanie
#bądźblisko
❤️❤️❤️