W naszej kulturze edukacyjnej przyjęło się wiele mitów, w które wierzymy niemal od zarania dziejów. Ufali im nasi pradziadkowie, dziadkowie i rodzice, stały się więc one naturalną częścią nas samych – naszych systemów wartości i głębokich przekonań. Jednak badania przeprowadzane w ostatnich latach głęboko te przekonania weryfikują i wykazują, że uczenie się to proces, który przebiega zupełnie inaczej, niż dotychczas sądzono.
Na podstawie analiz i obserwacji przeprowadzanych przez wielu neurobiologów, neurodydaktyków, pedagogów i psychologów można wysnuć niepodważalne wnioski, które dowodzą, że dzieci uczą się tylko w określonych warunkach i przy spełnieniu pewnych kryteriów. Jednak nie w taki sposób, jaki propaguje się i stosuje w przedszkolach czy szkołach tradycyjnych.
Co zatem na pewno NIE pozwala się uczyć, czyli NIE pomaga długotrwale zapamiętywać, wzmacniać istniejących i kształtować nowych sieci nerwowych, a tym samym twórczo i optymalnie się rozwijać?
Oto 9 mitów na temat uczenia się:
MIT nr 1: Dzieci uczą się przede wszystkim w szkole
Ponieważ jest to dla nas czymś oczywistym i naturalnym, trudno nam uwierzyć w fakt, że… to nieprawda. Młodzi ludzie uczą się przede wszystkim poza szkołą, uczą się wszędzie i przez cały czas!
Na tę chwilę można stwierdzić – nie popadając w przesadę – że dzieci w szkole uczą się najmniej i najwolniej.
Dlaczego? Ponieważ ich mózgi nie są w stanie długotrwale zapamiętywać informacji, które nie odnoszą się do ich zamiłowań, potrzeb i doświadczeń. W szkole tradycyjnej młodzi ludzie nie uczą się tego, co ich szczególnie interesuje, zachwyca i jest zgodne z ich wiedzą, ale tego, co zostało zapisane w podstawie programowej czy w programie nauczania itd. Nie jest istotne, czy dzieci to rozumieją, czy je to jakkolwiek porusza. Ważne, że zostało to ujęte w dokumentach, bez których – zdaniem systemu edukacyjnego – nie da się żyć… Nic bardziej mylnego. Da się!
Mózg dziecka nie jest organem zewnątrzsterownym, nie rozumie tego, że jakiś dorosły czegoś chce i narzuca coś, co uważa za stosowne. Treści, których ma się nauczyć młody człowiek, muszą być ważne dla niego samego, tylko wówczas rusza strumień entuzjazmu i rozpoczyna się wydzielanie dopaminy – substancji odpowiedzialnej m.in. za trwałe i głębokie zapamiętywanie informacji. Bez niej proces uczenia się jest niemożliwy. [1. por. Spitzer M., Jak uczy się mózg, PWN, Warszawa 2007, s. 134.]
Dzieci uczą się tam, gdzie rodzi się w nich radość z działania, doświadczania, słuchania, odkrywania – na łące, w parku, podczas spotkań z innymi dziećmi, w trakcie swobodnych zabaw, prostych eksperymentów i aktywności takich jak przesypywanie piasku, zabawa gliną, wodą, błotem… Czyli wszędzie tam, gdzie sami odkrywają, dlaczego coś się dzieje i jak do tego dochodzi. Tam, gdzie w praktyce mogą wykorzystać nowe umiejętności czy odkrycia… Naturalnie, to może być szkoła, ale nie w kształcie, jaki znamy.
To powinna być szkoła otwarta na dziecko i jego potrzeby – potrzebę ruchu, odkrywania, samodzielnego selekcjonowania informacji, wyszukiwania różnych rozwiązań, możliwości popełniania błędów itd.
MIT nr 2: Dzieci uczą się tylko z książek (podręczników)
Niestety, to twierdzenie też nie jest prawdziwe. Dzieci uczą się na podstawie własnych doświadczeń, a te zapisane w książkach nie są „ich”. Trudno im zatem odkodować znaczenie przekazu płynącego z podręczników.
Podręczniki były niezwykle cennym kompendium wiedzy w czasach, w których dostęp do informacji był utrudniony. Przed dwustu laty (kiedy powstała pierwsza powszechna szkoła pruska) książka i nauczyciel byli bezcennym i dla wielu jedynym źródłem wiedzy.
Dzisiaj sytuacja zmieniła się wręcz diametralnie. Dzieci (i ich mózg) przystosowują się do zupełnie innych wyzwań, możliwości i zmian w otoczeniu. Technologia cyfrowa pociągnęła za sobą lawinę przeobrażeń, a co za tym idzie – wyparła sztywne, szablonowe i często przestarzałe treści podręcznikowe. Dzieci uczą się, dotykając rzeczywistości, eksperymentując, weryfikując różne prawidła, porównując, popełniając błędy. Kiedy im się na to nie pozwala, a każe jedynie wypełniać luki nudnego i niezrozumiałego podręcznika – nie uczą się niczego, czego wymaga od nich współczesny świat. Kopiują zamiast myśleć krytycznie i twórczo.
Podręczniki nie pozwalają eksperymentować, a z biologicznego punktu widzenia bez tego nie da się niczego nauczyć. Dopóki treści zawarte w książkach nie są związane ze spontanicznym działaniem, z aktywnością ucznia, dopóty nie zachodzi proces nauki. Dziecko musi uruchomić mechanizm uczenia się przez samodzielne tworzenie predykcji i popełnianie błędów, bo tylko dzięki temu w długiej perspektywie uściśli swoją wiedzę. [2. por. Hüther G., Kim jesteśmy a kim moglibyśmy być, Grupa Wydawnicza Literatura Inspiruje Sp. z o.o, Słupsk 2015, s. 135–138.]
MIT nr 3: Dzieci uczą się w głównej mierze od nauczyciela
I tutaj wracamy do mitu nr 2. Niestety, naukowcy w ciągu ostatnich 20 lat zdążyli już odkryć, że dzieci nie uczą się od kogoś, na podstawie tego, co od niego usłyszą. Uczą się podczas działania – łączenia ze sobą wszystkich zmysłów. To, co sami odkryją i stworzą, zapisuje się jako pewna reprezentacja w ich mózgu. Podobna rzecz nie zadzieje się w przypadku, gdy ktoś przekaże uczącym się jakąś wiedzę, bo wiedzy nie da się przekazać. Wiedza jest działaniem. Jest procesem zachodzących w umyśle człowieka. Tego konkretnego człowieka! [3. por. Holt J., Zamiast edukacji, Impuls, Kraków 2007]
MIT nr 4: Dzieci uczą się tego, co narzuci im nauczyciel
Oczywiście dzieci uczą się wtedy, bo nie mają innej możliwości. Wkuwają setki nazw, definicji, dat i danych, ponieważ system je do tego zaprasza. Nie nauczą się – dostaną jedynkę, nie zaliczą testu albo nie przejdą do następnej klasy. Uczą się tego, co się im nakazuje – ze strachu, z obawy przed kłopotami, stresem itd. Ale ich mózg nie jest wówczas w stanie tworzyć nowych połączeń, wzmacniać tych już istniejących czy też solidnie integrować ich ze sobą nawzajem, ponieważ taka „nauka” odbywa się zupełnie nienaturalnie. Zdobyte w ten sposób informacje wpadają do głowy i szybko z niej ulatują, nie pozwalają niczego stworzyć, zaistnieć nowym i wartościowym strukturom na dłużej i na zawsze.
Dziecko za kilka lat nie będzie umiało wykorzystać tego, nad czym godzinami siedziało do klasówki, bo w jego mózgu nie powstało żadne cenne odbicie tego, czego się nauczyło. Działało pod presją, jego mózg nie pracował zatem wydajnie.
Dzieci uczą się tylko wówczas, kiedy mają możliwość dokonania wyboru, kiedy rozumieją to, czego się uczą, kiedy nikt ich do tego nie zmusza.
MIT nr 5: Dzieci uczą się podczas odrabiania lekcji
Prace domowe nie poprawiają wyników w nauce. Fakt ten został dowiedziony naukowo.
Istnieje cały szereg badań i płynących z nich wniosków [4. por. Kohn A., The Homework Myth], które potwierdzają, że prace domowe nie pomagają dzieciom zapamiętywać informacji. Oczywiście wszystko zależy od tego, w jaki sposób zadanie domowe zostało zaplanowane. Jeśli ma ono na celu działanie dziecka, jego aktywność w określonym zakresie: planowanie, opracowanie czegoś, wyszukanie konkretnych informacji, przygotowanie filmu, plakatu, kolażu itp. – prawdopodobieństwo zapamiętania nowych informacji wzrasta do nawet do 80%.
Praca domowa, która polega na przykład na uzupełnieniu zadań w zeszycie ćwiczeń albo zakreśleniu właściwiej odpowiedzi, młodych ludzi niczego nowego nie nauczy. Ci, którzy poradzili sobie z materiałem przedstawionym przez nauczyciela na lekcji, wykonają zadanie domowe bez większego trudu, choć nadal będzie to odtwórcze (nie nauczy ich zatem ani kreatywności, ani krytycznego myślenia). Ci, którzy nie zrozumieli nowych treści, będą mieli trudność w odrobieniu pracy domowej i co najwyżej spiszą ją od kolegów, a wówczas nie nauczą się niczego nowego/wartościowego.
MIT nr 6: Dzieci uczą się, powtarzając reguły czy definicje
Owszem, powtarzając setny raz tę samą definicję, dzieci ostatecznie ją zapamiętają, ale po pierwsze nie tak, jak byśmy chcieli (nie trwale, tylko krótkoterminowo – tak działa mózg…), a po drugie nie wykorzystają wiedzy i nowych informacji zawartych w treści regułki, ponieważ najczęściej jej po prostu nie rozumieją. Nie potrafią jej odnieść do własnych doświadczeń, własnego świata, nie będą mogły więc zastosować jej efektywnie w praktyce.
Współczesny świat potrzebuje ludzi potrafiących krytycznie myśleć, selekcjonować informacje, przetwarzać je i analizować. Ludzi przedsiębiorczych, samoświadomych, potrafiących budować relacje z innymi. Powtarzanie w kółko tych samych treści (przez uczenie się ich na pamięć i odtworzenie na sprawdzianie czy podczas odpytywania) niestety nie przyczyni się do rozwijania tych ważnych umiejętności i cech.
MIT nr 7: Dzieci uczą się najszybciej, kiedy czują kontrolę ze strony dorosłych
Tak to może wyglądać z zewnątrz.
„Przypilnowałam go – mówi sfrustrowana mama – i się nauczył: dostał tróję z klasówki”.
Dość często wydaje nam się, że kiedy będziemy kontrolować dziecko i naciskać na nie, aby przynosiło dobre stopnie, więcej się uczyło, zdobywało więcej punktów z testu czy egzaminu, ono rzeczywiście zacznie się uczyć. Niestety, to nieprawda. Naturalnie dziecko będzie odczuwało strach przed krytyką, przed niezadowoleniem albo złością rodzica, przed negatywną oceną, przed naganą ze strony nauczyciela, będzie więc się „uczyło”, aby uniknąć stresu i trudnych emocji… „Nauczy” się jednak dla oceny, dla świętego spokoju, na siłę, od niechcenia, ale nie zapamięta na długo nowych informacji, nie wykorzysta ich w przyszłości, w jego mózgu nie powstaną odpowiednie nowe połączenia i nie wzmocnią się te istniejące. Nie nastąpi rozwój nowych umiejętności i kompetencji. Mózg się po prostu tak nie uczy.
Aby długotrwale zapamiętać informacje, dziecko potrzebuje przede wszystkim tego chcieć, wiedzieć, po co się tego uczy, rozumieć to i znajdować się w stanie względnego entuzjazmu lub spokoju. Cóż z tego, że nasze dzieci uczą się przez mniej więcej 15 lat swojego życia, jeśli po skończeniu szkół wychodzą z nich i często nie potrafią czytać ze zrozumieniem, selekcjonować informacji, pracować w zespole, tworzyć wypowiedzi pisemnych itd. Mówią o tym badania i ogólnopolskie raporty. Niestety, sytuacja wygląda dość dramatycznie.
Jak po wielu latach życia pod taką szkolną presją dziecko może być przedsiębiorczym i świadomym siebie człowiekiem, potrafiącym wnioskować, analizować i planować swoją przyszłość…?
MIT nr 8: Dzieci uczą się wtedy, kiedy w klasie panuje cisza, rygor i dyscyplina
Niestety, nie. Ta cisza i dryl wpływają na nie wręcz stresująco i pobudzająco. Młodzi ludzie często nie są w stanie wysiedzieć w bezruchu przez wiele godzin podczas szkolnych zajęć. Ich ciała potrzebują aktywności fizycznej i możliwości wyrażania się w działaniu. Siedząc cicho i „grzecznie” przez mniej więcej 6 czy 7 godzin dziennie, dzieci zmuszane są do zupełnie nienaturalnych zachowań, co w rezultacie prowadzi do dekoncentracji, lęku i rozdrażnienia. Tak się nie da uczyć!
Dzieci uczą się w ruchu, w działaniu, podczas aktywności. Z biologicznego punktu widzenia są wprost stworzone do nauki przez działanie. Tylko wówczas, kiedy działają spontanicznie i swobodnie, w ich mózgu rusza strumień entuzjazmu i aktywuje się dopamina… Bez niej proces uczenia się ustaje.
W przeciwnym razie w mózgu wydziela się spora ilość tzw. hormonów stresu (kortyzolu, adrenaliny), mających destrukcyjny wpływ na proces uczenia się i zdrowe funkcjonowanie dziecka w ogóle. Wieloletnie badania pokazują, że długotrwały i powtarzający się stres może zakłócić delikatną równowagę systemów reagowania na stres w mózgu dziecka, powodować zaburzenia koncentracji oraz zapamiętywania informacji, a niekiedy również śmierć komórek w określonych strukturach mózgowych [5. Sunderland M., Mądrzy rodzice, Świat Książki, Warszawa 2014, s. 27]
MIT nr 9: Dzieci uczą się podczas pracy indywidualnej w szkolnej ławce
Nie. Młodzi ludzie uczą się poprzez kontakty społeczne, wymianę informacji, również tych niewypowiedzianych/niewerbalnych. Poprzez odczytywanie czyichś intencji, zachowań; obserwowanie innych dzieci, form ich działania, komunikacji, sposobów radzenia sobie w różnych sytuacjach, postaw i emocji. Uczą się tylko wtedy, kiedy mogą budować relację, komunikować się z innymi, zadawać pytania i odpowiadać na te postawione przez innych.
Niestety, nie mają na to szans, gdy spędzają kilka godzin dziennie w szkolnych ławkach z książką czy zeszytem ćwiczeń w dłoni.
Znany badacz mózgu Manfred Spitzer podkreśla, że najsilniejszym wzmacniaczem w układzie nagrody (związanym nieodłącznie z dopaminą i jej produkcją) jest „współdziałanie z innymi ludźmi”. Według niego współpraca i wspólne tworzenie dają więcej przyjemności niż praca indywidualna i pozwalają również na rozwijanie wielu kompetencji, na które podczas praktykowanej w szkole pracy indywidualnej brakuje miejsca…
Pozdrawiam Was
Magda