Dlaczego nie chcę posłać swojego dziecka do tradycyjnej szkoły?

Magda, a co Ty myślisz o tradycyjnych szkołach i o “kompetencjach przyszłości”, [1. Umiejętności, jakie warto rozwijać, by dobrze radzić sobie w dorosłym życiu, np. samodzielność, otwartość, samoświadomość=rozumienie siebie, swoich potrzeb, uczuć i predyspozycji, kreatywność, przedsiębiorczość, zdolność budowania dobrych relacji międzyludzkich itd.] o których tak dużo się dzisiaj mówi? Coraz częściej rozmyślam o tym, czego rzeczywiście powinny nauczyć się w szkole nasze dzieci, zanim dorosną. Co pozwoli im odnaleźć się na rynku pracy? Co sprawi, że będą miały szansę się spełniać w zawodzie, który wybiorą?Obecnie słyszy się, że rynek pracy potrzebuje i będzie potrzebował w przyszłości otwartych, kreatywnych i świadomych siebie pracowników, a nie jak to było dwa wieki temu – bezkrytycznie wykonujących polecenia państwa i władcy – poddanych. Myślisz, że tak rzeczywiście jest?

W pierwszej chwili rzuciłam swobodnie: “No wiesz, świat się zmienia, a wraz z nim zmieniają się potrzeby. Również na rynku pracy. Nikt nie wie, jaką postać przybierze on za kilka czy kilkanaście lat i w którym kierunku pójdzie, ale generalnie cechy, które wymieniasz i o których tak często się dzisiaj mówi, są najbardziej poszukiwane”.

Ale przez kogo? – oprzytomniałam nagle. Dla kogo są one ważne? Dla pracodawców? Dla przedsiębiorców? Kiedy rozmawiam z moimi bliskimi i ze znajomymi, wykonującymi różne zawody i pracującymi w małych i większych przedsiębiorstwach w Polsce i za granicą, zaczynam naprawdę wątpić w to, że pracodawcy są tak bardzo żądni samodzielnych, świadomych, pomysłowych i prawdziwie odkrywczych ludzi… Te cechy nie są traktowane przez nich jako fundamentalne – jak się powszechnie zapewnia.

No bo gdzie tutaj miejsce na nieszablonowość i autonomię, kiedy pracownicy są permanentnie kontrolowani, krytykowani i poganiani przez swoich pracodawców? Gdzie miejsce na motywację wewnętrzną, która (zgodnie z prawami natury) rodzi się w nas tylko wtedy, kiedy pracujemy w spokojnej i życzliwej atmosferze oraz kiedy robimy coś, co jest dla NAS subiektywnie ważne, a nie wtedy, gdy przez pół dnia mechanicznie wykonujemy kolejne polecenia? Jak odnaleźć przestrzeń na efektywną i jakościową pracę, kiedy jest się nieustannie przemęczonym, strofowanym i sterowanym przez przełożonego…

Jacy naprawdę mają być współcześni pracownicy?

Przede wszystkim posłuszni, mają poprawnie wykonywać zadania i robić tak zwane CYFRY. No bo to przecież od tych CYFR zależy w znacznej mierze zadowolenie pracodawcy i sukces całego przedsiębiorstwa. Odpowiedzmy sobie szczerze, jaki jest nadrzędny cel prowadzenia działalności i do czego sprowadza się funkcjonowanie większości firm? Do tego, żeby uszczęśliwiać pracujących w nich ludzi, pozwolić im rozłożyć skrzydła i odkrywać swoje talenty? Czy raczej do tego, żeby przy pomocy tych ludzi zrealizować określone cele rozwoju firmy i pomnażać jej majątek?

Wiem, że na rynku istnieje kilka firm, w których pomysłowość i umiejętność pracy w zespole są rzeczywiście bardzo pożądane. W których dużo bardziej od tego, że określone zadania wykona się “prawidłowo” i na czas, ceni się to, z jakich umiejętności i własnych zasobów się przy tym skorzysta.

Nie każda firma wymaga od swoich pracowników jedynie obowiązkowości i automatycznego wykonywania poleceń i nie każda bazuje tych samych wartościach. Nie każda, ale większość niestety tak i potwierdzają to jednoznacznie wyniki badań, od lat prowadzone na naszym rynku pracy.

O czym dokładnie mówią wyniki badań?

A no właśnie potwierdzają one tezę, że te tak zwane “kompetencje przyszłości” (wciąż) nie są kluczowe i mile widziane przez zatrudniających.

Kiedy porównuję ze sobą raporty z badań z ostatnich dziesięciu lat, które miały na celu dokonać analizy potrzeb współczesnych pracodawców i stworzyć zestaw cech idealnego pracownika, widzę, że mimo tak wielu zmian, jakie w ciągu ostatnich dziesięcioleci dokonały się w otaczającej nas rzeczywistości, wymagania przełożonych pozostają wciąż takie same.

Najbardziej znana analiza została przeprowadzono w styczniu 2007 r. w ramach projektu “Postawy Pracownicze”, organizowanego przez Fundację Obserwatorium Zarządzania we współpracy z Nowoczesną Firmą oraz TNS OBOP. Jednym z celów tego badania było uzyskanie charakterystyki wzorowego pracownika. Oto jakie cechy zostały wskazane przez pracodawców:

  • odpowiedzialny (79% ankietowanych),
  • dotrzymujący zobowiązań (77%),
  • w pełni zaangażowany w swoją pracę (76%),
  • przejawiający chęć współpracy (74%),
  • lojalny wobec pracodawcy (62%).

Nieliczni ankietowani wskazali na istotę umiejętności podejmowania niezależnych decyzji i przyjmowania postawy innowacyjnej.

“Magda, ale takie analizy sprzed dziesięciu lat są już zupełnie nieaktualne” powiecie. Też tak pomyślałam i postanowiłam przyjrzeć się kolejnym, tym razem z 2010 (IV edycja “Postaw Pracowniczych”) oraz z 2015 roku (prowadzonych przez Hay Group). I wiecie co? W pierwszej chwili pomyślałam, że w opracowaniu jest jakiś uchybienie, bo na pierwszy rzut oka te materiały praktycznie w ogóle się od siebie nie różniły, a jeśli tak, to naprawdę w niewielkim stopniu.

W opracowaniu z 2015 roku znalazłam jedną budującą informację o tym, że pracodawcy coraz częściej zaczynają stawiać na samodzielność swoich podwładnych. Kiedy jednak wczytałam się w szczegółowe dane i komentarze do badania, okazało się, że ta samodzielność ma przejawiać się przede wszystkim tym, że pracownik ma sam, szybko i sprawnie wykonać zlecone mu zadanie i wziąć za nie całkowitą odpowiedzialność. Jeśli coś mu się nie powiedzie, może stracić pracę (jeśli jest na wyższym stanowisku) albo w najlepszym wypadku otrzymać naganę i nie uzyskać obiecanej premii czy prowizji.

Świetnie – bądź odpowiedzialny i samodzielny, tak żeby nie trzeba było nieustannie cię instruować, a jeśli masz wątpliwości, RADŹ SOBIE SAM, bo niestety nikt nie pomoże ci ich rozwiać (bo to już wtedy nie będzie samodzielnie wykonane zadanie…).

Szkoła a “kompetencje przyszłości”

No dobrze, ale do rzeczy. Jak ta cała dyskusja i analiza ma się do mojej decyzji o nieposyłaniu dziecka do tradycyjnej szkoły?

Bo w zasadzie z powyższych rozważań można by wysnuć wniosek, że skoro rynek pracy potrzebuje ludzi, którzy mają posłusznie wypełniać swoje obowiązki i robić CYFRY, to szkoła wprost idealnie wpisuje się w ten schemat.

Uczący się mają współpracować z nauczycielami być posłuszni i bezkonfliktowi. Mają cicho zachowywać się podczas zajęć, nie przeszkadzać i nie zadawać zbyt wielu pytań. Nie “wymyślać i nie kombinować”, tylko “wkuwać” kolejna partię materiału i realizować cele podstawy programowej. Mają też sumiennie pracować w określonym 45-minutowym trybie, przez mniej więcej siedem godzin dziennie i przyswajać tysiące nowych informacji (podobnie jak pracownicy, którzy chcąc nie chcą muszą spędzać w pracy kilka godzin i przez cały ten czas efektywnie funkcjonować).

Zapomniałam o najważniejszym uczniowie też mają robić CYFRY! Trochę inne niż dorośli, ale jednak CYFRY! To znaczy mają otrzymywać możliwie najlepsze stopnie i najwyższą liczbę punktów ze sprawdzianów, testów i egzaminów (są z tego oczywiście rozliczani).

No więc skoro to wszystko jest ze sobą tak bardzo spójne i jeżeli w szkole moje dziecko nauczy się wszystkiego tego, co jest i będzie według mnie jeszcze przez długie lata istotnie pożądane na rynku pracy, to…

Dlaczego nie chcę posłać swojego dziecka do tradycyjnej szkoły?

Bo NIE chcę, aby moje dziecko stało się “idealnym i wzorowym pracownikiem”.

Ponieważ niezależnie od tego, czego oczekuje się i będzie oczekiwało się na rynku pracy za kilkanaście lat, pragnę z całych sił umożliwić mojemu dziecku, aby nie musiało budzić się rano z poczuciem zniechęcenia i braku entuzjazmu.

Aby nie musiało zajmować się przez czterdzieści lat czymś, czego tak naprawdę nie lubi, albo czymś, co nie sprawia mu większej przyjemności.

Aby nie czuło, że cokolwiek w swoim życiu MUSI, bo tak naprawdę nie musi i zawsze ma jakiś wybór!

Bardzo bym też chciała, aby moje dziecko było świadome swoich emocji, potrzeb, mocnych stron i predyspozycji. Aby nic nie odbierało mu marzeń i naturalnej chęci do odkrywania świata.

Aby było przedsiębiorcze, potrafiło rozwiązywać problemy i patrzeć na nie z różnych perspektyw. Aby umiało samodzielnie analizować, interpretować i wyciągać wnioski i aby nie zatraciło motywacji wewnętrznej, będącym jedynym motorem napędowym do podjęcia produktywnego działania.

Chciałabym, aby umiało wziąć odpowiedzialność za siebie, swoją naukę, pracę i rodzinę.

Aby pod żadnym pozorem nie bało się popełniać błędów. Aby znało swoją wartość i mierzyło wyżej niż w jakąś tam “pracę” i w “jakieś tam” życie. Chcę, aby nie bało się podążać za swoimi pragnieniami i próbować nowych rzeczy.

I w końcu chcę, aby było zdrowe i naprawdę szczęśliwe, aby potrafiło budować szczere i prawdziwe relacje ze sobą i z innymi ludźmi, a wszystkiego tego się w szkole po prostu nie nauczy

Pozdrawiam Was ciepło

Magda

 

autor: Magdalena Boćko-Mysiorska