10 zdań, których nie należy mówić do dzieci

Każdy z nas miewa czasem słabszy dzień – odczuwa zmęczenie, frustrację i brakuje mu cierpliwości. Nie zawsze ma wystarczająco dużo energii, aby pochylić się nad kolejnym komunikatem, który kieruje do dziecka, nad kolejną jego emocją i potrzebą. Nie zawsze znajduje też sposób na to, by pomóc dziecku w trudnej sytuacji albo na wyrażenie tego, co naprawdę chciałby powiedzieć, gdyby nie odczuwał właśnie wszechogarniającej go złości. W takich momentach – zmęczenia, braku cierpliwości – aktywuje się znany mechanizm impulsywnego wypowiadania wielu niechcianych słów.

Na co dzień zdarzają się też sytuacje, w których nawet w zwyczajnych (czytaj: spokojnych) rozmowach z dziećmi niejako odruchowo kierujemy w ich stronę potok różnych określeń, jak gdyby wydawało nam się, że te ostatecznie i tak nie dotrą do dzieci i w rezultacie niewiele dla nich znaczą. Nic bardziej mylnego. Każdy komunikat – tym bardziej jeśli jest on powtarzany – rezonuje w młodym człowieku, wpływa na jego postrzeganie siebie i świata, na poczucie własnej wartości, na umiejętność budowania relacji ze sobą, z innymi ludźmi i zdrowie psychiczne – na całe życie. I nie popadam tutaj ani odrobinę w przesadę.

Naukowcy, terapeuci i badacze rozwoju człowieka od lat potwierdzają, że to, w jaki sposób odnosimy się do naszych dzieci (w tych właśnie na pozór zwykłych sytuacjach), pozostawia w nich trwały ślad i ma decydujący wpływ na ich zdrowie oraz jakość życia. Jako dorośli istotnie oddziałujemy więc na to, czy nasze dzieci mają zapewnione poczucie bezpieczeństwa, czy nie; czy mogą spokojnie i naturalnie się rozwijać czy też nie otrzymują takiej możliwości; czy w ich mózgach powstaną i aktywują się połączenia odpowiedzialne za umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach, regulowania emocji oraz rozumienia uczuć swoich i uczuć innych ludzi, czy też zaczną one “obumierać” już w okresie wczesnego dzieciństwa. [1. Sunderland M., Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny dziecka, Warszawa 2012]

To, co mówimy do naszych dzieci, decydująco wpływa na ich postawy, zachowania, samopoczucie, wiarę w siebie i we własne możliwości, rozwój poznawczy, społeczny oraz psychikę w ogóle.

Jest wiele rzeczy, które wspierają nasze pociechy i mówić je do nich warto (tutaj zestawienie z ostatniego wpisu), oraz takie, których należy unikać i wystrzegać się najmocniej jak tylko się da.

Poniżej znajduje się lista dziesięciu przykładowych (acz często słyszanych) komunikatów, które bardzo niekorzystnie odbijają się na rozwoju i uczuciach dzieci oraz zasadniczo przyczyniają się do zerwania budowanej z nimi więzi (brak empatii, zrozumienia i zaufania dzieci do samych siebie i do nas jako rodziców/nauczycieli nie ma dobroczynnego wpływu na jakość i trwałość relacji).

 

Oto 10 zdań, których na pewno nie należy mówić do dzieci:


1. Zostaw to. Nie dasz rady.

Jak rozumie to dziecko?

Nie jesteś wystarczająco silny, mocny i dobry, żeby sobie z tym poradzić. Nawet do tego nie podchodź, bo to na pewno źle się skończy. Nie sprawdzaj swoich umiejętności, możliwości czy predyspozycji, bo ja – dorosły – jestem przekonany o tym, że to ci się nie uda.

Czy taka postawa zachęca nasze dzieci do podejmowania działań w przyszłości? Czy wzmacnia ich motywację wewnętrzną, na której opiera się w zasadzie całe ich przyszłe życie (począwszy od szkoły na rozwoju zawodowym skończywszy)?

Zamiast: Zostaw to. Nie dasz rady.
Warto: Widzę, że chcesz tego spróbować. Wspieram cię. Czy mogę ci w tym pomóc?

2. Jak będziesz niegrzeczny, zostawię cię tutaj. 

Jak rozumie to dziecko?

Jeśli nie będziesz uległy i nie będziesz zachowywał się tak, jak sobie tego życzę, opuszczę cię. Zostawię cię na zawsze.

Taki komunikat nie pozwala dziecku czuć się bezpiecznie i pewnie. Wyzwala w nim smutek, żal, a nawet przerażenie.

Dziecko postrzega to tak, że jeśli płacze i krzyczy (czyli wyraża swoje emocje), rodzic go nie kocha. Maluch potrzebuje tej miłości, robi więc wszystko, by na nią zasłużyć rodzic jest jego całym światem i nie chce go stracić jego uznania. Przestaje więc płakać, przestaje wyrażać swoje uczucia po to, by czuć się akceptowanym i kochanym. Uczy się też na przyszłość, że nie warto być sobą i mówić o tym, co czuje i myśli, ponieważ uważa, że wówczas nikt nie będzie go lubił.

Czy tego chcemy dla swoich dzieci? Chcemy, żeby żyły w nieustannym strachu? Aby bały się wyrażać siebie, również w relacjach z innymi ludźmi? Aby były uległe i posłuszne?

Zamiast: Jak będziesz niegrzeczny, zostawię cię tutaj.
Warto: Widzę, że jesteś bardzo zdenerwowany/smutny. Jestem przy tobie. Rozumiem twoje emocje/uczucia.

3. Nie słyszysz, co do ciebie mówię?

Jak rozumie to dziecko?

Dziecko odbiera to tak, że dorośli postrzegają go jako osobę pozbawioną rozumu i zupełnie niekompetentną.

Oczywiście, że słyszy. Ma jednak w sobie dużo emocji, z którymi nie umie sobie poradzić, czuje się zdezorientowane i zaskoczone ich reakcją; nie rozumie, co się nim dzieje ani co inni chcą mu powiedzieć. To, czego potrzebuje, to wsparcie w radzeniu sobie z trudnymi uczuciami, a nie umniejszanie jego osoby.

Zamiast: Nie słyszysz, co do ciebie mówię?
W tej chwili przestań sypać piaskiem inne dzieci.
Warto: Sypiesz piaskiem inne dzieci. Widzę, że coś cię zdenerwowało. Ada nie dała ci swojej zabawki? Jest ci przykro? Rozumiem, że jest ci trudno.

4. Uspokój się!

Co słyszy dziecko?

Przestań wyrażać swoje emocje, zacznij zachowywać się tak, jak sobie tego życzę, a nie tak, jak chcesz się zachować (jak czujesz i potrzebujesz).

Czy to nie brzmi absurdalnie…? Jak reaguje dorosły, kiedy ktoś mówi do niego “uspokój się” w chwili, w której doświadcza on złości i innych trudnych emocji? Czy to mu w czymś pomaga, czy pokazuje tylko, że jego uczucia są nic nieznaczące, a nawet głupie?

Zamiast: Uspokój się!
Warto: Widzę, że jesteś rozzłoszczony. Jest ci przykro? Smutno? Rozumiem cię i jestem przy tobie.

5. Przestań płakać. Nic się przecież nie stało.

“Przesadzasz! Przecież to taki drobiazg. Masz tylko lekko zadraśnięte kolano, to nie może aż tak boleć. Zachowujesz się, jakby stała się wielka tragedia” – kontynuują zwykle dorośli.

Co dziecko chce powiedzieć dorosłym?

“To, co dla was jest drobiazgiem, dla mnie ma duże znaczenie. To mnie boli. Pozwólcie mi czuć to, co czuję, i wyrażać swoje uczucia, pokażcie mi, jak można sobie z nimi radzić. Ja jeszcze tego się potrafię, ale chcę i potrzebuję się tego od was nauczyć. Proszę, uszanujcie to, co czuję. Wy też chcecie, aby szanowano wasze uczucia. Wiecie, dlaczego niektórzy nie potrafią umiejętnie wyrażać swoich emocji i rozumieć uczuć/emocji innych ludzi? Bo nikt ich tego nie nauczył, kiedy sami byli jeszcze dziećmi… Ja naprawdę chcę już dzisiaj się tego uczyć”.

Zamiast: Przestań płakać. Nic się przecież nie stało.
Warto: Widzę, że jesteś rozzłoszczony. Jest ci przykro? Smutno? Rozumiem cię i jestem przy tobie. Chcesz się do mnie przytulić?

6. Siedź normalnie i przestań się kręcić.

Czy to w ogóle możliwe?

I co znaczy normalnie? Normalnie dla kogo? Dla dorosłego czy dla dziecka? Dzieci w wieku dwóch – trzech lat nie są często w stanie wytrzymać w bezruchu nawet trzech minut, stojąc, a co tu mówić o dziesięciu, których potrzebujemy zwykle, by pomóc im się ubrać. To, o co prosimy, jest absolutnie niezgodne z ich biologicznymi uwarunkowaniami rozwojowymi. Wymagamy niemożliwego i zmuszamy dzieci do czegoś, czego nie są w stanie wykonać. Wprawiamy je tym samym w zakłopotanie i powodujemy, że określona czynność staje się jeszcze bardziej stresująca.

Zamiast: Stój normalnie i przestań się kręcić.
Warto: Widzę, że niełatwo ci wytrzymać w bezruchu przez tyle minut. Chodź, sprawdzimy, gdzie jest twoja rączka. O, jest tutaj, zobacz, ukryła się pod rękawkiem. Hops! Wyciągamy.
(Zamieńmy ten stresujący i niemiły czas w dobrą zabawę).

7. Zobacz, jak Staś pięknie zjadł, a ty?

Co słyszy dziecko?

Staś jest od ciebie lepszy, ponieważ zjada posiłek do końca. Mądrzejszy, ponieważ słucha się swojej mamy. Bardziej kochany, bo robi to, o co się go prosi.

Porównywanie i pokazywanie dziecku, że jest gorsze od innych, odbija się na jego postrzeganiu siebie do końca życia. Obniża poczucie własnej wartości, powoduje brak akceptacji siebie i ciągłe dążenie do bycia lepszym od innych…

Czy nie warto postarać się, aby dziecko lubiło się takim, jakie jest, i dążyło raczej do samorealizacji oraz spełniania swoich marzeń zamiast koncentrować się na innych?

Zamiast: Zobacz, jak Staś pięknie zjadł, a ty?
Warto: Widzę, że jesteś już najedzony/że nie chcesz już jeść. Dziękuję ci za wspólny posiłek.

8. Nie jestem zadowolona, kiedy się tak zachowujesz.

Co słyszy dziecko?

Nie jestem z ciebie dumna, bo nie robisz tak, jak sobie tego życzę. Bo postępujesz zgodnie ze sobą, a nie z tym, co ja od ciebie oczekuję. Moją miłość jest więc warunkowa – tylko wtedy, kiedy robisz to, co chcę, kocham cię. Jeśli jednak nie jesteś ze mną zgodny, przestaję cię kochać.

Czy my naprawdę chcemy, żeby nasze dzieci postępowały tak, jak życzą sobie tego inni? Czy chcemy, aby czuły się kochane tylko wtedy, kiedy są posłuszne i “grzeczne”? Czy nie rozumiemy, że od naszej akceptacji i miłości do nich zależy ich akceptacja siebie i miłość do siebie jako ludzi za to, że są tacy, jacy są…?

Zamiast: Nie jestem zadowolona, kiedy się tak zachowujesz.
Warto: Rozumiem twoje emocje. Jest ci przykro/czujesz się zdenerwowany. Opowiesz mi o tym, co się stało.

9. Chyba przez ciebie zaraz oszaleję.

Co słyszy dziecko?

Jesteś winny temu, jak ja się czuję. Jesteś odpowiedzialny za moje uczucia i emocje, za to, co się dzieje ze mną jako dorosłym.
Nie! Dzieci nie są w stanie i nie mogą brać na siebie tak wielkiej odpowiedzialności. To my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za to, co czujemy, i za to, jak radzimy sobie ze swoimi emocjami. Co więcej – jesteśmy zobowiązani nauczyć tego nasze dzieci.

Zamiast: Chyba przez ciebie zaraz oszaleję.
Warto: Chyba potrzebuję chwilę odpocząć, czuję się zdenerwowana i zmęczona tą sytuacją; potrzebuję chwili przerwy. Zaczekaj, zaraz spokojnie o tym pomówimy, kochanie.

10. Zobacz, co zrobiłeś (to twoja wina).

Jak postrzega to dziecko?

“Znowu coś zepsułem, nic mi nie wychodzi; nie jestem chyba wystarczająco dobry. Widzę też, że nie wolno mi popełniać błędów. Będę więc starał się unikać kolejnych działań, bo boję się, że znowu coś mi się nie uda i rodzice/nauczyciele na mnie nakrzyczą. Nie jestem też wystarczająco dobry, skoro tak wiele razy słyszę, że wszystko, co robię, jest moją winą. Nie warto się starać ani podejmować nowych wyzwań, bo i tak zostanie to ostatecznie skrytykowane”.

Czy my, dorośli, dobrze czujemy się, kiedy ktoś nieustannie zwraca nam uwagę i obwinia za każdą pomyłkę i każdy drobiazg? Czy nie mamy wtedy poczucia, że jesteśmy niewiele warci? Czy chcemy wówczas podejmować się nowych rzeczy, czy raczej boimy się, że doświadczymy niepowodzenia, a nasz trud i tak nie zostanie zauważony i doceniony?

Zamiast: Zobacz, co zrobiłeś, to twoja wina.
Warto: Widzę, że rozlałeś swoją herbatę. To się czasem zdarza. Choć, pomogę ci to posprzątać. Razem będzie nam łatwiej…

 

Pozdrawiam ciepło!
Magda