– Madzia, Wika mnie okłamała! – rzuca ciocia mojej córki, podczas jednego ze spotkań.
Kiedy to słyszę, zaczynam odczuwać lekki dyskomfort, ale szybko odkrywam, że stoi za nim dawny schemat postrzegania rozmówcy, mówiący o tym, że: „na pewno ma coś złego na myśli; negatywnie ocenia mnie i moje dziecko; sprawia mi przykrość, żeby się wybielić… etc.”, łapie więc te myśli i aktywuję nowy program pt: „to nie jest o mnie; ma dobre intencje; / sprawdzę, co ma na myśli…” i robi mi się dużo łagodniej. Wracam do empatycznego kontaktu.
– Opowiesz mi o tym, proszę?
– Dzieci pobiegły na górę i bawiły się zabawkami. Weszłam do nich na chwilę, bo zrobiło się dziwnie cicho. Zobaczyłam, że nowy model statku, który Leon dostał na gwiazdkę jest trochę zniszczony. Zrobiło mi się gorąco, bo wiem, jaki jest dla niego ważny. Kiedy zapytałam Wikę i Zuzię, co się stało, Wika powiedziała, że model spadł z regału, ale nie miała z tym nic wspólnego.
– Rozumiem. Zdenerwowałaś się?
– Tak. Zuzia się rozpłakała, bo widziała moje przerażenie, Leon składał ten model kilka dni, i zaczęła krzyczeć, że to nie jej wina i że model zrzuciła Wika. Wika się wkurzyła, zaczęła krzyczeć, że to nie tak i wyszedł jeden wielki bałagan.

– Chciałaś wiedzieć, co się stało i kto zniszczył ten model?
– No w sumie chyba tak. Chciałam znać prawdę, bo nie znoszę, jak ktoś mnie okłamuje.
– A co odczułaś, jak gadałaś z dziewczynami?
– No wiesz, czułam, że to nie Zuzia.
– Tak założyłaś, tak?
– No tak. Wika była zdezorientowana.
– Udało Wam się naprawić ten model?
– Tak, Krzysiek wszystko ogarnął i skleił.
– Ufff. Cieszę się. Leon na pewno się napracował.
– Mega się starał. Ale wiesz, sprawa jest nierozwiązana.
– Co masz na myśli?
– Wikę i to kłamstwo.
– Czego potrzebujesz, Kasiu?
– Żebyś mi wyjaśniła, jak to jest, że dziecko, które jest wychowywane w taki sposób, potrafi skłamać.
Trochę mnie zatyka. Emocje chcą wziąć górę.
Znasz to? Ten moment, w którym ktoś odnosi się do ciebie i twojego rodzicielstwa; twojego dziecka, nie uwzględniając setki różnych czynników, waszych uczuć, emocji, aktualnych doświadczeń, etapu rozwojowego, w którym znajduje się twoja pociecha… Nie znając całej historii. Moment, w którym, wydaje ci się lub nie…, że gdzieś w tle słyszysz ocenę tego, co robisz, jaka jesteś; jakie jest twoje dziecko i rodzicielstwo…
Odczuwam, że spina się każdy kawałek mojego ciała; rzucam więc szybko, ale bez nerwów: „Ok! zaczekaj, zaraz do ciebie wrócę”. Wychodzę do łazienki, oblewam kark i nadgarstki zimną wodą, biorę kilka głębokich oddechów. Spoglądam w lustro i widzę swoją twarz. Zaciśnięte wargi. Napięte mięśnie wokół oczu… Biorę kolejny głęboki oddech. Próbuję wyregulować się szybko i wrócić do stanu, w którym będę mogła więcej obserwować, rozumieć i nazywać, niż być w trybie walki, ucieczki czy zamrożenia.
***
Kiedy ciało migdałowate (odczytujące emocjonalne znaczenie tego, co dzieje się wokół), odbiera sygnał płynący z zewnątrz jako sytuację zagrożenia, mózg (podwzgórze) szybko aktywuje tzw. hormony stresu i neuroprzekaźniki (kortyzol, adrenalina, norepinefryna), które przygotowują nas do walki lub ucieczki, ostatecznie stanu zmrożenia. W takich warunkach mózg racjonalny (tzw. mózg wyższy) odpowiedzialny m.in. za zdolność zatrzymania się w intensywnych emocjach, w tym – złości i za regulację, niejako wyłącza się. Nie pomaga nam zatem jasno myśleć, spokojnie określić, co byłoby dla nas w danej chwili najbardziej optymalne.
Rozluźnienie i przywrócenie stanu właściwej nam równowagi może nastąpić wówczas, kiedy w wyższych ośrodkach mózgowych zaczną wydzielać się substancje chemiczne przeciwdziałające lękowi, np. oksytocyna, dopamina, endogenne opioidy. W silnych emocjach warto więc wykonywać takie działania, które wpłyną na aktywizację dobroczynnych substancji regulujących (oddech, kontakt z innym wspierającym dorosłym np. przez SMS, kilka łyków zimnej wody, wyjście na chwilę z pomieszczenia, w którym wydarza się coś trudnego, oblanie się zimną wodą etc.).
***
Czuję, że drobne czynności i oddech pomogły mi się rozluźnić i wrócić do wewnętrznego spokoju. Powtarzam sobie ponownie: „to nie o mnie, ani moim dziecku; to jest zwykła rozmowa; to NIE jest zagrożenie zdrowia i życia, Magda; możesz rzeczowo o tym pogadać; potrafisz to zrobić”.
Wychodzę z łazienki.
– No hej. Jestem. Pytałaś, jak to jest, że dzieci kłamią?
– Noooo, tak. Dlaczego Wika skłamała, skoro wychowujesz ją w empatii?

– Dzieci czasem nie mówią prawdy.
– No moje mówią.
– Kasia! Nie przesadzasz? Leon kiedyś ściemniał przez jakiś czas, kiedy był w przedszkolu. Miał wtedy szczęść lat – stwierdza parter koleżanki.
– No dobra, może tak było, ale wychowywaliśmy wtedy bardziej tradycyjnie.
– A miałaś taką myśl Kasiu, że kiedy dzieci dorastają w podejściu bliskosciowym i bezprzemocowym, to one zawsze mówią prawdę?
– No tak. Bo to chyba tak ma działać?
– Wiesz, dzieci mogą nie powiedzieć prawdy z wielu różnych powodów. Trochę niezależnie od tego, jak są wychowywane. Jednym z nich jest to, że obawiają się reakcji dorosłego. Tego, co trudnego powie albo zrobi. Dzieci, a właściwie ich mózgi, na bardzo intuicyjnym, podświadomym poziomie unikają stresowych sytuacji.
– No ale wy jej nie karacie, więc czemu się bała?
– Pewnie dlatego, że to była dla niej bardzo nowa sytuacja. Taka, w której wcześniej jeszcze nie zdarzyło się jak u Was być. Widziała twoje przerażenie, kiedy zobaczyłaś ten model. Czuła napięcie, które coś ze sobą niosło i w jakiś sposób się jej udzieliło.
– Brzmi sensownie.
– Wiesz, poza tym wszystkim dzieci chcą też, aby dorośli dobrze o nich myśleli. To dla mnie wciąż niesamowite, że one poszukają w słowach, które do nich kierujemy oraz działaniach, które podejmujemy, potwierdzenia, że są w porządku takie jakie są. Że wspierajmy je niezależnie od tego, czy postąpiły właściwie, czy nie. Jasne! Chcą się uczyć. Chcą dowiadywać się tego, dlaczego coś nie działa, skąd biorą się ich zachowania i postawy innych. Przecież one dopiero poznają siebie i uczą się złożonego świata emocji i potrzeb. Jednak nie chcą być karcone. To oddala je od samych siebie, od zrozumienia tego, co robią i co za tym stoi; od poszanowania granic swoich i innych ludzi. To też odsuwa je od informacji zwrotnej na temat tego, co jest akceptowalne w danej społeczności, a co nie. Od decyzji, co mogą i chciałyby inaczej. Dziś i w przyszłości. Najbardziej jednak obawiają się braku akceptacji ze strony innych i tego, że jak powiedzą prawdę to ten ktoś sobie nie do końca z nią poradzi i będzie oskarżał dziecko, obwiniał je, moralizował, upominał, porównywał…, zamiast szukać rozwiązań.
– Ale pogadasz z nią o tym?
– Pewnie. Pogadam z nią na spokojnie o tym, jeśli będzie miała gotowość; pomówimy o tym, co odczuwała, czy i czego się wystraszyła. Opowiem o swoich odczuciach związanych z prawdą i własnych doświadczeniach. Później poszukamy nowych rozwiązań. Pogadamy o tym, co można inaczej w przyszłości.
– A wiesz, że okazało się później, że Wika chciała ściągnąć książkę o Neli z górnej półki i Zuzka ją próbowała jakieś nakierować, czy podsadził i Wika zahaczyła o ten model?
– Rozumiem. Przykro mi, że tak się stało, ale też cieszę się, Tomku, że znalazł rozwiązanie i naprawiłeś ten model. Dzięki wielkie.
***
Często jest tak, że kiedy inni dorośli próbują w jakiś sposób porozmawiać z nami o tym, jak wygląda nasze rodzicielstwo, to automatycznie włącza nam się lęk o bycie ocenionym, skrytykowanym, potraktowanym z góry. Zaatakowanym. Wówczas wybuchamy złością. Denerwujemy się. Obrażamy. Tymczasem w wielu sytuacjach można zatrzymać spiralę nieprzyjemnych odczuć i stanów. Złapać swoje myśli, sprawdzić, co za nimi stoi, a potem zamienić je na takie, które będą dla nas wspierające i uwalniające. Bo to, co mówią inni, w istocie nie opowiada o nas i naszych pociechach. To opowiada o nich. Ich sposobie postrzegania, wartościach, wyborach, emocjach, uczuciach i potrzebach…
To, co mówią nam inni, pokazuje raczej kawałek ich świata. I dużo może nam o nim opowiedzieć. Dla mnie to bardzo uwalniające. Taka myśl o tym, że każdy funkcjonuje w relacjach najlepiej, jak potrafi oraz że to, z jakiej pozycji działa, jest próbą poradzenia sobie z różnymi trudnościami i brakami w zakresie zaopiekowania ważnych potrzeb. Jeśli ktoś działa z pozycji siły, często manifestuje też swoją bezsilność, bezradność. Oczywiście warto jasno komunikować swoje granice, jeśli czujemy, że są one naruszane…
Możemy też starać się zatrzymać swoją złość w podobnych okolicznościach. Odnaleźć sposób na szybkie (choćby częściowe) rozluźnienie się w stresowej sytuacji. A następnie wrócić do tego, co jeszcze przed chwilą wydawało nam się być poważnym zagrożeniem i spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy. Łagodności i obserwacji. Nazywania rzeczy takimi jakimi je widzimy, bez zbędnych ocen i interpretacji.
I tego serdecznie Wam życzę. Dodaje Wam siły i przesyłam moc ciepłych myśli. Niech wspierają w zatrzymaniu się przy tym, co ważne i budujące. Was i Wasze dzieci. ❤️❤️❤️
Fot.unsplash