– Wow, Wika, ale sobie przygotowałaś śniadanie! – rzucam z podziwem i wdzięcznością (bo z niedospania wstać mi się nawet nie chciało).

– No. I tu będzie jeszcze kakao – potwierdza z dumą i radością.

– Cieszę się kochana i dziękuję, że je sobie przygotowałaś.

– No wiesz, dbam o siebie, mamo.

***

I to ostatnie zdanie dużo mi dzisiaj dało.

Pokazało, że moja troska o siebie w różnych codziennych sytuacjach sprawdza się na wielu poziomach i nie jest już tylko moja. Staje się także częścią doświadczenia mojego dziecka.

Uświadomiło mi, że dbanie o siebie (jakże wielkie słowo) sprowadza się do zwykłych prostych czynności. Podania sobie kawy tak, jak najlepszemu przyjacielowi. Przyrządzenia posiłku i zaserwowania go tak, jak ukochanej osobie. Posłuchania śpiewu ptaków za oknem. Złapania promieni słońca w drodze na zakupy…

Przypominało o tym, że nawet jeśli o siebie nie zadbam i z jakiegoś powodu odroczę swoje potrzeby na za chwilę, to nie znaczy, że jestem złą mamą, a moje dziecko uczy się ode mnie słabych nawyków. Zauważa raczej, że jesteśmy sobie bliskie – czasem „nie ogarniamy” i brakuje nam uważności na siebie i innych i to też jest w porządku. W końcu błądzenie jest rzeczą ludzką…

*

Ponieważ przez wiele lat swojego życia poruszaliśmy się w otoczeniu osób, które rzadko najpierw dbały o siebie, trudno nam uwierzyć w sens dawania sobie empatii. Tymczasem tkwi w niej nasza siła i moc obdarowywania. To jej uczą się od nas nasze dzieci. Nie tylko wtedy, kiedy jest trudno, ale też w ciepłych chwilach codzienności…

Dzięki córeczko, że znów mi o tym przypomniałaś.

Wrócę do tego, kiedy będzie mi źle. Kiedy znowu zapętlę się w kołowrotku nerwowych myśli i działań. Wrócę i to już za chwilę…

#kupamięciidlawas

#empatiadajesiłę

#onajesiłą

❤❤❤