– Mamo, nie chce iść do szkoły – mówi przed kilkoma dniami moja córka, wychylając czubek głowy spod ciepłej jeszcze kołdry.

– Słyszę, że zostałabyś w domu?

– Nie chcę, nie chcę, naprawdę nie chcę iść.

– Dużo tego „nie chcę”, to chyba dla ciebie bardzo trudne?

– Tak.

– A gdzie ty czujesz to „nie chcę”.

– W głowie, mózgu i brzuchu.

– Jakiego to „nie chcę” jest koloru?

– Czarnego.

– Z czymś ci się ten kolor kojarzy?

– Z tajemnicą.

– Jak wielką?

– Jak największe góry świata.

– Mogę tam do ciebie dołączyć?

– No. A nie boisz się?

– Trochę.

– Ja też się czasem boję.

– Dzięki, że się tym dzielisz.

– Dziś na przykład się boję, że za wolno będę jeść i się myć i nie zdążę już na wycieczkę.

– I tak się boisz, że aż chowasz się pod kołdrą?

– Yhy.

– A czujesz, że możesz się ruszyć, czy jesteś zmrożona?

– Zmrożona. Zimno mi i tak dziwnie.

– A kiedy wejdę pod kołdrę i pod nią z tobą pobędę to, myślisz, że to ci pomoże?

– Nie wiem.

– Spróbujemy?

– Ok.

Wchodzę. Przytulamy się i kołyszemy na siedząco. Po chwili W. zaczyna:

– Mamo, a pomożesz mi szybko się umyć i ubrać, żebym zdążyła?

– Jasne. Pomogę.

– Ale zjem w drodze, ok?

– No dobra. Może tak być.

I zdążyłyśmy, a kiedy dotarłyśmy na miejsce, córka przytulia się do mnie i rzuciła:

– Fajnie, że weszłaś na ten szczyt, mamo.

Wzruszyłam się…

***

Bo mimo wielu trudności, których na co dzień doświadczamy w relacji i poza nią, coraz częściej czuję lekkość i zauważam, że moja wieloletnia gotowość do niewartościującego towarzyszenia córce bardzo ją wspierają i wzmacniają naszą więź. Dodaje jej sił i odwagi.

Mam też takie doświadczenie, że często w ferworze pracy i stresie, pospieszamy nasze dzieci i nieraz na szybko, dość automatycznie negujemy to, co mówią i robią, by w rezultacie sprawnie wyruszyć z domu. I wydaje nam się, że to ciągłe ponaglanie zadziała i wyjdzie wszystkim na dobre. W istocie jest jednak tak, że im bardziej skupiamy się na swoim celu, tym bardziej oddalamy się od dziecka i empatycznej komunikacji z nim. Ono to wyczuwa. W rezultacie nakręcamy spiralę trudnych emocji i impulsywnych zachowań. Nieraz wybuchamy złością i obciążamy się dodatkowym napięciem. Próba wejścia do świata dziecka, pobycia z nim w tym świecie oraz rzeczywista chęć usłyszenia go, działają za to bardzo uwalniająco, ponieważ dzieci potrzebują przede wszystkim bliskości i empatii.

Nie zachowują się w jakoś określony sposób dlatego, że chcą uprzykrzyć nam życie albo kapryszą. Próbują, najlepiej jak potrafią, zaprosić nas, dorosłych, do wspierania ich w realizacji ważnych życiowych potrzeb. Dotarcie do nich to klucz do zdrowszego i spokojniejszego życia dla nas wszystkich.

Niech moc porozumienia będzie z Wami i idzie w świat…

❤️❤️❤️

fot. Freepik

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *