Chodzę dziś od rana za córką i próbuję złapać z nią bliski kontakt. I tak to trochę wygląda, że ona sobie, ja sobie.

Ona w energii zamknięcia, rozdrażnienia, zniechęcenia, ze wszystkim na „nie”. Ja – otwarta, wyregulowana, nastawiona na słuchanie i rozumienie.

I powtarzam, niczym katarynka, że widzę, że jest jej trudno; że słyszę ją, jestem i towarzyszę. Że gdyby jednak chciała się przytulić, stoję za drzwiami/siedzę w pokoju.

Chcę do niej dotrzeć, sprawdzić, „co tam się dzieje”, jaka potrzeba kryje się za tym, co widzę na zewnątrz – za zdenerwowaniem, frustracją, zobojętnieniem, ale żadna z dotychczasowych strategii mi w tym nie pomaga.

Zatrzymuję się więc. Siadam na podłodze. Zamykam oczy. Biorę kilka głębokich oddechów. Czuję, że zaczyna boleć mnie głowa. Wstaję. Wypijam ciepłą herbatę, biorę prysznic. Rozluźniam się i znów głęboko oddycham.

Słyszę, że córka nie można znaleźć sobie miejsca. Tu jej coś nie gra, tam nie pasuje. Zupa za słona, gwiazda nie wyszła, rajstopy się rozdarły. Słyszę ją i to komunikuję, ale już z inną energią. Z poczuciem akceptacji, że może tak ma być, taki dzień, takie doświadczenie. Że nie zawsze wsparcie i porozumienie, wiąże się też z dotarciem do źródła. Czasem to zwykle „tak” dla chwili obecnej. Bez konieczności analizowania, bycia na sto procent, angażowania się w każdy drobiazg.

W. wchodzi do swojego pokoju, rozkłada kartki papieru, przygotowuje kredki, cyrkiel i linijkę i bez słowa (ale bardzo spokojnie) zamyka za mną drzwi.

Idę karmić synka, mąż przygotowuje obiad. Płyniemy…

Po czterdziestu minutach córka wchodzi do kuchni i kładzie na stole wykonane przez siebie karty świąteczne, laurki.

– No już jestem mamo. Wróciłam – rzuca z uśmiechem. Chcę się przytulić.

– Pewnie, kochanie.

– Nie chcę gadać.

– Wiem. Widzę to.

– Chciałam być sama, tylko nie wiedziałam i nie umiałam powiedzieć.

– Ok, kochanie. Słyszę cię.

– Może kiedyś ci powiem od razu, ale nie obiecuję.

– W porządku. Dziękuję.

***

Ze wzruszeniem dzielę się z Wami dzisiejszym doświadczeniem, bo przypomniało mi o kilku ważnych kwestiach. O tym, że:

✅to, co było wspierające „wczoraj” nie musi być tak samo budujące dziś.

✅czasem brak dystansu i nastawienie na „efekt” oddala nas od bycia tu i teraz, od uważności i niewartościującej uwagi.

✅empatyczna komunikacja to nie zawsze tylko słowa, świadczące o zrozumieniu i zauważeniu kogoś lub czegoś; to przede wszystkim pozwolenie na to, by więcej obserwować i być, niż gadać.

✅chodzenie za kimś i zapraszanie go do kontaktu nawet z bardzo życzliwym podejściem nie zawsze jest temu komuś potrzebne. Bo inni też chcą mieć swoją własną „ciszę”, swobodną przestrzeń do doświadczania.

✅inni ludzie nie zawsze wiedzą, co się z nimi dzieje, co czują i czego im trzeba, a dzieciom jest w tym zakresie jeszcze trudnej. Dopiero uczą się siebie i świata.

✅dbanie o siebie jest podstawą dobrej (czytaj: wspierającej i konstruktywnej) relacji.

I z tym przesłaniem Was dziś pozostawiam. Niech stanie się częścią Waszej codzienności (jeśli jest Wam bliskie) i pomaga uwalniać się od krytycznych myśli na swój temat i temat swojego dziecka. Bo to, że coś nagle przestało widocznie działać, nie znaczy, że robicie to źle albo że dziecko celowo nie chce współpracować. Być może jest właśnie w jakimś ważnym procesie i potrzebuje pobyć w nim bezpiecznie samo. Bądźcie obok, blisko, ale też z troską o siebie samych.

Wam i Waszym pociechom –

z miłością

ja ❤️❤️❤️

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *