Mamo, a wiesz, że jak się zapytasz, jaka jest trawa i ktoś powie, że zielona, to to jest nieprawda?

– Masz na myśli, że nie zawsze jest zielona? 

– No tak. Może być żółta i średnio zielona i brązowa, nie? 

– Tak. Podobnie jest, kiedy pytasz o kolor nieba. 

– To czemu w książce Julki jest, że trawa jest zielona i inne odpowiedzi są złe? 

– Nie wiem. Musiałbym ją zobaczyć, chwilę pomyśleć. Może taki po prostu był pomysł autora książki? 

– Ale to oszukiwanie dzieci! 

– Rozzłościło cię to? 

– No wkurzyło. 

– Słyszę. 

– Ja kiedyś napiszę książkę, dla dzieci, jak ty, mamo i tam będzie, że trawa jest różna. 

– O, super! Jestem bardzo ciekawa tej książki. 

Chwila ciszy. 

– Mamo, a może napiszemy panu list, żeby to poprawił? 

– Autorowi książki? 

– Tak. 

– Dobra, tylko ja nie znam tytułu tej książki. 

– To załatwimy od cioci Ewy. 

– Ok. Załatwimy. 

– Lepiej mi się zrobiło, mamo. 

– No widzę. 

– Pomalujemy razem? 

– Jasne!

– To ja namaluję już kawałek książki. 

– Wow. Super. Idziemy?

– Idziemy! 

I poszłyśmy, a w mojej głowie plątało się sporo  myśli.

O tym, że dziecko, również na bardzo intuicyjnym poziomie pragnie zachować wrodzone umiejętności szybkiego i naturalnego uczenia się oraz ciekawość świata, która karmi jego indywidualny program neurobiologiczny, a my możemy mu w tym pomóc (a raczej w tym nie przeszkadzać ;-)). 

Że podanie dziecku jednej „właściwej” odpowiedzi zamyka je na dostrzeganie różnorodności i nie wspiera rozwoju jego krytycznego myślenia. Dziecko nie oczekuje gotowych i szablonowych odpowiedzi, a za jego pytaniami kryje się z reguły więcej, niż może się z pozoru wydawać. 

O tym, że nie musimy odpowiadać na każde pytanie z automatu, bo to może być odpowiedź, która nie pomoże dziecku dostrzec szerszej perspektywy.  Możemy dać mu więc znać, że chcemy “to” chwilę przemyśleć (o ile jest taka możliwość) i zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy przekazać. Sprawdzić, czy nasza odpowiedź zaopiekuje potrzebę, z którą dziecko do nas przychodzi. Aby to zrobić, warto najpierw dopytać, co dziecko ma na myśli, i czy dobrze usłyszeliśmy siebie nawzajem…

O tym, że za wieloma, czasem trudnymi (dla nas) zachowaniami i pytaniami naszych dzieci, stoją ważne niezaspokojone potrzeby, np. potrzeba autonomii, bezpieczeństwa, bliskości, bycia w kontakcie, bycia zaopiekowanym, zauważonym i usłyszanym z różnymi uczuciami i emocjami. Kiedy dziecko zadaje pytania, czy porusza kwestie, które są dla nas nieprzyjemne czy niewygodne (temat śmierci, seksualności, przyczyny rozstania rodziców etc.), potrzebuje najczęściej, aby zajrzeć pod powierzchnię tego, o co pyta. Dokopać się do jego smutku, lęku, złości, rozczarowania, niepewności… i zauważyć je, pozwolić, by wybrzmiały (płacz, krzyk, zamrożenie), utulić; dać dziecku realne poczucie bezpieczeństwa i bliskość. Powiedzieć: “słyszę, że to dla ciebie trudne”, “martwi cię to”, “czujesz się rozzłoszczony, czy tak?”, “rozumiem”, “jestem przy tobie”, “jestem tutaj dla ciebie”. Albo po prostu być, nie mówiąc nic, jeśli wydaje się nam to być zbędne. Okazuje się, że nie zawsze pomocny jest długi monolog (choć może się nam tak w pierwszej chwili wydawać), w czasie którego plączemy się i stresujemy; który wygłaszamy, myśląc, że dziecko poszukuje bardzo konkretnej odpowiedzi. 

O tym, że każda rozmowa z dzieckiem może być okazją do tego, by uczyć je zauważania, że za decyzją czy postawą drugiego człowieka kryją się różne przeżycia, doświadczenia i potrzeby i nie warto ich oceniać. One po prostu są takie, jakie są. 

Zamiast: „chłopiec jest niegrzeczny i nie umie się zachować”, można: „chłopiec obsypał cię piaskiem, nie chciałeś tego, widzę, że się zdenerwowałeś; spróbujemy pozgadywać, dlaczego się tak stało?”. Możesz powiedzieć: „stop, nie chcę/nie lubię tego!”/”nie godzę się na to”.

Zamiast: “nie mam teraz czasu”, “przestań zadawać takie pytania”, “no już dość, uspokój się!”, “nie chcę o tym rozmawiać”, można: „słyszę, że to dla Ciebie ważne; skończę to, co robię i do ciebie wrócę”, „widzę, że jesteś tego bardzo ciekawy; rozumiem, że to cię ciekawi”, “pomyślę i jeszcze o tym pomówimy, ok?’…. 

Ostatecznie o tym, że dzieci chciałyby mieć realny wkład w różne zmiany, sposób funkcjonowania, swoje decyzje i wybory. Chciałaby podążać za tym, co jest dla nich ważne i co im służy, manifestując jednocześnie to, co ich nie wspiera. I to jest w porządku. 

Dzieci, podobnie jak my, dorośli, chciałyby czuć swoją sprawczość i niezależność i możemy je w tym wspierać już od najmłodszych lat. Pewnie nie zawsze znajdziemy na to czas, siłę i zasoby; pewnie nie zawsze zareagujemy od razu tak, jakbyśmy chcieli, jednak możemy tego próbować. Sprawdzać, co nam wszystkim służy i poszerzać perspektywę (właśnie)… To, że mamy wybór, daje nam koniec końców, wielką siłę.

I dziś się nią z Wami dzielę. <3

#zmiłościdodziecka

#zmiłościdodorosłego

***

PS Jeśli chcesz dołączyć do kursu, są jeszcze wolne miejsca. Do zobaczenia <3

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *